Airbnb zagraża hotelom w dużych miastach

2015 rok był bardzo udany dla amerykańskiej branży hotelarskiej. Według analiz firmy badawczej STR Global, hotele w USA poprawiły wyniki w trzech głównych kategoriach: średniej stawki dziennej, obłożenia pokoi oraz przychodów na jeden pokój. Jednak jest jedno zagrożenie, które spędza sen z powiek głównym graczom w dużych miastach, zauważalny ubytek gości na rzecz Airbnb.

Bank of America Merrill Lynch, w grudniowym raporcie, zwraca uwagę na niewspółmierne skoncentrowanie Airbnb na rynkach największych metropolii. Dla 10 głównych miast rezerwacje hotelowe stanowią jedynie 10% bazy hotelowej, co stanowi równoważność 40% bazy mieszkań i apartamentów Airbnb. Widać wyraźnie, że podaż ze strony Airbnb jest skromna – BoAML szacuje, że dla całego terytorium Stanów Zjednoczonych to zaledwie 2% oferty hotelowej – ale corocznie się powiększa w tempie szybszym, niż przybywa miejsc w hotelach.
Dla największych miast, takich jak: Los Angeles czy Nowy Jork rezerwacje Airbnb stanowią około 7% miejsc zajętych w hotelach. Podobnie ma się sprawa z ofertą wynajmu. W Miami, Nowym Jorku i Los Angeles oferta wolnych pokoi Airbnb stanowi odpowiednio 15%, 14% i 12% bazy noclegowej hoteli.

Przeglądając dane z Nowego Jorku, przygotowane na zlecenie tamtejszego Związku Hotelarzy przez firmę HSV Global Hospitality Services, wyraźnie widać ubytek w zarobkach branży hotelowej. Od września 2014 do sierpnia 2015, udział Airbnb stanowił 8% bazy noclegowej hoteli, co przekładało się na 4,6% przychodów, czyli bezpośrednią stratę 451 milionów dolarów.

Airbnb to sztandarowy projekt ekonomii dzielenia się (podobnie jak Uber).

Powstał w roku 2008 i cieszy się lawinowo rosnącym zainteresowaniem, wynajmujących, najemców oraz inwestorów. Kiedy firma zamykała pierwszą rundę finansowania kwotą 1 mld dolarów, była już wyceniana na 24 mld. Jej prognozowane przychody w 2015 roku powinny sięgnąć 900 mln dolarów. Dalsze szacunki mówią, że w 2020 roku dochody przed opodatkowaniem wyniosą 3 mld dolarów.

Pomimo gwałtownego rozwoju Airbnb nie chce być konkurentem, a jedynie uzupełnieniem tradycyjnej branży hotelarskiej. Prezes Brian Chesky jest świadomy, że jego spółka nie ma szans w przechwyceniu lukratywnych podróży służbowych, które są podstawą zarobków branży hotelarskiej. Dlatego działania Airbnb skupiają się przechwyceniu turystów, planujących skromne wypady wakacyjne. Być może to zasłona dymna i Airbnb szykuje jaką niespodziankę dla branży hotelarskiej. Trzeba jednak zwrócić uwagę na dwa aspekty.
Pierwszym zagrożeniem dla rozwoju Airbnb są firmy, które oferują apartamenty na wynajem: własne lub w ramach zebranych środków od inwestorów, traktujących je jako formę oszczędzania.
Drugim kłopotem może się okazać zbytni optymizm inwestorów. Wiele nowych przedsięwzięć ulega ułudzie dynamiki. Doświadczyła tego branża internetowa w 2000 roku. Przy niskiej bazie, każde kolejne wzrosty są gigantyczne. Powiększenie udziału w rynku nieruchomości z 1 do 2% stanowi dla Airbnb wzrost o 100%. Taka skala dynamika działa na wyobraźnię. Jednak coroczne podwajanie udziałów lub zysków jest w dłuższej perspektywie nierealne. Wkrótce powinno nastąpić spowolnienie, wynikające na przykład z mniejszego przyrostu ilości chętnych do oferowania wolnych mieszkań pod wynajem. Aby dodawać kolejne apartamenty, wynajmujący będą musieli je kupić i przystosować, co będzie stanowiło dla nich poważniejsze koszty i konieczność bardziej agresywnego szukania najemców. Wynajem mieszkania przestanie być dla nich źródłem dodatkowych przychodów, a stanie zwykłą działalnością gospodarczą. To z kolei uderza w idee ekonomii dzielenia się.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polikulturalizm

Głos przeciw dochodowi podstawowemu

Czekając na drugą falę