Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2015

Drażnienie robotów

Francuscy naukowcy z paryskiego Uniwersytetu Piotra i Marii Curie, Antoine Cully i Jean-Baptiste Mouret, zbudowali nowoczesnego robota, który potrafi adoptować się do otoczenia i poruszać się mimo uszkodzeń. Oczywiście w głowie od razu pojawia się obrazy z filmów sf, w których robot, mimo utraty kończyn, pełznie po podłodze, aby dosięgnąć swoją ludzką ofiarę. Zanim jednak nastąpi bunt maszyn i filmowe sceny staną się naszą smutną rzeczywistością, możemy prześledzić eksperyment, od którego zaczną się złe scenariusze. Przede wszystkim badaczom udało się stworzyć algorytm oparty na naturalnym zachowaniu zwierząt, który pozwala robotowi na bieżącą analizę swojego stanu technicznego. W momencie uszkodzenia, np. utraty jednej z kończyn, robot rozpoczyna test różnych kombinacji rozwiązań w celu znalezienia optymalnego, które pozwoli mu poruszać się dalej. Jean-Baptiste Mouret kreśli śmiałe wizje zastosowania inteligentnych robotów w ekstremalnych sytuacjach, jak dotarcie do ofiar trzęsienia

Dla kogo będzie samojazd?

Wydaje się, że nic nie zawróci ludzkości od samoprowadzących się samochodów. Jeszcze jakiś czas temu była to jedynie szalona koncepcja. Wraz z obiecującymi testami pojazdów Google’a, Wall Street połknęła haczyk. Największe banki inwestycyjne jak Morgan Stanley oraz Goldman Sachs uznały, że utopia spełni się w ciągu najbliższych dziesięciu lat. Samochody bez kierownicy, hamujące w momencie gdy sensory odkryją człowieka lub przeszkodę, nieemitujące spalin i wykonane z włókien szklanych mają być powszechne do 2025 roku. Według analityków Goldmana samojazdy zmienią wszystko. Przede wszystkim przemysł motoryzacyjny. Nowoczesne technologie wspomagające sterowanie, nowe materiały wykorzystywane do budowy oraz rewolucyjne systemy przetwarzania energii. Całą branżę czeka głęboka metamorfoza. Wyeliminowanie czynnika ludzkiego z kierowania pojazdami spowoduje duże zmiany w sektorze transportowym. Na lodzie zostaną kierowcy tirów, autobusów miejskich i taksówkarze. Dodatkowo, dzięki bezpieczniej

Rynek usług medycznych (amerykański)

Rynek cyfrowego zdrowia to jeden z najgorętszych obecnie sektorów branży medycznej. Jego wartość w 2014 roku oszacowano na ponad 4 miliardy dolarów. Powstają setki startupów, a fundusze inwestycyjne są gotowe - na wyścigi - pożyczać im pieniądze na rozwój w przemyśle urządzeń medycznych, działach biotechnologii czy oprogramowania diagnostycznego. Dzięki szerokiemu zainteresowaniu, ponad 250 firm sektora podniosło swoją wycenę powyżej 2 milionów dolarów. Istnieją dwa sprzyjające czynniki. Pierwszym jest rozwój smartfonów i innych urządzeń noszonych (wearables) jak zegarki czy opaski. Drugim - ustawa regulująca obrót danymi na temat zdrowia dla celów leczniczych i komercyjnych, która promuje wykorzystanie nowinek technologicznych w branży medycznej, zmieniając sposób w jaki pacjenci i firmy ubezpieczeniowe płacą za usługi opieki zdrowotnej. Rynek noszonej elektroniki użytkowej przeżywa gwałtowne ożywienie, chociaż wkroczenie na niego giganta jak Apple (ze swoim zegarkiem) może utrudnić

Bank -> Techbank -> Techbańka?

Cóż można zrobić gdy jeszcze niedawno było się jednym z najpotężniejszych banków świata, a dziś - będąc ściganym przez pozwy rozczarowanych klientów - nie ma szans nawet na ogrzanie się w chwale dawnych dni. Odpowiedź jest banalnie prosta i Goldman Sachs ją znalazł, trzeba uciec do przodu. W dzisiejszych czasach każda korporacja powinna się pozycjonować jako firma technologiczna. Bycie innowacyjnym od razu zaskarbia sobie zainteresowanie potencjalnych inwestorów. Dla niepoznaki warto też przeprowadzić poważne spotkanie - chociażby doroczne walne zgromadzenie akcjonariuszy - w jakimś neutralnym miejscu np. w sercu Doliny Krzemowej, w San Francisco. To już drugi raz w krótkiej historii Goldmana, gdy udziałowcy spotykają się poza Nowym Jorkiem, siedzibą banku. Oczywiście Goldman Sachs ma swoje biura na zachodnim wybrzeżu od lat. Co więcej przeprowadzał wiele głośnych debiutów giełdowych, że wspomnę tylko o Twitterze. Lecz to wszystko za mało. Rynek startupów działa jak magnes. Właściwie

Prezes to ma klawe życie (amerykański)

Podobnie jak miał to miejsce w poprzednich latach, również w roku 2014 zarobki prezesów amerykańskich koncernów wzrosły. Korzyści odczuli głównie sternicy firm medialnych, technologicznych oraz farmaceutycznych. Mediana zarobków dla 200 najwyżej opłacanych prezesów wyniosła 17,6 miliona dolarów, co stanowi wzrost o blisko 2% w stosunku zeszłego roku ( dane za Equilar ). Jedynie dwóch szczęśliwców zamknęło rok przychodami wyrażonymi dziewięcioma cyframi, choć na ich usprawiedliwienie działa fakt, że zasiadają w zarządach firm należących do miliardera John C. Malone’a. Jest on znany ze skomplikowanych i przesadnie wysokich wynagrodzeń dla prezesów kontrolowanych przez siebie firm. Przedstawię teraz listę pięciu najwyżej zarabiających prezesów w 2014 roku w USA. Na ich wynagrodzenia składają się: pensja podstawowa, wszelkie premie, wartość akcji i opcji przyznanych w okresie roku oraz świadczenia im przysługujące, wycenione przez Equilar, na podstawie ogólnie dostępnych danych. David Za

Oznaki chińskiej dominacji

Forbes ogłosił właśnie doroczną listę Global 2000 , zestawienie największych na świecie firmy publicznych, wyróżniających się pod względem przychodów, zysków, wielkości aktywów oraz wartości rynkowej. Okazuje się, że z czterech najpotężniejszych światowych przedsiębiorstw, cztery pochodzą z Chin, i na dodatek, wszystkie są bankami. Oto one: Industrial and Commercial Bank of China (ICBC), China Construction Bank (CCB), Agricultural Bank of China (ABC) oraz Bank of China (BoC). ICBC oraz CCB zajmują czołowe lokaty już od 2013 roku, ABC wszedł do pierwszej trójki dopiero w 2014, zaś BOC przeskoczył z ósmego miejsca, wyrzucając z “piątki” JP Morgan Chase. Pierwszą dziesiątkę Global 2000 dopełniają: Berkshire Hathaway (fundusz Warrena Buffetta), JP Morgan Chase, Exxon Mobil, PetroChina, General Electric oraz Wells Fargo. Dominacja chińskiej branży finansowej jest bezdyskusyjna. Cztery wspomniane banki mają w sumie 11,1 biliona dolarów w aktywach (głównie kredytach). Kolejne cztery banki w z

Ludzka próżność? Policzona

W ostatnim miesiącu Bank od America Merrill Lynch opublikował analizę „Kapitał próżności: światowa hossa narcyzmu”. Trzeba przyznać, że już sam tytuł raportu jest chwytliwy i intrygujący. Okazuje się, że globalne wydatki na produkty i usługi, mające na celu poprawę wyglądu lub prestiżu, sięgnęły już 4,5 biliona dolarów (to więcej niż PKB Niemiec – 3,7 biliona) i wciąż rośnie. Oczywiście od razu rodzi się pytanie, w jaki sposób bankowi analitycy byli w stanie zmierzyć wydatki na ludzką próżność. Definicja przyjęta na potrzeby publikacji precyzuje zjawisko jako „doścignięcie i gromadzenie atrybutów oraz akcesoriów, w celu zwiększenia pewności siebie poprzez poprawienie własnego wyglądu i prestiżu. Jest to swoiste ciągłe redefiniowanie siebie przez pryzmat samodoskonalenia i skupiania się na sobie.” Być może określenie próżności jest niezbyt klarowne, jednak dużo większy problem stanowi zdefiniowanie wydatków. Niektóre jak zakupy biżuterii, dzieł sztuki czy prywatnych odrzutowców dają się

Raj dla pracowników tymczasowych

Ron Johnson, jako pierwszy szef sprzedaży detalicznej Apple’a, zbudował imperium projektując sklepy, które stały się niedościgłym ideałem w branży technologicznej. Podstawę jego sukcesu stanowiło skupienie się na obsłudze klienta, dzięki zatrudnieniu wysoce-wykwalifikowanej kadry sprzedawców. Później Johnson próbował powtórzyć swój trik jako prezes JCPenny, sieci handlowej w USA, ale tym razem bez powodzenia. Nie zraził się jednak porażką i dziś wraca z nowym pomysłem. Najnowsze dziecko Rona Johnsona nazywa się Enjoy i stanowi ciekawe połączenie sklepu internetowego z obsługą klienta, szkoleniem i wsparciem. Przykładowo klient nabywa gadżet, typu dron lub zestaw telewizyjny ze sklepu partnerskiego, a następnie wybiera czas, kiedy ekspert od Enjoy’a dostarczy mu produkt pod wskazany adres oraz nauczy go obsługi w ciągu godziny. Odsuńmy na bok dywagacje nad perspektywami modelu biznesowego. Dużo ciekawszy jest sposób pozyskania  ekspertów, którzy będą pracować dla Enjoy. Otóż pan Johns

Wycena jednorożca

Zbudowanie wielkiego przedsiębiorstwa od podstaw jest trudne. Nie ma żadnych ogólnych zasad, reguł czy utartych ścieżek, które mogą pomóc osiągnąć tak ambitny cel. A jednak, w końcu, nadchodzi taki moment gdy można powiedzieć: „Udało się”. To się wie. Tak jak wiemy, że wielkimi przedsiębiorstwami są Apple, Google czy Amazon. My wiemy, oni wiedzą, rynki finansowe wiedzą, nawet założyciele – wiedzą. Czy ktokolwiek z wyżej wymienionych firm, gdy były jeszcze we wczesnych fazach rozwoju (drugi, trzeci czy czwarty rok), mógł powiedzieć z ręką na sercu, że wszystko idzie w dobrym kierunku? Rynek zawsze poruszał się szybko i nieprzewidywalnie, pojawiała się konkurencja, klienci kaprysili, członkowie zespołów odchodzili i zakładali nowe firmy, inwestorzy mieli swoje wizje rozwoju, itd. Każdy przedsiębiorca potrzebuje w takim momencie czegoś stałego, czego będzie się mógł trzymać. Liczby. Karty wyników. Oceny. Czegokolwiek, co mówiłoby jemu - i całemu światu – robisz dobrze i zmierzasz w dobrym

Nowy chiński "Wielki Mur" z piasku

Liderzy państw Stowarzyszenie Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN) zwrócili się w trybie nadzwyczajnym do władz Chin, aby zaprzestały one ekspansji poprzez budowę sztucznych wysp w rejonie Morza Południowochińskiego, co może zagrozić pokojowi, bezpieczeństwu i stabilności w regionie. Jest to wyjątkowo gwałtowna reakcja 10-ciu krajów, które zazwyczaj starają się nie wchodzić w drogę potężnemu sąsiadowi, na zjawisko które można nazwać chińskim “Wielkim Murem” z piasku. W podobnym tonie wypowiada się dowódca floty pacyficznej USA, admirał Harry Harris, opisujący postępowanie Chin, jako “wzór zachowań prowokacyjnych”, mający na celu uderzyć w interesy mniejszych państw Morza Południowochińskiego. Nie wydaje się, aby owe pogróżki mogły zatrzymać chińską ekspansję. Budowa sztucznych wysp współgra z chińską polityką wzmacniania roszczeń terytorialnych i morskich. Szczególnie, że dotyczy ona bogatych w zasoby naturalne obszarów w pobliżu Spartly Islands. Działanie takie może jednak mieć

6 kroków do emerytury przyszłości

Dzięki nowoczesnym technologiom i poprawie warunków bytowania, żyjemy dłużej. W połowie XIX wieku średnia długość życia wynosiła 35 lat, na początku XX wieku dociągnęła do 47-miu, a dziś osiągamy średnio 79 lat. Laura Carstensen, profesor psychologii oraz  założycielka Centrum Długowieczności przy Szkole Biznesu Stanforda, zauważa, że „kultura, w której dziś żyjemy, we wspaniały sposób wspiera ludzi do 50-ego roku życia, a potem – przestaje”. Faktycznie, mimo że żyjemy coraz dłużej, nie zaktualizowaliśmy naszego myślenia o karierze zawodowej czy emeryturze. Kształt obecnego systemu emerytalnego został wymyślony na początku XX wieku i zakładał że jedynie nieduży procent składkowiczów stanie się jego beneficjentami. Podobnie ma się sprawa z pracą. Większość ludzi nie jest już zatrudniona przy pracy fizycznej, w ciężkich warunkach, ale w usługach. Dla zarobkowania nie potrzebujemy krzepy i wytrzymałości, ale sprawności intelektualnej, która – w odróżnieniu od fizycznej – nie starzeje się

Amerykanie demontują związki

Amerykański ruch związkowy ma bardzo długie tradycje. Warto odnotować, że dzisiejszy Dzień Pracy, obchodzony 1 maja, upamiętnia kilkudniowe protesty robotnicze w Chicago z 1886 roku. Odbywały się one w celu wywalczenia 8-mio godzinnego dnia pracy. Po kilku pokojowych wiecach, napięcie między strajkującymi i policją doprowadziło do rozlewu krwi na ulicach. Sami Amerykanie wolą świętować w pierwszy poniedziałek września, na pamiątkę nowojorskiego festiwalu pracy z 5 maja 1882, który z kolei był aktem solidarności z pokojowym marszem robotników w Toronto, chcących ograniczenia tygodnia pracy do 52 godzin. W późniejszych latach związki zawodowe stały się potężnym graczem na rynku pracy osiągając dla pracujących przywileje, które dla wielu dziś zatrudnionych są oczywiste: 8-mio dniowy dzień pracy, płatne nadgodziny, płatne urlopy, ubezpieczenie, plan emerytalny, etc. Ich siła rosła, wraz z błyskawicznym rozwojem przemysłu w Stanach Zjednoczonych, dochodząc do tego, że bez przynależności do