Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2019

Spanie w płonącym łóżku

Ludzie to jednak durny gatunek. Niby mamy plany i wiedzę , co powinniśmy zrobić aby ocalić naszą planetę przed zmianami klimatu , ale za cholerę nikt nie chce się wychylić przed szereg z faktycznymi działaniami. Rządy poszczególnych państwa zamiast się zająć realizacją uzgodnień klimatycznych, cały czas poświęcają na produkcję dupokrytek : dlaczego nie możemy wykonać uzgodnionych celów. Albo ciągle odsuwają je na dalsze terminy: za 10, góra 15 lat. Tymczasem naszą sytuację można porównać do tekstu piosenki australijskiego zespołu Midnight Oil: How can we sleep while our beds are burning? (Jak możemy spać w płonącym łóżku?). Nie chodzi mi o tani populizm i głoszenie haseł: zróbcie coś z tym wreszcie! Niestety nie mam gotowego do realizacji planu działania, który uratuje naszą planetę dla następnych pokoleń. Nie jestem fachowcem w tej dziedzinie. Jednak chciałbym zwrócić uwagę , i będę to robił za każdym razem gdy natrafię na podobne informacje, jak łatwo – jako społeczeństw

Refleksyjne słuchanie muzyki

Na portalu The Conversation pojawiła się ciekawa analiza dokonana przez dwóch pracowników naukowych Uniwersytetu Glasgow, Matta Brennana i Kyle’a Devine’a. Autorzy prześledzili wartość nabywanej przez słuchaczy muzyki , na amerykańskim rynku, na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Na przykład, cena cylindra fonograficznego – hitu sprzedażowego początku ubiegłego wieku wynosiła blisko 14 dolarów (w dzisiejszych pieniądzach). Album winylowy w szczycie popularności - w roku 1977 - kosztował już 28,5 dolara . Wraz ze wzrostem zainteresowania taśmami magnetofonowymi , których najwięcej kupiono w 1988 roku, przeciętna cena nagranego albumu spadła do nieco ponad 16,50 dolara . Z kolei gdy zaczęły królować płyty CD – w roku 2000 – za longplay ulubionego zespołu, trzeba było zapłacić niemal 21 dolarów i 60 centów . Ceny muzyki spadły znacząco wraz z pozbyciem się fizycznych nośników . Płyta pobrana z legalnego źródła w roku 2013 kosztowała już tylko 11 dolarów i 11 centów. Pod

Zapomnijcie o nartach...

Po raz kolejny nasza planeta nas zaskakuje . Znów na świecie dzieją rzeczy, które „nie śniły się filozofom” . Ani badaczom zmian klimatycznych. Najnowsza analiza , opublikowana na początku kwietnia przez Nature , ujawniła, że w latach 1961 – 2016 straciliśmy 10,6 biliona ton lodu i śniegu . Badaniu poddano 19 000 lodowców. Okazało się, że większość z nich topi się szybciej niż pierwotnie zakładano . Obecnie ubywa nam przeszło 330 miliardów ton lodu rocznie. Powiedzmy sobie szczerze, że dla większości z nas, te biliony i miliardy to dość abstrakcyjne wielkości. Łatwiej – wykorzystać porównanie z raportu – corocznie tracimy trzykrotność pokrywy lodowej Alp . Lodowce , które były poddane badaniom, w odróżnieniu od lądolodu Grenlandii czy Antarktydy, pokrywają obecnie około 700 000 km 2 , to z grubsza ponad 2,2 razy powierzchnia Polski . W razie pełnego stopienia podniosłyby poziom oceanów o ponad 40 cm. Już teraz cofające się lodowce są odpowiedzialne za 1/3 podnoszącego

Nieoczekiwany beneficjent

Gdy Donald Trump rozpoczął niespodziewaną wojnę handlową z Chinami, komentatorzy ekonomiczni zadawali pytanie, kto na niej bardziej straci: Stany Zjednoczone czy Państwo Środka . Absurdalność pomysłu - konfrontacji pomiędzy największymi gospodarkami - spowodowała, że rzadko kto zastanawiał nad potencjalnym zwycięzcą konfliktu . Mimo, że myślą przewodnią wojny handlowej było zmniejszenie amerykańskiego deficytu w handlu zagranicznym, sytuacja jeszcze bardziej się pogorszyła . W zeszłym roku nadwyżka importu nad eksportem była rekordowo wysoka i sięgnęła prawie 900 miliardów dolarów. Jak twierdzą Matthew Townsend i Eric Martin z Bloomberga, przyczyną pogarszającego się bilansu są : obniżki podatków , które zamiast pobudzić rozwój gospodarczy i zachęcić do inwestycji napompowały import produktów oraz cła odwetowe , podcinające przychody amerykańskich eksporterów. Po ponad roku, od wprowadzenia pierwszych ceł na chińskie panele słoneczne, największym beneficjentem klinc

Luka płacowa: mity i fakty

W Stanach Zjednoczonych fetuje się wiele świąt i uroczystości, które są nam obce . Ot, choćby 2ego kwietnia, obchodzono Dzień Równej Płacy . Od tego dnia – aż do końca roku – kobiety i mężczyźni, pracujący na podobnych stanowiskach, zarobią taką samą sumę pieniędzy. Ktoś dociekliwy mógłby się zapytać, a co się działo od Nowego Roku? Cóż, skądś się musi brać ta osławiona różnica w wynagrodzeniach obu płci. Przez pierwsze trzy miesiące zarabiali tylko panowie . W sumie to nic dziwnego, panie dostają średnio 81% płacy mężczyzny . W codziennej pracy trudno wychwycić różnicę w zarobkach obu płci . Przecież kobiety i mężczyźni siedzą obok siebie, często biurko w biurko, a pod koniec miesiąca pracodawca przelewa na ich konta pensje. Skala dysproporcji wychodzi na jaw dopiero gdy się zagreguje dane za cały rok . To, że różnice są nie widoczne na pierwszy rzut oka, od razu generuje podejrzenia, że luka wynagrodzeń to ściema . W tegorocznych badaniach opinii publicznej w Stanach Zj

Przypadek Lyfta

Lyft jest w Stanach Zjednoczonych najpoważniejszym – po Uberze – startupem, którego aplikacja łączączy niezależnych kierowców, z klientami, chcącymi odbyć samochodową przejażdżkę . Mimo, że cały czas pozostawał w cieniu swojego największego konkurenta, to on – jako pierwszy – zadebiutował na nowojorskiej giełdzie . Wycena spółki - przy cenie 72 dolary za akcję, w ofercie pierwotnej - sięgnęła 24 miliardów dolarów . Dlaczego warto pochylić się nad przypadkiem Lyfta? Co najmniej z trzech powodów. Po pierwsze , to jeden z największych debiutów giełdowych startupu, oferującego swoje usługi klientom detalicznym, który nie przynosi zysków . Po drugie, Lyft zaoferował akcje niezależnym kierowcom , wbrew obowiązującym standardom. Korporacje dają szansę nabywania papierów wartościowych jedynie pracownikom. Spółki przewozowe – Uber, Lyft i inne – od lat starały się przekonać wszystkich (łącznie z sądami), że kierowcy to zewnętrzni kontraktorzy . Po trzecie, skoro Lyft zdecyd

Reklama cyfrowa wygrywa z tradycyjną

Amerykański rynek reklamowy od czasu Wielkiej Recesji wyszedł na prostą i może się poszczycić średnim wzrostem – dane z ostatnich 5-ciu lat - na poziomie 7%. Warto zwrócić uwagę, że rozwój całej branży był spowodowany znaczącym wzrostem znaczenia reklamy cyfrowej . Podczas gdy Google i Facebook przyciągały coraz więcej reklamodawców , media tradycyjne – prasa, radia i telewizja – otrzymywały coraz mniej środków . Jeszcze w zeszłym roku można było zanotować minimalną przewagę mediów tradycyjnych , pozyskały one blisko 115 miliardów dolarów, o 6 miliardów więcej niż cyfrowe. W tym roku czeka nas przełom . Według szacunków eMarcetera – branżowego serwisu sektora reklamowego - tegoroczne wydatki reklamodawców w mediach cyfrowych po raz pierwszy w historii prześcigną media tradycyjne . Przy prognozowanych nakła dach 240 miliardów dolarów, cyfrowe spółki powinny zatrzymać około 130 miliardów .   W kolejnych latach przewaga mediów cyfrowych ma już tylko rosnąc . Najw