Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2016

Nowa lepsza giełda papierów wartościowych

Powiedzieć, że obecny system giełdowy, jego sposób działania, filozofia czy organizacja rynku nie spełnia wyzwań jakie stawia przed nim przyszłość handlowania papierami wartościowymi – to jak twierdzić, że Ziemia jest okrągła. W zeszłym tygodniu – niektórzy mogli nie zauważyć bo trwało Euro i gorączka Brexitu - Amerykańska Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC), zezwoliła na obrót akcjami firm w ramach platformy IEX (Inwestor’s Exchange) od sierpnia bieżącego roku. Wymiana papierów wartościowych w ramach IEX ma odbywać się bez użycia handlu wysokiej częstotliwości, opartego na algorytmach i dokonywanego przez maszyny. Według pomysłodawców ich rozwiązanie da szansę ludziom na bardziej sprawiedliwą rywalizację w obrocie akcjami. Trudno wyrokować o szansach na powodzenie inicjatywy, najlepszym weryfikatorem będzie czas. Walka z automatyzacją poprzez tworzenie getta dla wolniejszych w podejmowaniu decyzji ludzi jest jakimś pomysłem. Warto jednak zwrócić uwagę na inne – według mnie –

Dlaczego nastąpił Brexit?

Trudno prowadząc blog ekonomiczny nie zwrócić uwagi na wyniki referendum w Wielkiej Brytanii. Tak zwany Brexit przytłoczył nie tylko rynki gospodarcze, ale także weekendowe czołówki gazet i serwisów internetowych. Bardzo ciekawym doświadczeniem było przebrnięcie przez analizy zamieszczane w polskiej prasie. Szok związany z głosowaniem za wyjściem z Unii Europejskiej mocno zaważył na tonie komentarzy. Uderzające było twierdzenie, że wynik referendum to prezent dla prezydenta Rosji, Władimira Putina. To ciekawa konstatacja. Wydaje mi się, że Unia sama w sobie ma wielu przeciwników, równie liczna jest grupa światowych przywódców, który życzą naszej Wspólnocie źle. Bez wątpienia przywódca Rosji należy do osób, które liczą, że podział Unii złagodzi politykę zagraniczną wobec jego kraju. Jednak łączenie jego celów, z głosowaniem Brytyjczyków jest niepotrzebnym straszeniem obywateli – szczególnie polskich. Mieszkańcy Zjednoczonego Królestwa z pewnością nie myśleli w kategoriach geopolityczny

Trzeba przemyśleć dochód podstawowy

Nie będę owijał w bawełnę, że zmartwiło mnie odrzucenie przez Szwajcarów pomysłu wdrożenia Bezpośredniego Dochodu Podstawowego (BDP). Wprawdzie już przed głosowaniem było wiadomo, że projekt ma małe szanse na powodzenie z kilku przyczyn: przeciwny był rząd federalny, idea nie osiągnęła poparcia żadnej istotnej siły politycznej – a jedynie wsparcie organizacji obywatelskich, na dodatek – w razie wdrożenia – finansowanie dochodu odbywałoby się przez podniesienie podatków, gdyż przy obecnym kształcie budżetów wyraźnie brakuje środków pieniężnych. Być może innym poważnym czynnikiem odrzucenia BDP przez Szwajcarię był fakt, że stałaby się ona pierwszą dużą gospodarką, która decydowałaby się na eksperyment. Do tej pory trwają doświadczenia z wypłacaniem świadczeń w Holandii, do swojego programu przygotowuje się Finlandia, a w Stanach Zjednoczonych – prywatna spółka Y Combinator – będzie przeprowadzać próby na grupie mieszkańców Oakland. Zasadniczo, jak widać z mojej wyliczanki, o dochodzie

Amazon już ma zastępców dla ludzi

W dziedzinie handlu detalicznego online oraz zarządzania hurtowniami i procesem wysyłki Amazon od dawna konkuruje sam ze sobą. W 2012 roku nabył spółkę Kiva która specjalizowała się w budowie robotów obsługujących magazyny. Wydatek rzędu 0,75 miliarda dolarów miał się zacząć zwracać po dwóch latach, ale pierwsze próby nie były zachęcające. Prawdopodobnie to wówczas zapadła decyzja, żeby przenieść część powierzchni magazynowych z Niemiec do Polski, aby obniżyć zbyt wysoki koszty personalne. Teraz okazuje się, że świeżo zdobyte miejsca pracy mogą zostać bezpowrotnie utracone. Według danych Amazona skompletowanie przesyłki od momentu ostatecznego potwierdzenia zamówienia, po przygotowanie paczki do wysyłki zajmowało od godziny do 75-ciu minut. Poprawiona generacja Kivy załatwia sprawę w kwadrans. Ale to jeszcze nie koniec. Automaty mają inne zalety. Na przykład nie zajmują tyle miejsca co czynnik ludzki. Operując samymi maszynami, a koncern ma ich obecnie w użyciu ponad 30 000 w 13 maga

Walmart, gigant handlu

W świecie, o którym wszyscy myślą, że kręci się wokół Doliny Krzemowej, a kto nie buduje teraz startupu to zaprzepaszcza swoją szansę na dostanie życie, wyniki finansowe Walmarta – największej sieci handlowej świata - mogą sprowadzić na ziemię. Okazuje się, że w 2015 roku firma miała więcej przychodów – 482 miliardy dolarów – niż Amazon, Apple i Microsoft – razem. Według magazynu Fortune, który publikuje swoje zestawienie największych spółek świata, Walmart jest niekwestionowanym liderem. Ma więcej przychodów niż dwie kolejne firmy na światowym rynku odległe od siebie Exxon Mobil (246 miliardów) i Apple (233 miliardy). Jeśli te liczby nic Wam nie mówią, to dla porównania Polska gospodarka wypracowała w 2015 roku blisko 480 miliardów dolarów. Walmart może być wzorem dla dzisiejszych startupów, które swoimi pomysłami próbują zakłócać działanie branż – jak Uber - taksówkowej, czy AirBnb – hotelarskiej. Walmart zrobił to o wiele wcześniej, na dużą większą skalę, a co najważniejsze - w sp

Facebook "jeszcze" nie rządzi newsami

Firma Marka Zuckerberga nie miała ostatnio łatwego życia. Ciążą na niej zarzuty o ręczne sterowanie newsami, co ujawniło nieprzejrzystą procedurę doboru wiadomości. Wprawdzie wewnętrzne śledztwo „nie wykazało przypadków politycznej stronniczości w doborze informacji”, jednak Facebook postanowił dołożyć kilka dodatkowych procedur, aby już nigdy, przenigdy, problem się nie pojawił. Tym niemniej skaza pozostała. Wszyscy, poczynając od polityków i dziennikarzy, a na zwykłych użytkownikach kończąc, mogą podważać etyczność postępowania. W momencie, gdy Facebook stał się najpoważniejszym źródłem wiadomości, wszyscy podejrzewali, że rządzi się tymi samymi zasadami, które dotyczą podobnych agregatorów newsów. Ujawnienie nieprawidłowości – bagatelizowanych przez władze spółki – powinno zapalić lampkę ostrzegawczą wśród użytkowników medium społecznościowego. Szczególnie gdy korporacja weźmie się na poważnie za manipulacje treścią. Wspomniałem już, że duża część odbiorców Facebooka czerpie z nie

Przeliczmy wszystko na pieniądze

Jakiś czas temu władze miejskie San Francisco testowały pomysł na płatne wynajmowanie parków miejskich jako zamkniętych przestrzeni na prywatne uroczystości. Fala krytyki, jaka spłynęła na władze municypalne, kazała im na szybkie wycofanie się rakiem z inicjatywy, ale pozostały dwie sprawy. Niesmak oraz pytanie: na ile jesteśmy w stanie pozwolić w sprawie prywatyzowania przestrzeni publicznej. Zaskakująco duża ilość gruntów – parków, placów czy deptaków, które kiedyś były w publicznym władaniu, przechodzą w prywatne ręce. Czasami istnienie właściciela jest niezauważalne, jak w przypadku jednej z największych otwartych przestrzeni Europy, okolic londyńskiego dworca Kings Cross. W innych miejscach otwarte skwery czy place zabaw, zamieniają się w płatne parki z atrakcjami. Dużo częstszym zjawiskiem – znanym z naszych blokowisk czy apartamentowców - jest zamykanie placów czy skwerów na użytek wewnętrzny właścicieli mieszkań. Istnieje cały trend architektoniczny, wbudowywania w grodzone o

Czy prezydent Clinton odwróci trend?

Susan Faludi w głośnej książce „Reakcja” opisywała zmianę nastawienia do pracujących kobiet w Ameryce w czasach, gdy władzę przejmowali konserwatyści. Przed erą reaganomiki, duża część aktywistek feministycznych myślała, że problem równouprawnienia płci jest już rozwiązany. Powrót Republikanów do władzy mocno nadszarpnął tymi przekonaniami. Konserwatyści zrobili wiele, aby zepchnąć kobiety do roli matki i gospodyni domowej. Być może nie ma co przesadne bić na alarm, ale najnowsze zestawienie magazynu Fortune, pięciuset największych firm w Stanach Zjednoczonych pokazuje wyraźnie, że ilość kobiet zasiadających na najwyższych stanowiskach się kurczy. Jeszcze w 1996 roku nie było żadnej dyrektor zarządzającej. Dziś jest ich aż (!) 21. Jedna pani, a konkretnie Mary Barra, zarządza General Motors, które znajduje się na ósmym miejscu rankingu. Skąd powody do obaw? W porównaniu z zeszłym, rekordowym rokiem – uszczupliło się grono prezesek: Carol Meyrowitz (TJX Companies – spółka produkująca

Uber przykręca śrubę kierowcom

Bycie startupem, który jest twarzą sharing economy nie jest łatwe. Trzeba cały czas się rozwijać, aby nie dać się doścignąć konkurencji albo nie pozostać w swojej niszy. Nie inaczej jest z Uberem, który już nie tylko podwozi pasażerów, jedzenie czy przesyłki. Korporacja, dzięki dofinansowaniu przez saudyjskich szejków niebagatelną kwotą 3,5 miliarda dolarów, stawia na rozwój działu R&D (badań i rozwoju), aby opracować własny pojazd autonomiczny. O ile plany na przyszłość są jasne, o tyle spółka ma problemy z bieżącą działalnością. Okazuje się, że w licznych miastach, w których wozi Uber brakuje przewoźników, którzy chcieliby korzystać z własnych samochodów. Tak więc szefostwo firmy podjęło decyzję o powstaniu spółki zależnej – Xchange Leasing – mającej na celu werbowanie kierowców i namawiać ich na dzierżawienie pojazdów. Oczywiście za skromny procent. Uber nie jest jedynym, który wpadł na podobny pomysł . Tak samo działa bezpośrednia konkurencja czyli Lyft i jej Express Drive. D

"Świat pod lupą" w Polinie

„Świat pod lupą” - tak brzmiał tytuł warszawskich spotkań międzynarodowych, zorganizowanych przez Heinrich Böll Stiftung oraz European Council on Foreign Relations w Muzeum Polin w dniach 3 i 4 czerwca 2016. Grono międzynarodowych ekspertów i intelektualistów dyskutowało o bezpieczeństwie, stosunkach transatlantyckich, społeczeństwie otwartym, prawach człowieka oraz ekonomii, zarówno w wymiarze międzynarodowym, jak i w kontekście zmian odbywających się w naszym kraju. Moją uwagę przykuły dwie debaty dotyczące relacji pomiędzy Europą i USA. Pierwsza - prowadzona przez dyrektora warszawskiego biura ECFR, Piotra Burasa: „Czy Zachód ma przyszłość: Europa i USA w erze niepewności”. Dyskutowali: Ralf Fücks - prezes Fundacji im. Heinricha Bölla, Mark Leonard - dyrektor European Council of Foreign Affairs (ECFR) oraz Judy Dempsey - starszy partner w Carnegie Europe i redaktor naczelna bloga Strategic Europe. Przedstawiona przez nich wizja świata wygląda mało optymistycznie. Ocena stanu konc

Chipsy ponad wszystko

Amerykanie uwielbiają podjadać między posiłkami. Być może zasadne byłoby postawienie pytania czy przypadkiem obywatele Stanów Zjednoczonych nie są uzależnieni od podjadania? Według danych rządowych połowa społeczeństwa zjada od dwóch do trzech paczek przekąsek... dziennie, i to niezależnie od grupy wiekowej. Dzieci i nastolatki spożywają rocznie 1500 sztuk małego co nieco, średnio – 4 porcje dziennie. Nie są to tylko chipsy, paluszki, orzeszki czy chrupki. Dzieciaki chętnie sięgają po zdrowe zakąski jak świeże owoce czy jogurty, uzupełniając w ten sposób dietę pomiędzy trzema podstawowymi posiłkami. Prawdopodobnie robią tak, gdyż są bardziej pilnowane przez rodziców. Niestety wraz z przejściem w wiek nastoletni zdrowe nawyki żywieniowe zanikają. Wśród szeroko pojętych millennialsów, urodzonych między 1982 i 2000 rokiem jedzenie zdrowych przekąsek staje się coraz bardziej problematyczne, choć według badań – radzą sobie lepiej niż poprzednie pokolenia. Średnia spada do 3 porcji dzienni

Kenijski zawrót głowy

Pół wieku po opuszczeniu Kenii przez angielskich kolonizatorów i pozostawienia kraju w rękach tubylców, francuski potentat rynku detalicznego – Carrefour – na nowo postanawia odkryć Afrykę. Konkretnie udało się odnaleźć nowo tworzącą się kenijską klasę średnią, która – jak myślą Francuzi – nie może w pełni korzystać ze swoich przywilejów, skoro nie ma odstępu do supermarketów. W historii, którą chcę opowiedzieć, nie chodzi tylko o otwarcie na przedmieściach Nairobi sklepu, oferującego świeże produkty. Gra toczy się o dominację na rynku, który od dziesięcioleci jest kontrolowany przez rodzime, kenijskie firmy rodzinne. Francuzi nie są pierwszym międzynarodowym koncernem, który próbuje szczęścia w kraju leżącym w cieniu Kilimandżaro. Na miejscu jest już amerykański Walmart (znany dla niepoznaki jako Massmart) i Choppies, botswański gigant z branży spożywczej, który w odróżnieniu od wymienionych już konkurentów wykupił udziały w istniejącej lokalnej marce Ukwala i posiada własną sieć mar

Potężne Indie kontra Google

Władze indyjskie dały już odpór Facebookowi, który jako Free Basics, próbował zdominować rynek dostępu do internetu. Teraz przyszła kolej na następnych potentatów rynku online. Działanie New Delhi ma na celu ochronę wewnętrznej konkurencji przed zakusami globalnych molochów. Nowe regulacje prawne już zyskały miano podatku Google’a. Od 1-ego czerwca każda spółka, która płaci ponad 1 500 dolarów rocznie za emitowanie reklam przez firmę nie działającą na terenie Indii – czyli na przykład Twitter, Facebook czy Google – będzie musiała uiścić 6% od wartości kampanii reklamowej, jako podatek wyrównawczy. W ten sposób rząd indyjski chce położyć rękę na znacznych dochodach, które globalne spółki wyciągają z lokalnego rynku, korzystając same z tego, że działają w krajach o niższych stawkach podatkowych. Jest to konsekwencja przełożeń budżetowych z lutego tego roku. Zgodnie z nowymi przepisami, reklamodawcy będą musieli odliczyć i zdeponować opłaty na rzecz podatku na rządowych kontach. Jest to

Dochód podstawowy w USA

Już wspominałem w jednym z ostatnich artykułów, że Dolina Krzemowa, będąca liderem przemian gospodarczych w Stanach Zjednoczonych, jest owładnięta obsesją dochodu podstawowego. Automatyzacja produkcji, prowadząca do technologicznego bezrobocia wśród amerykańskich pracowników, budzi niepokój. Ponieważ to właśnie w Dolinie Krzemowej rodzi się najwięcej pomysłów, które mogą unieważnić dużą liczbę miejsc pracy w najbliższej przyszłości, miejscowi przedsiębiorcy szukają zadowalających rozwiązań dla kształtu społeczeństwa ery post-pracy. Najbardziej zaawansowane rozstrzygnięcia nad wdrożeniem dochodu podstawowego proponuje inkubator Y Combinator, oferujący na co dzień wsparcie startupom. Liderem projektu została doktor Elizabeth Rhodes, która prowadziła badania nad świadczeniem opieki zdrowotnej i edukacji w biednych dzielnicach Nairobi, stolicy Kenii. Jej podanie zostało wybrane z ponad 1000 zgłoszeń. W procesie rekrutacji odrzucono aplikacje profesorów z Uniwersytetów Oksford, Columbii i

Meandry i mielizny płacy minimalnej

Politycy lubią pozować na dobrych wujków z Ameryki, którzy rozdają pieniądze. Szczególnie gdy można pomóc osobom o najniższych wynagrodzeniach. Zawsze lepiej jest wyjść z inicjatywą podniesienia płacy minimalnej, niż być przymuszonym do jej windowania po ciężkich negocjacjach ze związkami zawodowymi. Nawet małe podwyżki zamykają usta roszczeniowym działaczom. Jednak problem płacy minimalnej jest szerszy i bardziej złożony. Nie każde podwyższenie jest korzyścią dla pracowników i warto mieć podobną myśl z tyłu głowy, gdy dyskusje o stawkach staną się znów elementem politycznej rozgrywki. Średnia krajowa wysokość płacy minimalnej wynosi obecnie w Stanach Zjednoczonych nieco ponad 7,25 dolara za godzinę. Od stycznia 2016 roku wiele stanów podnosi lokalnie płace, celując w powolny wzrost zarobków do 10 dolarów. Jednak nawet taka kwota może być zbyt mała, aby cieszyć się życiem na przyzwoitym poziomie. Dwa stany Kalifornia oraz Nowy Jork już dziś planują, że na początku trzeciej dekady XXI