Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2016

Wszyscy o nich słyszeliśmy, ale wolimy o nich nie wiedzieć

Prawdopodobnie wielkie cywilizacje muszą się żywić pracą niewolniczą, aby trwać w świetności. Tak było w przypadku starożytnej Grecji, gdzie Ateńczycy mogli uprawiać demokrację i filozofię, gdyż pracowali na nich niewolnicy. Nie inaczej było w starożytnym Rzymie, gdy rzesze zniewolonych narodów pracowało na przepych stolicy Imperium i jego znamienitych mieszkańców. Podobnie mit założycielski ostatniego mocarstwa, które ostało się na Ziemi – Stanów Zjednoczonych - był oparty na pracy niewolników, żeby osoby oświecone, pokroju Jeffersona, mogły w spokoju zająć się Deklaracją Niepodległości. Pax Americana trwa, tylko niewolnicy zmienili swoje miejsce zamieszkania. 80% pracowników zatrudnionych w przemyśle tekstylnym, w Bangalore w Indiach, jest imigrantami. Większość z nich nie posługuje się lokalnym dialektem i z trudem znajduje lokum do mieszkania. Sporo firm odzieżowych pozornie idzie swoim pracownikom na rękę, oferując zakwaterowanie na terenie zakładu pracy. Jest tylko jeden haczy

Zostanie po nas plastik...

Była epoka kamienia, potem brązu i żelaza. Czyżby teraz nastała epoka plastiku? W najnowszym numerze magazyny Anthropocene można znaleźć artykuł opisujący, fascynujący wzrost popularności plastiku od połowy XX wieku, od kiedy ludzie zaczęli go produkować i używać. Według prowadzącego badania, Jana Zalasiewicza z Uniwersytetu w Leicester, ilość wytworzonego do tej pory syntetyku pozwala na pokrycie warstwą folii – podobnej do spożywczej - całej naszą planety. Przy założeniu dalszego wzrostu produkcji na podobnym poziomie, w połowie bieżącego wieku, będziemy mogli opasać nasz glob jeszcze kilkoma warstwami. Termin Antropocen - jako nazwa epoki, w której żyjemy - został zaproponowany i spopularyzowany przez zdobywcę nagrody Nobla w 2000 roku, chemika Paula Crutzena. Podsumował on w ten sposób działalność człowieka, który od początku Rewolucji Przemysłowej dokłada wszelkich starań, aby doprowadzić do globalnego ocieplenia, poprzez emisję gazów cieplarnianych. Zespół, kierowany przez Zal

Trawka czy piwo?

Producenci piwa postanowili dołączyć do przeciwników legalizacji marihuany przez kolejne stany Stanów Zjednoczonych. Oczywiście nie robią tego z obawy o mieszkańców, ale z pobudek czysto merkantylnych. Przyczyną jest zagrożenie, że trawka okaże się dla alkoholu, bezpieczniejszą i zdrowszą z alternatywą. Piwo już konkuruje z winem i cięższymi alkoholami, o konsumentów, którzy pragną lekkiego szumu w głowie. Teraz w raz z pojawieniem się w czterech stanach (kolejne sześć będą głosować w tym roku) rekreacyjnego spożywania cannabisu, rywalizacja się zacieśnia. Patrząc na suche liczby, producenci małego jasnego nie powinni się niepokoić. Sprzedaż piwa przyniosła 101 miliardów dolarów, a marihuany zaledwie 2,7 miliarda. Oczywiście wyniki branży piwnej są stabilne od lat, zaś w przypadku trawki – jak przy każdym młodym rynku – dynamika jest zawrotna. Przychody rosną z roku na rok o ponad 70%. Japoński bank inwestycyjny Nomura, zakłada że do 2020 zobaczymy wyniki dwucyfrowe, ale nie bardzo w

Kłopoty amerykańskiego systemu szkolnictwa wyższego

Obecnie istnieje około 5 300 szkół wyższych i uniwersytetów w Stanach Zjednoczonych, począwszy od szkół kosmetycznych, aż po Harvard i Stanford. W całości tworzą „amerykański system szkolnictwa wyższego”, ale daleko im do jakiejkolwiek formy zorganizowania. W rzeczywistości to raczej 5 300 księstw udzielnych. Mimo to amerykańskie szkolnictwo wyższe nadal budzi zazdrość całego świata. Szczególnie, że zagranica patrzy na amerykańskie studia z perspektywy kilkudziesięciu najpopularniejszych uczelni. Prawdziwy obraz edukacji daleki jest od idylli. Koszty studiowania rosną w sposób niekontrolowany, a jakość nauki gwałtownie spada. Maleje odsetek kończących naukę dyplomami, wzrasta poziom obciążenia kredytami studenckimi, na dodatek coraz mniejsza ilość absolwentów może znaleźć pracę. Amerykański system szkolnictwa wyższego jest silnie subsydiowany. Uczelnie otrzymują setki milionów dolarów dotacji bezpośrednich (wpłat dobrowolnych, program wspierania przez alumnów) oraz pośrednich (ulgi

Kilka zdań o pokoleniu Y

Pokolenie Y, zwane też millennialsami, stało się obiektem badań socjologicznych i ekonomicznych, od momentu gdy pierwsi przedstawiciele zaczęli zasilać rynek pracy. Korporacje były zdziwione pojawieniem się ludzi, których nie ciągnie do kariery, wykonują swoją pracę, ale bez przesadnego entuzjazmu poprzednich pokoleń, za to dużo mówią o wartościach, życiu poza pracą oraz chęciach realizacji planów z dala od firmowych kubików. Firma doradczo-księgowa Deloitte postanowiła jeszcze raz przeprowadzić badania, tym razem wśród 7700 przedstawicieli pokolenia Y z 29-ciu krajów. Wynikło z niego, że 25% ankietowanych ma zamiar odejść z pracy w ciągu najbliższego roku, a 44% w ciągu najbliższych dwóch lat. Do 2020 roku tylko 16% zatrudnionych ma zamiar pozostać w swoim obecnym miejscu pracy. Przy okazji badania, okazało się, że kobiety - bardziej niż mężczyźni - są zdeterminowane, aby opuścić korporacje. Według słów Catherine Engelbert, dyrektora generalnego Deloitte, ten niezwykły brak lojalnoś

Powstrzymaliśmy zlodowacenie?

Niemieccy naukowcy przeanalizowali osiem zlodowaceń, które miały miejsce w okresie ostatnich 800 000 lat, aby wyizolować czynniki, które doprowadziły do pokrycia znacznych obszarów Ziemi lodem. Badania opublikowane w Nature, dają poważny argument za tym, że żyjemy w Antropocenie, czyli epoce geologicznej, która w dużej mierze jest kształtowana przez ludzką działalność. Jednym z najbardziej istotnych czynników wyzwalających epokę lodowcową jest eliptyczny kształt orbity, po której porusza się Ziemia. A dokładnie jej ekscentryczność, czyli moment, gdy nasza planeta jest najbardziej oddalona od Słońca. Wówczas brak ciepła wyzwala odkładanie się lodu i w dłuższej perspektywie prowadzi do rozpoczęcia epoki lodowcowej. Okazuje się jednak, że działalność człowieka łagodzi ten efekt. Szef badań, Andrey Ganopolski, twierdzi, że ludzie byli zagrożeni zlodowaceniem planety tuż przed początkiem Rewolucji Przemysłowej. Jednak w związku ze wzmożoną emisją dwutlenku węgla przez ostatnie dwa stuleci

Indie kolebką śmiertelnej bakterii

Co roku świat obiega informacja o jakiejś groźniej chorobie, która zagraża ludzkości. Mieliśmy już ptasią i świńską grypę, SARS, MERS oraz niezwykle groźną epidemię eboli. Nie mam zamiaru wyśmiewać realnych zagrożeń tylko dlatego, że media muszą mieć jakąś mrożącą krew w żyłach sensację, aby kontrolować poziom stresu w w społeczeństwie. Nie chciałbym również bagatelizować groźby zakażenia, skoro jest ono realne. Melioidoza jest wysoce zakaźną chorobą rozpowszechnioną w Indiach. Tak wynika z nowego raportu naukowców Uniwersytetu Oksfordzkiego. Nie rozpoznana i nie leczona, może doprowadzić do śmierci w ciągu zaledwie dwóch dni od zarażenia. Poprawne zdiagnozowanie melioidozy jest szczególnie trudne, co powoduje że wypadki zakażenia są w znacznym stopniu zaniżone. W raporcie, opublikowanym w czasopiśmie Nature Microbiology, wszechobecność w Indiach melioidozy została sklasyfikowana jako "endemiczna, ale wyraźnie niedoszacowana”. Według słów Davida Dance’a z Uniwersytetu Oksfordzk

Automat z opowiadaniami

Grenoble to nieduże - jak na francuskie warunki - miasto, liczące prawie 160 tysięcy mieszkańców. Wikipedia podaje, że to jedno z największych centrów naukowych, gdzie kształci się około 60 000 studentów. Gdy wpiszecie słowo Grenoble do przeglądarki, ta od razu podpowie „airport”, co jest o tyle słuszne, że miasto jest idealnym miejscem przesiadkowym, dla chcących odpoczywać w ośrodkach narciarskich Alpe d’Huez czy Les Deux Alpes. Zanim jednak udacie się szusować na alpejskich trasach, polecam – za radą z The New Yorkera – odwiedzić miejscowe centrum informacji turystycznej. W hallu można się natknąć na, tradycyjnie wyglądający, szaro-pomarańczowy automat wydający numerki. Maszyna nazywa się “Distributeur d’histoires courtes” („Dystrybutor krótkich historii”) i posiada trzy przyciski, oznaczone cyframi: 1, 3 i 5, adekwatnie do czasu czytania opowiadania. Po naciśnięciu guzika, automat wydaje – przypominający paragon – arkusz zadrukowany jedną z sześciuset, oryginalnych, krótkich opow

Uczelnie na cenzurowanym

Amerykański rząd postanowił się wziąć za tykającą bombę, jaką stanowi bilionowej wielkości zadłużenie studentów. Aktywność władz jest zrozumiała, gdyż to federalny Departament Edukacji, jest odpowiedzialny za udzielanie kredytów studenckich. Przede wszystkim rozpoczęto od rygorystycznych dochodzeń w sprawie nieuczciwych praktyk rekrutacyjnych uczelni. Chodziło o zamknięcie szkół, dokonujących oszustw poprzez okłamywanie studentów na temat ich szans na znalezienie pracy po ukończeniu uczelni i w ten sposób wyłudzających kredyty studenckie. Taki los spotkał między innymi 28 oddziałów Corinthian Colleges. Szkoły zostały zamknięte, ale został problem zadłużenia studentów. Departament Edukacji ogłosił, że kilkumilionowe długi zostaną darowane. Jednak według raportu Wall Street Journal w ciągu ostatniego pół roku zgłosiło się ponad 7500 pożyczkobiorców, zadłużonych w sumie na 164 miliony dolarów, którzy ubiegają się o umorzenie długów twierdząc, że zostali oszukani przez uczelnie. Wszyscy

Jednorożce w potrzasku

Ostatnie zawirowania na rynkach finansowych mogą być zabójcze dla startupów. Amerykańskie indeksy giełdowe zaczęły 2016 od najgorszych dwutygodniowych spadków w historii. S&P 500 spadł o 8% w ciągu pierwszych 10 dni sesyjnych, tylko jeden punkt procentowy mniej stracił technologiczny S&P. Dla rynku IPO, czyli ofert publicznych, które chciałyby zaistnieć na parkiecie, to wieści najgorsze z możliwych. Jak wyliczył magazyn Fortune, od 2012 do 2014 na rynku giełdowym zadebiutowało 36 projektów startupowych wspieranych przez venture capital. W zeszłym roku – z powodu zadyszki rynku w sierpniu – na parkiecie zobaczyliśmy tylko 23 nowe spółki. Reszta wstrzymała się z obawy przed zbyt niską ceną debiutu. W kontekście dalszej przeceny rynku, ta strategia okazuje się zwodnicza. Kolejka się piętrzy, czekają w niej Uber, Airbnb czy Hello Fresh oraz 170 mniej znanych spółek. Szerszy obraz rynku startupów nie zachęca do kupowania ich akcji po debiucie. Oto przykłady: Zynga straciła 75% ce

Ufamy Google'owi, a i tak wolimy Facebooka

Według badań rynkowych Edelmana, aż 63% respondentów – 33 000 ankietowanych z 28 krajów – bardziej ufa wiadomościom dostarczanym przez Google’a, niż przez serwisy internetowe gazet. Jest to prawdziwy paradoks, gdyż Google nie tworzy przecież własnych doniesień, a jedynie agreguje informacje pobrane ze stron internetowych wydawnictw. Jedyne, w co ingeruje, to formatowanie nagłówków, aby były lepiej zoptymalizowane dla potrzeb wyszukiwarki internetowej - krótsze i zawierały więcej faktów (stąd prawdopodobnie zaufanie). Inne platformy prasowe – czy media społecznościowe, jak Facebook – chcą, aby ich wiadomości były bardziej otwarte na interpretację, komentarze, aby nie pozostawiały odbiorcy obojętnym. Może właśnie dlatego Facebook tak bardzo stara się, aby strumień wiadomości od wydawców przechodził przez jego serwis, w czym wyraźnie wyprzedza Google’a. Potwierdzały by to kolejne dane z raportu: 78% ludzi ufa informacjom udostępnionym przez znajomych, i to w stopniu dużo większym, niż g

Praca kobiet (i nie tylko) zagrożona

p>W momencie gdy społeczeństwa uświadomiły sobie istnienie dysproporcji w wynagradzaniu kobiet i mężczyzn, piastujących podobne stanowiska, zaczęła działać obywatelska presja na zmniejszenie nierówności. Podobnie miała się rzecz z ograniczoną ilością kobiet na najwyższych stanowiskach kierowniczych w dużych korporacjach. Parlamenty kolejnych państw przegłosowują ustawy kwotowe, mające zapewnić paniom większy udział w gremiach zarządczych. Tymczasem jak wynika z raportu Przyszłość Zatrudnienia , opublikowanego przez Światowe Forum Ekonomiczne, tendencje rozwoju globalnej gospodarki mogą ponownie pogorszyć pozycję kobiet na rynku pracy. Nowe dane sugerują, że najszybciej rosnącymi branżami w najbliższym czasie będą: architektura, inżynieria, programowanie oraz szerzej pojęte nauki techniczne i matematyczne. Tak więc, będziemy obserwować wzrost zatrudnienia w sektorach, w których historycznie kobiety są niedoreprezentowane. W ujęciu globalnym, panie stanowią jedynie 23% pracujących w

62 kontra 3,6 miliarda

62 najbogatsze osoby na Ziemi posiadają więcej bogactwa niż 3,6 miliarda ludzi. Raport opublikowany przez Oxfam, organizację charytatywną walczącą z ubóstwem sugeruje, że kontrolują oni ponad połowę majątku naszej planety. Powyższe proporcje bardzo się ostatnio zmieniły na niekorzyść. Jeszcze w 2010 roku, potrzeba było aż 388 osób, aby zrównoważyć majątek najbiedniejszej połowy mieszkańców globu. Od tego czasu bogacze zwiększyli swoje majątki o 44%, a dolna połowa straciła 41%. Jak widać wyraźnie nie działa zasada, głoszona przez neoliberałów, ze wzrost bogactwa powoduje zmniejszenie biedy. Wraz z przypływem, tylko luksusowe jachty idą w górę, skromniejsze łupinki zalewa fala. Najbogatsi ludzie powiększają swoje majątki dzięki rajom podatkowym oraz ekskluzywnym usługom zarządzania majątkiem, niedostępnym dla zwykłych śmiertelników oraz z dala od wpływów rządów oraz urzędów skarbowych. Nierówność ekonomiczna nie jest zagrożeniem tylko dla najbiedniejszych, ale szkodzi rozwojowi gospo

Indie uciekają w innowacyjność

Trzeba przyznać, że premier Indii, Narendra Modi potrafi zadbać o odpowiedni charakter swoich wystąpień. Inauguracja planu „Startup India” było wydarzeniem starannie wyreżyserowanym. Atmosferę zaczęto podgrzewać już miesiąc wcześniej, aby długo wyczekiwaną kulminację mogło obejrzeć 1500 przedsiębiorców i inwestorów, dla których zdobycie zaproszenia było prawdziwym wyzwaniem.  Premier Modi nie zawiódł słuchaczy. 45-cio minutowe wystąpienie na temat wsparcia rządu dla sektora nowych, innowacyjnych przedsięwzięć zostało przyjęte owacją na stojąco. Proponowane rozwiązania mają dotyczyć kilku obszarów: podatków, usprawnienia procesu zakładania startupu, reformy patentowej, finansowania, szkoleń oraz budowy inkubatorów dla nowych idei. Wszystkie szczegóły planu działania nie są znane. Oczywiście diabeł może tkwić w szczegółach, a wielu inwestorów i przedsiębiorców liczyła na więcej, ale wydaje się, że program odpowiada na wiele potrzeb sektora technologicznego. W kwestii obciążeń fiskalny

Chiński dobrobyt

Jedna trzecia bogactwa Chin jest skupiona w rękach 1% gospodarstw domowych, zaś 25% domostw o najniższych dochodach – posiada tylko 1% majątku kraju. Takie dane przynosi raport Uniwersytetu Pekińskiego badający dobrobyt ludności Państwa Środka. Został on opublikowany na podstawie badań prowadzonych od 2010 roku, obejmującego blisko 15 000 gospodarstw domowych w 160 regionach. Dynamika poziom nierówności Chin może dziwić. Pod koniec lat 70. przywódca Deng Xiaoping zasłynął zdaniem „Pozwólmy ludziom się bogacić”. Prawdopodobnie nie wiedział, jak szybko jego słowa zostaną przekute w czyn. Z drugiej strony raport Credit Suisse, na temat światowego bogactwa z 2015 roku, wskazuje że najbogatszy 1% kontroluje ponad 50% światowego majątku, zaś 70% populacji dorosłych jest właścicielem mniej niż 10 000 dolarów. W świetle powyższych danych chińskim nierównościom daleko do poziomów światowych. Głównym parametrem, na którym skupia się raport Credit Suisse jest – krytykowany przez Piketty’ego, j

Mroczna Dolina Krzemowa

Większości śmiertelników Dolina Krzemowa jawi się jako baśniowa kraina. Technologicznie zaawansowaną, kipiącą energią i pomysłami. Nastawioną na konkurencję, wymianę myśli i idei oraz pełną pionierskiego zapału, tak potrzebnego przy tworzeniu Nowego Wspaniałego Świata. Rzeczywiście, wydarzenia dziejące się w Kalifornii mogą przyprawić o zawrót głowy. Kolejne startupy powstałe z pomysłu, kończą na wartych miliardy dolarów przedsiębiorstwach. Ten nowy świat, gdzie do pracy można przyjść w bluzie z kapturem i japonkach, a brak sformalizowanej struktury firmy ma zapewnić jej przejrzystość oraz skłaniać do wymiany uwag i pomysłów skrywa swoje grzeszki, które ni jak przystają do wyobrażeń o wolności i otwartości. W świecie Doliny Krzemowej głośnym echem odbił się proces wytoczony przez Ellen Pao, swojemu byłemu pracodawcy, firmie gromadzącej venture capital do finansowania startupów, Kleiner Perkins Caufield & Byers. Powodem starcia w sądzie były zarzuty o dyskryminację ze względu na p

Równouprawnienie po niemiecku

Za odpowiedź czy powinno się wyrównywać szanse kobietom, dążącym do najwyższych stanowisk w firmach, niech posłuży opis wydarzenia z 2001 roku. Na zaproszenie Europejskiego Kongresu Kobiet Biznesu, w obecności około 1000 uczestniczek, ówczesny dyrektor finansowy Deutsche Banku i przewodniczący rady nadzorczej - Clemens Börsig, miał czelność zaproponować, aby panie powściągnęły swoje ambicje i zamiast myśleć o karierze na szczytach spółek, skupiły się na zarządzaniu na średnich szczeblach. Na szczęście tego typu wypowiedzi już się nie zdarzają. Dziś jest oczywiste, że kobiety są godne miejsca w zarządach, a ich kwalifikacje akademickie i zawodowe są równe mocne, jak mężczyzn. Obecnie presja polityczna i społeczna jest zbyt wielka, aby odmówić paniom dostępu do stanowisk kierowniczych, najlepszych miejsc pracy i, w konsekwencji, władzy. W maju zeszłego roku niemiecki parlament uchwalił ustawę "o równym udziale kobiet i mężczyzn na stanowiskach kierowniczych w sektorze prywatnym i

Indie. Obraz rynku e-handlu

Zagraniczne platformy e-handlu, działające na rynku indyjskim, zderzyły się z nietypowym – jak dla siebie – problemem. Mniej więcej połowa klientów Amazona płaci za dostarczane towary w gotówce. Logistyka giganta z Seattle w Indiach jest złożona z sieci drobnych sklepików, które służą jako punkty odbioru (za co Amazon płaci skromne prowizje) lub okienek pocztowych, India Post. Skoro klienci preferują gotówkę, w związku z tym obowiązuje system płacę-przy-odbiorze, który wydłuża znacznie czas obrotu pieniądza. Sporym kłopotem są też wysokie koszty zwrotów zamawianych towarów. Okazuje się, że kupujący, którzy zamawiają towary, ale nie płacą za nie od razu, mają mniejsze poczucie zakończenia transakcji. W związku z tym są w stanie rozmyślić się podczas płacenia w punkcie odbioru. Rozliczanie się gotówką za zamówienia onlinie nie wynika z mody albo przemyślnej strategii. Tylko 60%   populacji ma konta w banku, a popularność kart kredytowych jest jeszcze mniejsza. Rząd premiera Narendry Mod

Dlaczego kobiety nie rządzą w korporacjach?

Na początek: truizm: kobiety są w zdecydowanej mniejszości na najwyższych piętrach korporacji. Dlaczego? Dwie badaczki, Hermina Ibarra i Otillia Obodaru, postanowiły przeanalizować tysiące ocen 360 stopni, zebranych w ramach programu szkolenia najwyższej kadry zarządzającej instytutu Insead, w ciągu pięciu lat. Celem kwerendy było znalezienie wszystkich cech, wskazanych przez oceniających, w których kobiety otrzymały gorsze noty od mężczyzn, aby uzasadnić przyczynę braku awansu na najwyższe posady. Ku zaskoczeniu badaczek, okazało się, że kobiety – jako grupa – przyćmiły mężczyzn w większości mierzonych atrybutów przywódczych. Był tylko jeden wyjątek – jak się okazało – przeważający. Kobiety były postrzegane (słowo-klucz: postrzegane) - czyli pozostali oceniający uważali je - za mniej wizjonerskie. Definicja bycia wizjonerem: zdolność do rozpoznania nowych szans oraz zagrożeń w otoczeniu i zaproponowanie strategicznych kierunków rozwoju dla przedsiębiorstwa. Przy głębszej analizie

Świat zakupów online

Był taki moment na przełomie XX i XXI wieku, gdy wydawało się, że zakupy online i sklepy internetowe w szybkim tempie wyprą tradycyjne placówki handlowe. Charakterystycznym przejawem tej rywalizacji był pojedynek księgarni Barnes & Noble z Amazonem, który odbierał klientów i udziały rynkowe. Pamiętam wyjątkowo optymistyczne raporty o rozwoju e-handlu w wydaniu firmy konsultingowej EY, które zwiastowały, że do 2008 roku połowa sprzedaży detalicznej będzie się odbywać w internecie. Tak się wówczas nie stało. Po pęknięciu bańki internetowej ze wszystkich zeszło powietrze. Kilka prężnych firm, które miały podbić rynki handlu on-line zbankrutowało. EY zawiesiło nawet wydawanie raportu, dotyczącego e-handlu. Wszyscy zrozumieli, że nie ma drogi na skróty i nie da się zbudować w szybkim czasie internetowej przeciwwagi dla gigantów handlu detalicznego. Sklepy tradycyjne odetchnęły z ulgą, uznając że konkurencja z sieci nie jest dla nich groźna. Tylko nieliczni wyciągnęli wnioski z pierwsze

Jak kantują szkoły prawa

Jak podają amerykańskie media, w środowiskach prawniczych pojawiały się ostatnimi laty pogłoski, że niektóre szkoły prawa fałszują statystyki, dotyczące szansy na karierę oraz zarobków swoich absolwentów. Wszystko to po to, aby przyciągnąć większą ilość chętnych i podwyższać czesne. Do tej pory nikt nie przywiązywał większej wagi do powyższych zarzutów. Tymczasem grupa absolwentów Szkoły Prawa im. Thomasa Jeffersona z San Diego już w 2011 roku złożyła pozew przeciwko swojej alma mater . Byli studenci oskarżają uczelnię o oszustwa, zaniedbania oraz naruszenie statusów stanowych poprzez manipulowanie statystykami, celowo podwyższającymi ilość osób, które znajdują pracę w krótkim czasie zaraz po studiach. Według skarżących szkoła reklamowała, że pracuje 60% absolwentów, podczas gdy w raportach, przygotowywanych dla władz stanowych, podawała 46%. Do sądów trafiło kilkanaście podobnych pozwów absolwentów, którzy czują się poszkodowani przez własne uczelnie. Jednak sprawa szkoły Thomasa J

Rzeź jednorożców

Oczywiście nie chodzi o zawieszenie serialu My Little Pony, a prawdziwe zwierzęta – o ile w ogóle istniały – już dawno zostały przetrzebione. Jednorożec to przydomek startupu, którego kapitalizacja przekracza 1 miliard dolarów. Już kilka razy - w ramach bloga – podejmowałem problem gorączki, która ogarnia inwestorów na dźwięk słowa startup. Miliony dolarów płyną nieprzerwaną strugą głównie do Doliny Krzemowej (ale nie tylko) i pomagają pompować nową bańkę spekulacyjną. Okazuje się jednak, że pojawiają się pierwsze obawy. Powody zaniepokojenia są dwa. Po pierwsze gigantyczne spadki na giełdach od początku roku, każą przejrzeć wszystkie aktywa pod względem opłacalności. Po drugie, w czwartym kwartale zanotowano zmniejszenie globalnego napływu nowych środków do startupów. Po rekordowym III kwartale, który zamknął się wynikiem 38,8 miliardów dolarów, nastąpił gwałtowny spadek do 27 miliardów. To najgorszy wynik od III kwartału 2014. Dodatkowo spadła też ilość mega rund finansowania, cz

Skandynawski tacierzyński

W 1974 roku, Szwecja była pierwszym krajem na świecie, który zastąpił urlop macierzyński rodzicielskim, co oznaczało, że każde z rodziców mogło z niego skorzystać, chcąc zajmować się wychowaniem dzieci. Nowe prawo nie zmieniło zasadniczo tradycyjnego podziału ról w opiece nad dzieckiem. Mimo, że kobiety nie musiały już korzystać z macierzyńskiego, ich partnerzy nie kwapili się przejęciem obowiązków wychowawczych. Nielicznym, którzy się skusili, przyszywano łatkę „aksamitnego tatusia”.  W celu zmiany nastawienia części społeczeństwa, szwedzkie rząd wprowadził, w 1985 roku, urlop tacierzyński, zwany też „tatusiowym udziałem”. Posiłkując się rozwiązaniem wprowadzonym przez Norwegów, dwa lata wcześniej. Nowe rozwiązanie powodowało, że ojcowie otrzymali 30 dni płatnego urlopu, pod warunkiem, że przeznaczą go na pozostanie w domu z dzieckiem. Gdyby rodzic nie zdecydował się na wzięcie wolnego – urlop przepadał, nie można było go scedować na matkę. Wprowadzenie tacierzyńskiego spowodowało wz

Nauki ścisłe i kobiety

Wiele kampanii reklamowych, korporacyjnych - ale też społecznych – zakłada, że kobiety będą zainteresowane naukami ścisłymi jedynie wówczas, gdy powiąże się zachętę z rolami płciowymi. Dwa przykłady. Reklama IBM „Zahakuj swoją suszarkę” , sugerująca że kobiety mogą wykorzystać swoją wiedzę, do rozwiązywania problemów o ile są one związane z urządzeniami kosmetycznymi. Fala krytyki, jaka spadła na korporację, była zasłużona, zmuszając IBM do przeprosin i wycofania się rakiem, ale to i tak nic w porównaniu z pasztetem upichconym przez Komisje Europejską.  Spot „Nauka: dziewczęca rzecz!” jest tak koszmarnie kiczowaty i seksistowski, że aż trudno sobie wyobrazić, iż mógłby zachęcić którąkolwiek kobietę do podjęcia studiów na politechnice. Problem różnorodności w nauce istnieje i skoczne, różowe reklamówki, czy filmy z fruwającymi suszarkami w żaden sposób go nie rozwiążą. Dane statystyczne dla amerykańskich uczelni pokazują, że odsetek kobiet studiujących nauki ścisłe w ciągu ostatnieg

Amazon monopolistą samopublikacji

Penguin Random House, największy wydawca książek na świecie, rezygnuje z działu publikowania stron przez samych autorów. Platforma zwana Author Solutions, dzięki której każdy mógł wydrukować swoją książkę, została kupiona od nie wymienionego z nazwy stowarzyszenia w 2012 roku za kwotę 116 milionów dolarów. Był to wówczas bardzo odważny i perspektywiczny ruch, gdyż analitycy wyceniali przyszłą wartość sektora na 52 miliardy dolarów. W tym tygodniu prezes Markus Dohle oświadczył, że PRH skupi się od teraz na swojej podstawowej działalności. Posunięcie Penguina może się wydawać zaskakujące. Szczególnie, że branża samopublikacji osiągnęła w 2015 roku 18% całego amerykańskiego rynku wydawniczego, którego przychody szacowane są na około 30 miliardów dolarów. Oczywiście na decyzję PRH mógł wpłynąć fakt, że rynek wydawniczy przechodzi trudne czasy, nie generując dużych wzrostów. Tym niemniej właśnie w samopublikowaniu upatrywano szansę na odbicie branży. Prawdopodobnie Penguin Random House

Rynek przejęć wart 5 bilionów

W zeszłym roku ogólna wartość przejęć i łączenia się koncernów sięgnęła rekordowych 5 bilionów dolarów. To więcej o 1/3 w stosunku do zeszłego roku. Obecny wynik jest też lepszy od poprzedniego rekordu z 2007 roku o blisko 0,5 biliona dolarów. Pomimo znaczącego wzrostu inwestycji na rynku azjatyckim, Stany Zjednoczone nadal skupiają gros pieniędzy przeznaczonych na zakup i przejęcia firm. W 2015 roku było to 49% (2,5 biliona dolarów) globalnej kwoty, w 2014 „tylko” 40%. Przewaga rynku amerykańskiego nad pozostałymi jest przygniatająca. Chiny przyciągnęły inwestycje warte 650 miliardów, a Wielka Brytania 450 miliardów dolarów. Duży skok wartości rynku M&A zanotował region Azja-Pacyfik, po raz pierwszy przekraczając pułap 1 biliona dolarów, do poziomu 1,3 biliona, co stanowi wzrost o 0,5 biliona w stosunku do rekordowego, poprzedniego roku. Kolejne rekordy padły pod względem ilości transakcji powyżej 10 miliardów (69 w 2015), oraz powyżej 50 miliardów (10). Czołowymi sektorami, w

Arabia Saudyjska kontra Iran (część 2)

Być może, aby dobrze zrozumieć istotę ostatnich zajść na linii Teheran – Rijad, trzeba poszukać odpowiedzi na pytanie, który odłam Islamu powinien dominować na Bliskim Wschodzie: szyici czy sunnici. Historia podziału w łonie najmłodszej religii monoteistycznej sięga roku 632, daty śmierci Mahometa. Sukcesorzy proroka, próbowali rozstrzygnąć, kto powinien ponieść sztandar nowej wiary. Sunnici nalegali, aby u steru stanął najbardziej wykwalifikowany i mający posłuch przywódca. Szyici, zwani też partią Alego, woleli, aby kolejni władcy pochodzili z rodziny proroka. Według nich następcą miał być Ali, zięć Mahometa. Obie strony sięgnęły po argument siły. Najpierw, w roku 661, został skrytobójczo zamordowany Ali, a potem - w bitwie pod Karbalą (681) - sunnici rozgromili wojska szyitów, mordując wnuka Mahometa, Husajna. Sunnici zdobyli władzę polityczną, a także utrwalili monopol religijny w całym świecie muzułmańskim. Obecnie stanowią 85% - 90% populacji wyznawców Islamu. Szyici stali się u

Arabia Saudyjska kontra Iran

Wydarzenia, które miały miejsce 2-ego stycznia w Arabii Saudyjskiej wydają się być proste. Rząd w Rijadzie zdecydował się na wykonanie wyroków śmierci na 47 złapanych bojownikach Al-Kaidy. Centralną postacią dramatu jest duchowny Nimir al-Nimir, domniemany przywódca siatki, szyicki dysydent, oskarżanym przez Saudów o werbowanie, zbrojenie i finansowanie terrorystów. To jego śmierć prowadzi, dzień później, do burzliwej demonstracji na ulicach Teheranu, w wyniku której rozwydrzony tłum plądruje ambasadę saudyjską. 4-ego stycznia, Arabia Saudyjska zrywa wątłe nici dyplomatycznej i gospodarczej współpracy z Iranem i namawia pozostałe państwa z arabskiej, sunnickiej, koalicji do podobnego kroku. Tyle bieżąca chronologia. Większość komentatorów obawia się, że nowa odsłona irańsko-saudyjskiego konfliktu, mocno uderzy w rozmowy pokojowe w sprawie Syrii, które miały się rozpocząć pod koniec tego miesiąca. Dla przypomnienia: Iran popiera prezydenta Baszara al-Assada, zaś Arabia Saudyjska wspom

Śmierć z powodu butów sportowych

Amerykanie są gotowi zabijać się nawzajem z powodu butów. Choć można sobie wyobrazić wiele motywów, które mogą pchnąć kogoś do morderstwa, nawet wytłumaczyć przyczynę jako nieszczęśliwy wypadek - jednak prawda jest porażająca: nosząc modne obuwie – można stać się ofiarą zabójstwa. Według danych zaczerpniętych z filmu dokumentalnego „Sneakerheadz”, o subkulturze kolekcjonowania butów sportowych, rocznie ginie 1200 osób, które są owładnięte obsesją posiadania butów. Autorzy dokumentu sugerują, że pośrednim czynnikiem wyzwalającym przemoc, jest maszyna marketingowa, która przekształciła zwykłe trampki w przedmiot uwielbienia i pożądania. Reżyser - David T. Friendly – twierdzi, że dane o liczbie zgonów są zbierane przez przeciwników strategii rynkowych największych firm obuwniczych. W trakcie realizacji producenci próbowali dotrzeć do prawdziwych statystyk, dlatego jak podkreślają, dane zawarte w filmie są jedynie szacunkowe. Jednak jak podkreśla reżyser, nawet jeśli prawdziwe liczby by

Wysportowani Amerykanie

Potoczne opinie każą nam wyobrażać sobie amerykańskie dzieci jako mające dużą nadwagę, przywiązane do telefonu komórkowego i serwisów społecznościowych, z których nie wychodzą nawet na moment. Obiegowe wyobrażenia mają jednak to do siebie, że są najczęściej nieprawdziwe. Prawie 40 milionów amerykańskich dzieci uprawia sporty zespołowe w klubach szkolnych, przyszkolnych, rejonowych lub prywatnych. Dla wielu z nich oznacza to: treningi kilka razy w tygodniu (nawet do późna w nocy), mecze weekendowe oraz silną konkurencję, z pozostałymi zawodnikami, o miejsce w podstawowym składzie. Bycie w drużynie równa się dodatkowymi godzinami spędzonymi w wyjazdach na turnieje. Eksperci szacują, że rodziny wydają rocznie około 10 miliardów dolarów na podróże sportowe swoich pociech. Dodatkowym, szybko rosnącym, rynkiem – szacowanym na 6 miliardów dolarów – jest prywatny coaching młodych sportowców, który ma zapobiec wypaleniu i utrzymać emocje pod kontrolą. Co ciekawe większość rodziców nie zachęc