Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2015

W Dolinie Krzemowej, na zakupach

Jakiś czas temu pisałem o obawach milionera Marka Cubana, jakie żywi on względem kondycji rynku stratupów. Płytkiego, przewartościowanego, z dużą ilością niedoinformowanych inwestorów. Okazuje się, że nie wszyscy podzielają, tę pesymistyczną wizję. Na przykład - amerykańskie fundusze emerytalne. Zarządzający nimi nie chcą stracić okazji na ponadprzeciętne zyski na rynku, skupiającym w błyskawicznym tempie nieprawdopodobne kwoty. Jednak Wall Street nie chce inwestować bezpośrednio w konkretne pomysły. Rozwiązaniem jest przekazywanie środków za pomocą funduszy venture capital, które wcześniej dobrze przejrzały dostępne oferty i dały projektom swoje błogosławieństwo. Utworzona nawet specjalny serwis CB Insight, który trzyma rękę na pulsie w skomplikowanym i rozproszonym świecie startupów. Historycznie rzecz biorąc jest to bardzo dobry pomysł. Fundusze venture capital dokonały wcześniej doskonałych wyborów w rodzaju Facebooka czy LinkedIn’a. Teraz to doświadczenie procentuje i powoduje, ż

Finowie zmienią sposób nauczania?

Finlandia ma jeden z najlepszych systemów edukacyjnych na świecie. Zawsze znajduje się wysoko w testach z matematyki, czytania czy nauki w prestiżowym rankingu PISA, stworzonym przez OECD. Tym niemniej Finowie nie zamierzają osiąść na laurach. Ich kolejnym celem jest zmiana samego systemu nauczania. Rozważana jest propozycja usunięcia przedmiotów lekcyjnych i zastąpienie ich nauczaniem zjawisk. Już teraz w jednej z helsińskich szkół pilotażowo zastosowano nowy program. Zamiast normalnej siatki przedmiotów, młodzi Finowie przyswajają - na przykład - pojęcie Unii Europejskiej, a ono obejmuje naukę języków, historii, polityki czy geografii. Ideą nowego podejścia jest powiązanie różnych przedmiotów ze sobą, aby uczniowie rozumieli sens nauczania. Koniec z planem lekcji, gdzie chemia sąsiaduje z historią, gimnastyką i matematyką. Zwolennicy przekonują, że obecnie młodzież ma - dzięki komputerom, a nawet telefonom - dostęp do olbrzymich składnic wiedzy. Problemem jest raczej nie jej przyswoj

Chińskie robotnice zmienią świat

Strajki i niepokoje pracownicze pochłaniają chińską gospodarkę. Powodem jest spowolnienie światowej gospodarki, które zmniejszyło popyt na chińską produkcję. Właściciele fabryk coraz częściej zalegają z wypłatami. Zmiany demograficzne powodują kurczenie się zasobów siły roboczej, która na dodatek jest coraz bardziej świadoma swojej wartości i potrafi się zorganizować poprzez media społecznościowe. Do tej pory wentylem bezpieczeństwa były oficjalne związki zawodowe, najczęściej powiązane z zarządami przedsiębiorstw, które wchłaniały protestujących, ale potrafiły ich zneutralizować. Największa procentowy udział ilość strajków - 40% z 1171 - od połowy 2011 do końca 2013 roku miały zakłady przemysłu wytwórczego. Właśnie w nich najszybciej rosła liczba zatrudnianych kobiet. Pracownice chińskich fabryk są często postrzegane jako uległe i łatwe do zarządzania. Opuszczają domy na prowincji jako nastolatki, aby polepszyć swoje życie, a trafiają do okręgów przemysłowych, gdzie czeka na nie niema

Kanały na życzenie w Kanadzie

Poczynając od marca 2016, Kanadyjczycy będą mieli unikalną szansę, by do podstawowego pakietu oferowanego przez operatorów telewizyjnych dobierać sobie tylko te programy, które chcą oglądać. Tak postanowiła Kanadyjska Komisja Radiowo-Telewizyjna. Istnieje duża szansa, że kosmiczne ceny abonamentów telewizyjnych zaczną spadać. Skończy się sytuacja gdy klient ma kilkaset kanałów, a faktycznie skupia uwagę na kilkunastu, płacąc za wszystkie. Jest ponadto szansa dla innych krajów, aby podejrzeć kanadyjskie rozwiązanie i spróbować implementacji u siebie. Oczywiście operatorzy bronią obecnego układu, argumentując, że arbitralna decyzja Komisji spowoduje spadek dochodów, co pociągnie za sobą nieuniknione zwolnienia. Łatwo jednak zauważyć, że pomysł z obcięciem etatów był by klasycznym strzeleniem sobie w kolano. Wszak wiadomo, nie od dziś, że każdy bezrobotny marzy o opłacaniu abonamentu telewizyjnego. Jednak, żeby nie było, że jest tak kolorowo. Kanadyjska komisja postawiła kilka warunków,

Kobiety prezesi

O obecnej roli kobiet w biznesie wiadomo niemal wszystko. Są gorzej wynagradzane (80% pensji) od mężczyzn na identycznym stanowisku i z podobnym zakresem obowiązków. Mają mniejsze szanse, aby przebić się w hierarchii, zaś bez specjalnych ustaw kwotowych ich udział w zarządach firm nie sięga ponad 23%. Jest to wynik Wielkiej Brytanii, która ma najwyższy odsetek kobiet w gremiach zarządzających wśród krajów, które nie posiadają żadnych regulacji prawnych w tym kierunku. Przy zachowaniu obecnej tendencji, oraz bez specjalnych regulacji, wyrównanie płci w składach zarządów może nastąpić dopiero w drugiej połowie XXI wieku. Tymczasem kobiety stanowią przewagę wśród studiujących, zarówno pod względem liczby, ale też wyników. Muszą udowodnić, że znają się lepiej i potrafią więcej, jeśli chcą zbić korporacyjny sufit, którego istnienie negują nawet te z menadżerek, którym ta sztuka się udała. Z drugiej strony mówi się, że to właśnie kobiety powinny rządzić światem finansów, ponieważ są bezpiec

Kropla drąży skałę

Można było by powiedzieć po prostu, że pewien mieszkaniec Seattle oszalał. Ale po kolei. Bohater dzisiejszego wpisu nazywa się Dan Price i jest założycielem oraz prezesem firmy przetwarzającej płatności kartami kredytowymi, Gravity Payments. Ów dżentelmen przeczytał  raport , którego twórcy przekonywali, że pracownicy zarabiający poniżej 70 000 dolarów rocznie, mogą stać się szczęśliwsi – zarabiając więcej pieniędzy. Price wyszedł naprzeciw tezom badania i podwyższył wszystkim zatrudnionym uposażenia do granicy 70 000 dolarów. Dla zapewnienia finansowania nowego systemu płac, Price przeznaczył sporą część przewidywanych tegorocznych zysków, a także obniżył swoje własne wynagrodzenie z 1 000 000 do 70 000 dolarów. Prezes komentował swoje zachowanie: „Budżet na wynagrodzenia prezesów w porównaniu do podstawowych pensji pracowników jest jednocześnie śmieszny i absurdalny”. Rzeczywiście w Stanach Zjednoczonych, prezesi zarabiają 350 krotność pensji przeciętnego zatrudnionego (12 259 894 do

Czy smartwatch zmieni świat?

Prezentacja najnowszych produktów Apple’a – zegarka i nowego Macbooka, nie pozostawiła obojętnymi zarówno dziennikarzy zajmujących się nowinkami technologicznymi, jak i zwykłych internautów. W sieci zawrzało. W Polsce, póki co wykluczonej z mapy dystrybucji smartwactha z jabłuszkiem, dyskusja była raczej jednostronna. Ładne, drogie, niepotrzebne. Szczególnie uwypuklana, była kwestia ceny nowego macbooka. Rzeczywiście trudno nie odmówić racji, takiemu stanowisku.  W USA większość serwisów technologicznych zajęła się macbookiem bardziej przychylnie. Przede wszystkim podkreślano jego niesamowitość, prostotę wykonania, lekkość i parametry techniczne (jakość ekranu i długotrwałość baterii). Dziennikarze nawiązali przy okazji nowego produktu, do dziedzictwa Jobsa, który usuwał z kolejnych urządzeń Apple’a porty i peryferia (stacja dyskietek w 1998, port ethernet w 2006 czy napęd CD/DVD w 2008). Dyskusja na temat zegarka Apple’a jest równie zajmująca. Dominuje oczywiście kwestia ceny (szczegó

Wall Street ma się dobrze

Średni bonus wypłacony nowojorskim bankierom, brokerom i maklerom wzrósł w 2014 roku o 2% do poziomu 172 860 dolarów. Wydaje się, że to znikoma podwyżka w porównaniu z 19% skokiem w zeszłym roku. Warto jednak wziąć pod uwagę, że wyższe premie na rynku obrotu papierami wartościowymi wypłacano tylko w latach 2006 (ponad 190 000 dolarów) i 2007 (blisko 180 000 dolarów). Zatem ani kryzys rynku, ani surowe regulacje, a przede wszystkim głośne pozwy, przeciwko największym instytucjom inwestycyjnym, nie są w stanie zakłócić rytuału wynagradzania na Wall Street. Wyższe premie mogą zaskakiwać, gdy weźmie się pod uwagę kondycję rynku. Przed kryzysem Lehman Brothers zyskowność na akcję dla sektora finansowego wynosiła średnio 18%, co stanowiło niewiarygodny poziom zwrotu z inwestycji. W 2008 roku sektor zanotował stratę 10%. W kolejnych latach nastąpił wzrost, a potem rynek ustabilizował się na przyzwoitym poziomie 8% zysku na akcję. Należy pamiętać, że profity instytucji finansowych są ogranicz

Poznajcie HENRY'ego

Było już wiele określeń kolejnych pokoleń: baby boomers (wyż powojenny 1946-1964) czy X i Y. Pamiętamy Yuppies (Young Upwardly Mobile Professionals – młodzi, pnący się w górę profesjonaliści) - głównie z amerykańskich filmów przełomu lat 80. i 90. XX wieku czy Dinks (Double Income No Kids – bezdzietna para, oboje pracują), którzy z racji niepewności utrzymania pracy i kłopotów na rynku kredytów hipotecznych są nam bliżej znani z autopsji. HENRY to nowy skrót, utrwalany przez ekspertów demograficznych z Goldman Sachs, oznacza High Earnings, Not Rich Yet (wysokie zarobki, ale jeszcze nie bogaci). Odnosi się do części populacji z pokolenia Millennium (ang. Millennials) zwanych też pokoleniem Y. Skrót jest raczej pretensjonalny i stronniczy (użycie męskiego imienia), ale wydaje się dobrze opisywać potencjał nowej pokoleniowej kohorty. Analitycy Goldman Sachs przewidują, że poczynając od 2015 roku millennialsi– jako najliczniejsza fala pokoleniowa od czasu wyżu powojennego, zacznie nabierać

Niech się stanie wola prezesa!

Już wspominałem o kwietniowych protestach pracowniczych w dwustu miastach Stanów Zjednoczonych, mających na celu przeforsowanie wzrostu płacy minimalnej z 7,25 na 15 dolarów za godzinę. Pracownicy Boxed, internetowego sklepu spożywczego, już niemal osiągnęli wymarzony przez protestujących poziom. Zatrudnieni na najniższych stanowiskach, przy pakowaniu zamówień, zarabiają pomiędzy 13 a 15 dolarów. Jednak główny udziałowiec uważa, że można zrobić więcej. Prezes i właściciel spożywczego startupu, Chieh Huang, ogłosił że zapłaci pełne czesne na studia dzieci swoich pracowników, niezależnie od tego jaką uczelnię wybiorą. Pozostali współwłaściciele spółki nie będą mieli wiele do powiedzenia w tej sprawie. Środki finansowe na śmiałe plany będą pochodziły z udziałów pana Huanga oraz ewentualnego wsparcia pozostałych inwestorów. W specjalnym liście prezes zwrócił się o wspomożenie inicjatywy, argumentując że “dowartościowanie pracowników powinno leżeć na sercu właścicieli firmy”. Sam prezes nie

Ciemniejsze chmury nad amerykańskimi absolwentami

Wydaje się, że nie ma niczego gorszego, niż analizowanie czegoś co - na pierwszy rzut oka - działa doskonale. W poprzednim wpisie przedstawiłem rozwój szkolnictwa wyższego w Stanach Zjednoczonych. Rosnące co roku czesne, zwiększające się nabory. Dodatkowo, studenci, którzy dobrze odczytują rynkowe trendy, rezygnując z, coraz niżej wynagradzanych, stanowisk prawniczych, na korzyść wyżej docenianych posad inżynierów. Nawet uczelnie działają według dobrej kapitalistycznej zasady - im większy popyt, tym bardziej można windować ceny - podniosły czesne na politechnikach (szczególnie prywatnych z 25 000 do 38 000 dolarów rocznie w ciągu ostatnich 10-ciu lat). Tymczasem absolwenci uniwersytetów, średnio, radzą sobie na rynku pracy lepiej, niż abiturienci szkół wyższych. Mają szansę na wyższe wynagrodzenia oraz są w mniejszym stopniu zagrożeni bezrobociem, czy nawet pracą poniżej swoich kompetencji. Przy tak dobrej perspektywie, dziwi, że po dwóch latach od ukończenia studiów tylko niecałe 50%

Studia inżynieryjne, najpopularniejsze w USA

Wraz z najnowszym rankingiem amerykańskich szkół wyższych, US News pokazało dynamiki zmian wysokości czesnego oraz wielkości naboru w ciągu ostatnich 10-ciu lat. Przede wszystkim najnowszy raport wykazuje nieznaczny wzrost czesnego we wszystkich rodzajach szkół (wyjątkiem są politechniki, gdzie wzrost jest gwałtowny) oraz stabilną, na podobnym jak w zeszłym roku poziomie - wielkość rekrutacji. Jedynym wyjątkiem są szkoły prawnicze, do których nabór się zmniejszył, ale koszty studiowania ciągle rosną. Przyjrzyjmy się szczegółom. W przypadku szkół prawniczych w ciągu ostatniej dekady roczne czesne wzrosło z 27 000 dolarów do 42 000 dolarów (szkoły prywatne), ale dynamika szkół publicznych była jeszcze wyższa (z 11 000 do 24 000 dolarów). Wzrost rocznych opłat, jak również spadające wynagrodzenia prawników, powodują mniejsze zainteresowanie studiami. Od 2005 roku ubyło około 15 tysięcy studentów, do poziomu około 100 000, przy czym spadek rozpoczął się już w 2012 i co roku się nasila.

Praca może zabić

Od początków ery industrializacji po dzień dzisiejszy miejsce pracy wydaje się być coraz bardziej bezpieczne. Poprawiła się higiena pracy, mamy zasady bhp, w końcu gospodarka z produkcyjnej zmieniła się w usługową. Mało kto, idąc do miejsca zatrudnienia, obawia się o swoje życie. Okazuje się jednak, że miejsce pracy ciągle jest niebezpieczne dla naszego zdrowia. Tylko w samych Stanach Zjednoczonych - brak równowagi pomiędzy pracą, a życiem prywatnym, niepewność zatrudnienia, obciążenie pracą i długie godziny w niej spędzone – przyczyniają do ponad 120 000 śmierci rocznie. Do tego dochodzą niebagatelne – liczone w setkach miliardów dolarów – koszty opieki zdrowotnej. Badania przeprowadzone przez naukowców z Harvarda, pokazują, że czynniki typu: brak ubezpieczenia, praca w systemie zmianowym, długie godziny pracy, niepewność zatrudnienia, konflikt na linii rodzina-praca, mały nadzór nad karierą, duże wymagania, małe wsparcie zatrudnionych i organizacyjna niesprawiedliwość mogą podnieść

Kiedy pęknie bańka startupów?

Inwestorzy giełdowi twierdzą, że koniec hossy jest wówczas, gdy na artykuły - o świetnej sytuacji rynków kapitałowych i świetlanej przyszłości przed nimi - można się natknąć w magazynach dla gospodyń domowych czy miłośników zadbanych ogródków. Mam nieodparcie podobne odczucie, gdy czytam w polskiej prasie codziennej materiał o Dolinie Krzemowej. Według autorów mający pomysł na startup informatyk czy biznesmen nie powinien nawet myśleć o budowaniu przedsiębiorstwa w Polsce, ale spakować się, zabrać uciułane oszczędności na rozruch i jechać do Kalifornii. Tam bez trudu w crowdfundingu albo od przyjaźnie nastawionych inwestorów zbierze pierwsze fundusze na rozpoczęcie działalności i będzie się mógł przygotować na spotkanie rekinów branży startupowej, którzy wyłożą nawet miliard dolarów na zgrabną aplikację. Mark Cuban , miliarder który specjalizował się w budowaniu startupów, przewiduje, że pęknięcie nowej bański inwestycyjnej jest o krok. A jemu można wierzyć. W 1995 mając jeden serwer

Wspierajcie córki! (jeśli je macie)

W internecie pojawiły się wyniki badań przeprowadzonych przez OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) w 15 krajach (m. in. Kanada, Finlandia, Irlandia i Korea Południowa, ale bez Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii). Ankietowanych 15-to latków, pytano o metody jakimi dowiadują się o ich przyszłych karierach lub studiach. W badaniu starano się wykryć różnicę pomiędzy sposobem działania chłopców i dziewczynek. Wyniki pokazały, że dla chłopców liczy się zdobycie praktycznego doświadczenia, podczas gdy dziewczynki częściej polegają na wiedzy znalezionej w internecie na temat zarówno przyszłej pracy, jak i edukacji. Nie oznacza to, że chłopcy są lepiej (w porównaniu do dziewczynek) zmotywowani czy przygotowani do szukania przyszłych ścieżek rozwoju. Większość odpowiedzialności spada w tym wypadku na rodziców czy szkoły. Badania pokazują, że obie płcie dobrze wiedzą jak znaleźć posadę, ale to chłopcy są lepiej przygotowani do rozmów o pracę. Praktyczne doświadczenie jest

Twój adres e-mail mówi

Adres mailowy może wiele powiedzieć o użytkowniku. Istnieją nawet firmy – jak startup Emailage – które dobrze prosperują, budując swoją technologię na określaniu ryzyka, wynikającego tylko i wyłącznie z naszego e-adresu. Emailage chwali się, że dzięki nowatorskim algorytmom, w samym tylko 2014 roku, 200 klientów firmy uniknęło oszustw handlowych na kwotę przekraczającą 150 milionów dolarów, zaś ilość zakwestionowanych transakcji sięgnęła 2 milionów. Oczywiście próżno szukać w sieci pełnej listy czynników, które są badane na podstawie podanego przez kupującego adresu mailowego, jednak prezes Emailage, Rei Carvalho zdradził niektóre z nich: domena, której pochodzi email - czynnik ryzyka podnosi się, jeśli mail kupującego pochodzi z otwartych serwisów pocztowych, jak Yahoo czy Google. wiek konta mailowego - Emailage potrafi prześledzić czas założenia konta pocztowego i jeśli poprzedza on nieznacznie złożenie zamówienia, ostrzega o tym sprzedającego. dziwne adresy mailowe - algorytm j

Ranking uczelni biznesowych w USA

Większość rankingów szkół biznesu wygrywa Harvard bądź Stanford. Nie ma w tym nic dziwnego, ich absolwenci domagają się większych wynagrodzeń, jednocześnie czerpią korzyści z potężnej sieci wsparcia byłych studentów. Tymczasem zestawienie uczelni biznesowych znajdujące się w raporcie firmy finansowej M7 - specjalizującej się w pożyczkach studenckich – wywraca dotychczasowe rankingi do góry nogami. Podstawowa różnica w metodologii firmy M7 Finance polega na skupieniu się wyłącznie na średniej zdolności studenta do spłacenia typowego kredytu studenckiego, zaciągniętego w celu ukończenia programu studiów biznesowych. W ten sposób szkołom biznesowym zostały przydzielone pozycje ratingowe, podobne do sposobu oceny obligacji. Na czele, jako jedyna z notą A+, znalazła się Brigham Young’s Marriot School, której zadłużenie oceniono jako „skromne”, zaś zestawienie zamknęły Pepperdine oraz Thunderbird School of Global Managemenet, osiągając najniższy możliwy rating B, oznaczający dług – „wymaga

Polikulturalizm

W raz z rozrastaniem się globalnych korporacji, zmieniało się ich podejście do różnic kulturowych w ramach organizacji. Jeszcze w latach 60-tych XX wieku stawiano na uniwersalizm. Wierzono, że dzięki „nierozróżnianiu kolorów” i uniformizacji przeciwdziała się objawom rasizmu. Niestety tym samym zmuszano pracowników do porzucenia ich kulturowego indywidualizmu. Pod koniec XX wieku szybka globalizacja spowodowała pojawienie się multikulturalizmu. Sprzyjało to otwarciu na inne kultury organizacyjne i uważaniu ich za ważne w procesie rozwoju korporacji. Nie wymagano od pracowników przestrzegania jednego tylko kodu zachowań. Dziś trzeba pójść jeszcze dalej. Ludzie biznesu żyją i pracują w środowisku wielokulturowym, stąd szufladkowanie ludzi na podstawie ich paszportu lub miejsca urodzenia brzmi nienaturalnie. Można zauważyć nowy trend w wielonarodowych korporacjach, zwany – polikulturalizmem . Jedne kultury często pożyczają lub adaptują użyteczne idee lub praktyki z innych kultur. Czasami