Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2016

Szklany sufit czy urwisko?

Bieżąca sytuacja polityczna w Wielkiej Brytanii odsłoniła zjawisko, które można zaobserwować niezwykle rzadko. Zazwyczaj w momencie gdy pęka szklany sufit nad głowami aspirujących do najwyższych zaszczytów pań, okazuje się, że stają one nad szklanym urwiskiem . Premier Zjednoczonego Królestwa, Theresa May, nie była kandydatką pierwszego wyboru, po rezygnacji Davida Camerona, jednak w sytuacji podbramkowej trudno było znaleźć osobę na tyle odważną i zdeterminowaną, aby przejęła stery rządu. Być może zwolennicy parytetów w polityce czy równouprawnienia płci mogliby świętować nominację, po ćwierćwieczu - od czasów Margaret Thatcher - liderka Partii Konserwatywnej znów staje na czele Wielkiej Brytanii. Sprawa jednak jest bardziej skomplikowana . Po pierwsze, kobieta za sterami rządu nie jest w dzisiejszym świecie czymś unikalnym, nawet w kulturze anglosaskiej. Wystarczy wspomnieć o urzędujących premier Szkocji Nicoli Strugeon czy premier Irlandii Północnej – Arlene Foster. Po drugie, w p

Banki straszą Unię Brexitem

Jak donosił sobotni Guardian, największe banki Wielkiej Brytanii przygotowują się do wyprowadzki ze Zjednoczonego Królestwa w pierwszych miesiącach 2017 roku. Powodem jest oczywiście planowane rozpoczęcie negocjacji związanych z Brexitem. Co ciekawe, mniejsze instytucje finansowe mają zamiar nawiać jeszcze przed Gwiazdką. Szef Stowarzyszenia Brytyjskich Bankierów (SBB), Anthony Browne, żali się Obserevowi, że zarówno debata publiczna jak i kroki, podjęte przez rząd Jej Królewskiej Mości, nie wróżą dobrze dalszemu pomyślnemu rozwojowi rynków finansowych zarówno na Wyspach jak i w całej Europie. Przecieki z Downing Street mówią, że brytyjski rząd będzie walczył do upadłego, aby zachować obecny status londyńskiego City, jako centrum finansowego Europy. W prasie pojawiają się nawet pomysły o ograniczeniu swobody przepływu środków finansowych poza granice Zjednoczonego Królestwa. Z kolei buńczuczne wypowiedzi polityków z kontynentalnej Europy, choćby prezydenta Francji – Hollande’a, którz

Równanie płac ";made in USA"

Amerykański oddział niemieckiego giganta informatycznego SAP, postanowił dokonać rzeczy niemal niemożliwej. Aby upewnić się czy płaci kobietom i mężczyznom podobne kwoty za wykonanie identycznej pracy, sprawdził swoje dane dotyczące wynagrodzeń.  W wyniku przeprowadzonej kwerendy okazało się, że 1% spośród 20 000 zatrudnionych miał zaniżone wypłaty. Większość poszkodowanych stanowiły kobiety. Koncern postanowił w ciągu roku wyrównać zaniżone kwoty, co będzie go kosztować 1 milion dolarów. Zatrudnione panie dostaną średnio około 5000 dolarów. Istnieją aż trzy powody, dla których amerykański SAP zdecydował się na prześwietlenie i przeskalowanie zarobków swoich pracowników. Pierwszy jest prozaiczny – liczy się dobre publicity . Spółka chciałaby być postrzegana jako sprawiedliwa i otwarta na zatrudnianie kobiet. Obecnie panie zajmują tylko 34% stanowisk. Spośród menadżerów odsetek jest jeszcze niższy i wynosi 30%. Drugi powód wynika z obaw korporacji o zaistnienie ewentualnych sporów s

Jaka piękna katastrofa

Wiadomo, że decyzja Brytyjczyków o wyjściu z Unii Europejskiej, podjęta w czerwcowym referendum, będzie brzemienna w skutki. Mimo, że od feralnego głosowania minęły już cztery miesiące, wciąż nieznana jest pełna skala katastrofy. Niektórych szkód nie da oszacować a priori. Szczególnie tych dotyczących utraty wpływu na świecie, w kontaktach ze Stanami Zjednoczonymi, Chinami, państwami UE czy wspólnoty Commonwealth’u. Inne straty dadzą się łatwo skalkulować. Szczególnie te wymierne – wyrządzone brytyjskiej gospodarce . Izolacjonizm , groźna tendencja, mająca odwrócić bieg globalizacji, już daje pierwsze efekty: wrogość wobec imigrantów czy wzrost nacjonalizmu. Można łatwo zatrzasnąć drzwi przed uchodźcami czy pracownikami z krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Jednak po latach braku jednolitej wizji rozwoju gospodarczego Zjednoczonego Królestwa, które jest uzależnione – jak nigdy dotąd – od międzynarodowych korporacji i kapitału zagranicznego, trudno będzie przeciąć więzy finansowe. Wielu

Chińskie dylematy

Nic nie odda lepiej delikatnej natury problemów, z jakimi stykają się amerykańscy giganci internetu jak Google czy Facebook w Chinach, niż wypowiedź Ren Xianlianga : Rozbudowa internetu w Chinach zawsze cechowała polityka otwartości. Tak długo jak zagraniczne firmy internetowe będą szanowały chińskie przepisy, nie szkodząc interesom zarówno kraju, jak i konsumentów, zapraszamy je do Chin, gdzie mogą wspólnie dzielić korzyści z rozwijającego się internetu. Gwoli ścisłości, pan Xianliang jest zastępcą dyrektora Administracji Cyberprzestrzeni - urzędu, który zarządza internetem Państwa Środka. „Polityka otwartości” oraz „chińskie przepisy”, na które powołuje się dyrektor to nic innego jak ścisły aparat cenzury, uniemożliwiający internautom poszukiwanie i publikowanie materiałów, krytycznych wobec Partii Komunistycznej. Dzięki połączeniu algorytmów oraz bezpośredniej inwigilacji, firmy internetowe – działające w Państwie Środka – współpracują z rządem na wielu płaszczyznach. Cenzorują

Jak wspierać przedsiębiorczość?

Obywatele Stanów Zjednoczonych, być może z racji trwającej kampanii wyborczej, są karmieni frazesami, że są najbardziej przedsiębiorczym i innowacyjnym narodem. Dobrze słuchać pochwał o sobie, ale czy amerykańscy biznesmeni na nie zasługują? Wprawdzie Biały Dom wydał w zeszły czwartek oświadczenie, w którym można przeczytać: „Ameryka jest nadal najbardziej innowacyjnym krajem”, ale rzeczywistość ekonomiczna nie sprzyja przedsiębiorczości. Badanie kreatywności biznesmenów można oprzeć na obiektywnych wskaźnikach, jak ilość zgłoszeń patentowych na milion mieszkańców (I miejsce: Korea Południowa), czy indeksie innowacyjności badanym przez Światową Organizację Własności Intelektualnej (I miejsce: Szwajcaria). W obu przypadkach Stany Zjednoczone są poza podium. Oczywiście same pozycje w rankingach niczego jeszcze nie rozstrzygają, ale ekonomiści biją na alarm, że USA stoją przed realnym problemem kryzysu innowacji i to pomimo istnienia osławionej Doliny Krzemowej. Większość amerykańskiej

Czego pragnie Uber?

Dane finansowe Ubera zazwyczaj przybierają kolor czerwony. Jeszcze pod koniec sierpnia Bloomberg poinformował, że ikona sharing economy straciła w pierwszym półroczu 2016 ponad 1,5 miliarda dolarów. To nie koniec kłopotów spółki rodem z San Francisco. Sąd okręgowy orzekł, że sposób zatrudniania kontraktorów przypomina zwykłe długookresowe umowy o etat, co może kosztować firmę 1 miliard zaległych kosztów pracy. Jakby tego było mało, kierowcy z Seattle złożyli w sądzie papiery legalizujące pierwszy związek zawodowy. Powyższe informacje jak w soczewce skupiają dwa największe problemy, przed którymi staje Uber: stosunek do konkurentów oraz organizacja pracy. Od początku swojego istnienia spółka za wszelką cenę starała się monopolizować rynek, kupując konkurencję lub narzucając jej szaloną rywalizację cenową, doprowadzającą pozostałe biznesy na skraj opłacalności. Startup przyciągnął najwięcej funduszy przed wejściem na rynek giełdowy niż jakiekolwiek inne przedsięwzięcie, a obecna wycena

Niezły Czad

Wydawało się, że wraz z uzyskaniem niepodległości przez państwa afrykańskie, zachodnie koncerny nie będą bezkarnie korzystały z zasobów naturalnych byłych kolonii. Oczywiście nic podobnego nie miało miejsca. Wprawdzie władza wykonawcza czy ustawodawcza – często fasadowa – przechodziła w ręce lokalnych kacyków, ale firmy operujące w regionie nie miały zamiaru oddać kontroli nad swoimi włościami. Wszystkim, którzy chcieliby poznać kulisy dekolonizacji Czarnego Lądu polecam książkę „Treasure Islands” Nicholasa Shaxsona. Biorąc pod uwagę niekorzystną sytuację bazową, tym bardziej warto spojrzeć na decyzję, która zapadła w tym tygodniu w Czadzie. Sąd Najwyższy Czadu ogłosił werdykt, mogący się okazać przełomowym dla zachodnich koncernów, pozyskujących surowce mineralne, których wydobycie i sprzedaż stanowi fundament dochodów wielu gospodarek afrykańskich. Sędziowie wezwali Exxon Mobil do zapłaty 74 miliardów dolarów grzywny z powodu unikania zobowiązań podatkowych. Powodem nałożenia kary

Dokąd powędruje 2,5 biliona dolarów?

Sensacyjną wiadomością bieżącego tygodnia w USA było opublikowanie zeznań podatkowych Donalda Trumpa w New York Times’ie. Republikański kandydat od miesięcy zwodził opinię publiczną odmawiając na wiele sposobów dostępu do informacji. Wystarczył jednak hackerski włam i świat dowiedział się, że świetny biznesmen – na którego kreuje się Trump – nie płaci podatków od 1995 roku. Powodem jest deficyt po nieudanej inwestycji w kasyno(!) w wysokości blisko 1 miliarda dolarów. Dzięki odraczaniu rozliczenia straty już od 18 lat Donald Trump może żądać zwrotu podatku, a jak wynika z ujawnionych dokumentów - odbiera sobie w ten sposób nawet 50 milionów rocznie. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, iż dane finansowe – mimo, że uzyskane bezprawnie - biją w jego wizerunek. Sam kandydat nie może jednak w tej sprawie wiele zrobić. Gdyby chciał pozwać gazetę za publikację nieprawdziwych informacji, musiałby przedstawić swoje faktyczne zeznania podatkowe. Prawdopodobnie pozostanie mu taktyka obrzucania

Dolina Krzemowa znów kusi inwestorów

Wiosna na rynkach papierów wartościowych przyszła w tym roku niesłychanie późno. Szczególnie dla startupów z branży technologicznej. Po załamaniu się giełd po silnym tąpnięciu w sierpniu zeszłego roku, klimat do wychodzenia z publiczną ofertą był więcej niż niesprzyjający. Kolejka chętnych do debiutu na parkiecie rosła, inwestorów ubywało, a wyceny zaczęły spadać. Podobna sytuacja utrzymywała się, aż do maja bieżącego roku. Potem coraz lepsze dane z gospodarki zaczęły działać uspokajająco na rynki papierów wartościowych. Pojawili się też pierwsi – nieliczni, tylko 4 spółki - odważni do debiutu. Prawdziwe przebudzenie nastąpiło pod koniec trzeciego kwartału. Jak donosi Michael Corren – cytując jednego z prawników, specjalistę od przygotowywania startupów do wejścia na giełdę - we wrześniu zadebiutowało lub rozpoczęło przygotowania więcej firm, niż przez cały rok 2016. Prawdopodobnie na wyobraźnię właścicieli i inwestorów podziałało niesłychanie udane otwarcie dokonane przez japońską sp

4% równości

Agencja S&P Global Market Intelligence ogłosiła wyniki badania 350 największych europejskich spółek notowanych na giełdach. Okazało się, że ilość kobiet na stanowiskach prezesów podwoiła się od 2009 roku. Zanim przyjmiemy 100% dynamikę - w przeciągu siedmiu lat - za dobrą monetę i dowód na zasypywanie różnic między płciami, przypatrzmy się liczbom. W roku 2009 było aż siedem (7) prezesek. Obecnie jest ich czternaście (14), czyli panie zajmują 4% stanowisk dyrektorów zarządzających. Średnio - co roku - jedna nowa kobieta dostępuje zaszczytu kierowania europejską spółką giełdową. Jak łatwo policzyć, przy zachowaniu obecnego tempa, już w roku 2177 obie płcie zrównają się w ilości dyrektorów zarządzających. Warto w tym miejscu wspomnieć, że państwa europejskie, takie jak na przykład: Norwegia, Hiszpania czy Francja, wdrożyły restrykcyjne przepisy prawne, mające zachęcać właścicieli do promowania kobiet na najwyższe stanowiska, często pod groźbą kary finansowej. Prawdopodobnie dzięki