Co dają dziś studia?

Raport Goldman Sachsa pokazuje dobitnie, gdzie leży problem młodego pokolenia, zwanego millennialsami, w wydaniu amerykańskim. Jeszcze w 2000 roku, kończący studia absolwenci mogli liczyć na zarobki rzędu 48 000 (w dzisiejszych dolarach). Obecnie mogą oni liczyć na niewiele ponad 41 000.
Co więcej kombinacja niższych zarobków po skończeniu uczelni i wyższego czesnego (czyli wyższego kredytu studenckiego) powoduje, że uprawnione staje się pytanie: po co w ogóle studiować?

Optymiści mogli by powiedzieć, że niskie zarobki absolwentów z pierwszych lat nie powinny przesłaniać faktu, że wyższe wykształcenie otwiera - w przyszłości - szansę na awans i lepsze zarobki. Realiści, w odpowiedzi, przedstawiają twarde dane: dziś ukończenie college’u daje tylko zabezpieczenie przed ubóstwem.

Przyczynami gorszego startu młodzieży są: większa ilość absolwentów uczelni – wzrost w latach 2000-14 z 15% do 18% oraz fakt, że dla wielu z nich początek kariery zbiegł się z recesją, co skutkowało niższym płacami.
Liczne są głosy, że obecny poziom płac absolwentów sugeruje, że edukacja daje żadnej dodatkowej wartości, a jedynie sygnalizuje pracodawcy, że młody pracownik osiągnął pewien niezbędny zestaw umiejętności. Z drugiej strony szkoły wyższe nie dają praktycznie żadnych specyficznych zdolności do wykonywania konkretnej pracy, a jedynie umiejętność myślenia. To daje szansę absolwentom, że w ramach wykonywanej pracy będą: bardziej elastyczni, lepiej komunikować swoje idee i łatwiej się szkolić.
Powyższe umiejętności wyniesione w procesie edukacji powodują, że ludzie z wyższym wykształceniem szybciej awansują i mają szansę na lepsze zarobki (do momentu kiedy osiągną wiek średni – wówczas pracują mniej i mają mniejszą okazję na promocję).

Oczywiście powyższe rozważania są prawdziwe przy założeniu, że millennialsi mają przed sobą podobną ścieżkę rozwoju jak ich rodzice. To jednak nie jest do końca pewne, patrząc na zmniejszającą się na rynku ilość miejsc pracy. Z drugiej strony każda gospodarka powinna być gotowa na przyjęcie młodych, rzutkich ludzi, którzy potrafią się szybko uczyć i dobrze komunikować.
Inny – zasugerowanym już – powodem, dla którego warto studiować jest uniknięcie bezrobocia i ubóstwa. Nawet w najgorszych latach recesji tylko 4,8% absolwentów uczelni nie miało pracy (obecnie jest ich około 2%). W tym samym czasie bez zatrudnienia pozostawała co dziesiąta osoba z wykształceniem średnim.

Odpowiadając na pytanie czy warto studiować, trzeba spojrzeć na zjawisko z kilku stron.

Oczywiście żadne wykształcenie nie zagwarantuje spokojnego życia na poziomie klasy średniej. Wszystko zależy od rodzaju skończonych studiów i kariery, jaką się po nich rozpocznie. Istnieje ponadto wiele osób z wykształceniem średnim, które zarabiają więcej od absolwentów uczelni. Jednak zarobki w ciągu całego życia dla 90%  osób z wyższym wykształceniem będą się wahać od 600 000 do 3 milionów dolarów. Dla kończących edukację na szkole średniej przychody całego życia zawierają się pomiędzy 400 000, a 1,7 miliona dolarów.
Zaczynając karierę wcześniej jest większa szansa na życie w ubóstwie. Styka się z nim nawet 22% spośród absolwentów szkół średnich, a tylko 6% osób z wyższym wykształceniem.

To z pewnością duża zmiana dla osób, które właśnie kończą studia, lub wahają się co robić po szkole średniej. Ich rodzice wiedzieli, że wyższe wykształcenie otwiera lepsze perspektywy kariery zawodowej i zarobków. Dziś gdy pracy jest mniej, a absolwentów uczelni coraz więcej, wyższe wykształcenie nie musi być już przepustką do lepszego życia. Jedyne co przynosi podnoszenie swojej wiedzy, to szansa na uniknięcie zubożenia. Cholernie przykra perspektywa.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polikulturalizm

Głos przeciw dochodowi podstawowemu

Czekając na drugą falę