Osiem mitów amerykańskiego systemu sprawiedliwości

Niemal każdy z nas oglądał pasjonujący amerykański film (lub serial), którego akcja toczy się w sądzie. Nie znając szczegółów proceduralnych dawaliśmy się mamić sprawnym scenarzystom, którzy próbowali nam wmówić – często skutecznie -, jaki to wspaniały jest amerykański system prawny. Niesłusznie pomówieni o popełnienie przestępstwa będący już jedną nogą w celi śmierci – ratowani są w ostatniej chwili przez dzielnych adwokatów, którzy wynajdują świadków. Zbrodniarze, którzy już mieli się wywinąć organom sprawiedliwości - zostają surowo ukarani, a drobiazgowi i przenikliwi prokuratorzy tryumfują. Majestatyczni, surowi, ale roztropni sędziowie nie dają się zwieść gierkom obrony lub prokuratury i wysokości swojego urzędu wydają sprawiedliwy wyrok.

Ile z wyżej wymienionej magii działa na umysły Polaków, którzy co i raz słyszą o niesłusznych wyrokach za drobne przewinienia, podczas gdy przestępcy umykają karze, dzięki kruczkom proceduralnym. O sędziach z mętną przeszłością zblatowanych z tym czy innym układem. Marzenie o prostym, przejrzystym i dającym sprawiedliwość systemie sądowniczym – takim jak z amerykańskich filmów – zniekształca nam rzeczywistość. Ma też niewiele wspólnego z prawdziwym obrazem amerykańskiego systemu prawnego.

Amerykańscy prawnicy już o dawna zadają sobie pytanie czy funkcjonowanie całego systemu sprawiedliwości, jaki i samego procesu karnego, ma cokolwiek wspólnego ze stanowieniem prawa. W szczególności wiele elementów systemu zostało podważonych przez doświadczenie zawodowe, prace naukowców czy zwykły, zdrowy rozsądek.

Oto kilka przykładów:

  1. Niezawodność zeznań naocznych świadków.
    Jedna z najpoważniejszych instytucji amerykańskiego systemu sądowniczego – naoczny świadek zdarzenia. Jego zeznania mają zazwyczaj większą wagę dowodową, niż poszlaki uzyskane w trakcie śledztwa. W rzeczywistości, badania pokazują, że świadkowie są zawodni, zwłaszcza w przypadku gdy oskarżony i świadek są różnych ras. W dodatku zeznania świadka bywają mocno wypaczone przez skalę przestępstwa, wypadku czy katastrofy, której był uczestnikiem. Jedynie na podstawie Krajowego Rejestru Oczyszczonych szacuje się, że naoczny świadek myli się w 1/3 spraw. W wielu rozprawach udaje się podważyć zeznania naocznego, zanim zostanie wydany wyrok skazujący.
  2. Niezawodność odcisków palców.
    W sytuacji gdy odciski palców podejrzanego były pobrane przez policję przy użyciu specjalistycznego sprzętu na komisariacie, są one dobrym materiałem identyfikującym. Jednak w przypadku odcisków znalezionych na miejscu przestępstwa, które często są niekompletne i rozmazane, późniejsze rozpoznawanie ich i porównanie z bazą danych, staje się bardziej sztuką, niż nauką. Badacze linii papilarnych w procesie sądowym często podważają identyfikację dokonaną przez policję. Dotyczy to blisko 20% spraw.
  3. Wiarygodność ludzkich wspomnień.
    Przez szereg lat przyjęło się zakładać, że zeznania świadków są niezmienne w czasie. Szczególnie te zgromadzone w krótkim odstępie czasu od przestępstwa. Mogą one w miarę upływu czasu niknąć, ale nie podlegają zniekształceniu lub upiększeniu. Obecnie naukowcy są bliżsi stwierdzenia, że pamięć ludzka jest wadliwa. Nie dość, że wraz z upływem czasu umykają jej fakty, to na dodatek – wraz ze zmianą doświadczenia życiowego – ulega przekształceniu podejście do pierwotnego zdarzenia.
  4. Niewinni ludzie nie zeznają.
    Praktyka pokazuje coś wręcz przeciwnego. Będący podejrzanymi pod wpływem: ciężkiej taktyki przesłuchań, odmiany syndromu sztokholmskiego, chęci zakończenia gehenny czy wyczerpania emocjonalnego – przedstawiają szczegółowe zeznania, które później okazują się kompletnie fałszywe.
  5. Obiektywność policji w procesie dochodzeniowym.
    Powyższa zasada jest fundamentem postępowania karnego. Zaufanie do pracy policji, która przyjmuje najbardziej optymalne narzędzia do przeprowadzenia procesu dochodzeniowego, zebrania dowodów, wyboru świadków do przesłuchania czy wykonania niezbędnych analiz kryminalnych. Okazuje się jednak, że policja ma także wyjątkową okazję do: niszczenia lub fabrykowania dowodów, wpływania na świadków, wymuszania zeznań czy innych sposobów wypaczania śledztwa. W rzeczywistości, istnieje wiele udokumentowanych przypadków, w których niewinni ludzie spędzili dziesiątki lat za kratkami, bo policja zmanipulowała lub ukryła dowody.
  6. Zarzuty wobec oskarżonego są dowodem winy.
    Doświadczenie sędziów podpowiada im, że w przeważającej liczbie spraw, które prowadzą, niezależnie od kłopotów procesowych, zeznań wzywanych świadków czy składanych przez obie strony dowodach, wcześniej czy później oskarżony przyznaje się do zarzucanego mu czynu. Niebezpieczeństwo takiego myślenia, gdy każda kolejna sprawa jest rozpatrywana przez pryzmat - czy raczej statystykę - poprzednich przypadków, prowadzi do częstszego ferowania wyroków dożywotniego więzienia w momencie przyznania się oskarżonego na sali sądowej. Powyższa praktyka sprzyja również kreatywności prokuratorów, którzy potrafią zrobić sprawę karną przy braku przestępstwa, co w dużej mierze odpowiada za przekryminailzowanie życia Amerykanów. Dodatkowym problemem oskarżonych jest fakt, że odwołując lub zmieniając swoje zeznania ze śledztwa, narażają się na kary finansowe za obrazę wymiaru sprawiedliwości.
  7. Oskarżyciele grają fair.
    Sąd Najwyższy wypowiedział się w sprawie pracy prokuratorów w sposób nie budzący wątpliwości. Obowiązkiem oskarżyciela jest oddanie sprawiedliwości, a nie jedynie dążenie do uzyskania wyroku skazującego. Takie postawienie sprawy prowadzi do konkluzji, że nie tylko prokuratorzy, ale również osoby dla niech pracujące, pomagające w ściganiu zbrodni, gromadzeniu i analizowaniu dowodów, muszą postępować w sposób uczciwy. Większość oskarżycieli podążą tym tropem. Ci, którzy wolą drogę na skróty, najczęściej – ale wcale nie rzadko - powodują sądowe katastrofy.
  8. Surowe i długie wyroki zapobiegają przestępczości.
    W stanach Zjednoczonych 2,2 miliona ludzi spędza życie za kratkami. 716 więźniów na 100 000 mieszkańców, to najwyższa średnia światowa. Pięć razy więcej, niż w krajach o podobnym poziomie rozwoju społeczno-gospodarczego jak Niemcy, Kanada, Wielka Brytania czy Australia. Również wyroki zapadające w podobnych sprawach są w Ameryce dłuższe. Koszty utrzymywania rzeszy więźniów są olbrzymie. Jeden rok odsiadki kosztuje 30 000$. 

Amerykanie wierzą, że system sprawiedliwości oparty na surowej karze, prowadzącej do izolacji groźnych osobników w zakładach karnych, powstrzymuje i odstrasza pozostałych, którzy chcieliby popełnić podobne czyny. Stany Zjednoczone notują niski poziom przestępczości, który – intuicyjnie – wynika ze stosowania surowych wyroków. 
Jednak przekonanie, że to właśnie działalność systemu sprawiedliwości wpływa na mniejsze zagrożenie przestępstwem wydaje się myląca.
W Ameryce, podobnie jak w innych krajach uprzemysłowionych, przestępczość spada systematycznie od lat. Inne kraje nie prowadzą równie bezpardonowej walki z bezprawiem, a ich wyniki w tym względzie są podobne, ponadto nie mają równie dużego odsetka uwięzionych, a także nie ponoszą horrendalnie wysokich kosztów budżetowych z tytułu utrzymania służby penitencjarnej.

Warto byłoby pamiętać o niuansach niełatwego amerykańskiego systemu sprawiedliwości, za każdym razem gdy oglądamy jego lukrowany obraz rodem z Hollywood lub gdy kolejny polski polityk wyskoczy na mównicę, gotowy pełnić rolę Szeryfa Narodu, obiecując nam rozwiązania prawne a’la America.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polikulturalizm

Głos przeciw dochodowi podstawowemu

Czekając na drugą falę