Indyjski retail idzie pod prąd

W mieście Nodia, znajdującym się na wschodnich przedmieściach stolicy Indii, New Delhi, otworzyła swoje podwoje dla konsumentów największa galeria handlowa. Moloch – budowany przez ostatnie osiem lat, kosztem ponad 300 milionów dolarów – ma powierzchnię 185 000 metrów kwadratowych, zamkniętą na 6-ciu kondygnacjach.
Klientów klasy średniej, którzy są głównym celem centrum handlowego, kusi się dostępem do ponad 330 sklepów, restauracji oraz kin. Prestiż miejsca ma podkreślać obecność najważniejszych marek odzieżowych, jak H&M, Zara czy Gap. Przy czym H&M zainaugurował działalność największego w Indiach, czteropiętrowego salonu.

Indie ogarnął szał budowania galerii handlowych. W rejonach stolicy kraju deweloperzy walczą o atrakcyjne działki, aby realizować plany budów świątyń konsumpcji. Na południu powstanie kolejna – wielkość sześciu boisk piłkarskich – za kwotę około 100 milionów dolarów. Do Indii ściągają inwestorzy z całego świata, licząc na bujny rozwój gospodarki, stawiającej na wzrost popytu wewnętrznego.

Nawrót do budowania centrów handlowych jest o tyle dziwny, że Indie mają bogate tradycje w tego typu organizacji handlu detalicznego. W ciągu ostatniej dekady upadła większość centrów handlowych, pozostawiając tylko 450 punktów, ciężko walczących o przetrwanie. Mimo, że początkowe prognozy – pochodzące jeszcze z przed dekady - mówiły o wspaniałych perspektywach rozwoju (sugerowano dublowanie powierzchni handlowej co pięć lat), rynek detaliczny dopadła stagnacja. Deweloperzy, którzy początkowo stawiali na centra handlowe porzucili je dla budowy mieszkań. Uwiąd rynku indyjskiego nie jest w sumie niczym nadzwyczajnym. W Stanach Zjednoczonych handel detaliczny odwraca się od galerii handlowych. Podobny trend dotyka Chin. Według danych dostępnych dla całej Azji, ilość milionów metrów kwadratowych nowych powierzchni handlowych spadł pomiędzy rokiem 2014, a 2015 o blisko 9%.

Niepewna przyszłość oraz niezachęcające doświadczenia z przeszłości to nie jedyny problem stojący przed centrami handlowymi. Zagrożeniem dla tradycyjnego retailu pochodzą – oczywiście - z internetu. Giganci pokroju Flipkart, Alibaba czy Amazon powiększają swoje udziały, kosztem obecnych liderów z krwi i kości. Prognozy – czyli tylko przewidywania – sugerują, że do 2019 rynek online powinien wzrosnąć pięciokrotnie, z obecnego udziału 2% (dane za rok 2014) do 11%.

Być może działalność deweloperów, którzy na wyścigi planują budowę coraz wspanialszych galerii, to tylko rozpaczliwa próba przyciągnięcia uwagi konsumentów i przestawienia handlu na jeszcze większy format. Z pewnością po stronie korzyści należy zapisać młode, dobrze uposażone indyjskie społeczeństwo, które do tej pory nie miało szans na kupowanie globalnych marek odzieżowych, bo te omijały kraj – chyba, że chciały założyć fabrykę lub szwalnię. Warto jednak zadać pytanie, czy młodzi ludzie, wykształceni, z dobrymi perspektywami pójdą do sklepu, skoro mają okazję nabywać produkty przez internet.

Indyjscy przedsiębiorcy, którzy budują centra handlowe oraz przedstawiciele wiodących marek póki co zaklinają rzeczywistość. Wszyscy upatrują w megagaleriach cudownego leku, który ożywi gospodarkę oraz napędzi konsumentów do kupowania. Centra handlowe – w myśl ich życzeń – mają się stać nie tylko miejsce robienia zakupów, ale też bezpiecznym światem, w którym można spędzić czas, spacerując po sklepach, szukając rozrywki w kinach lub na salach ćwiczeń, aby na koniec dnia spożyć posiłek w gronie spotkanych przyjaciół w jednej z licznych restauracji.
Idylliczny opis rzeczywistości do złudzenia przypomina wizje, którymi mamili nas spece od marketingu z galerii handlowych w naszym kraju. Konsumenci mają wybór, mogą głosować nogami lub portfelami. Dla wynajmujących miejsca do sprzedawania, praca w centrum handlowym to często ciężka walka o przetrwanie. Jestem bardzo ciekawy jak rozwinie się sytuacja detalistów na Dalekim Wschodzie.

Artykuł dedykuję Danielowi Dziewitowi oraz rzeszy wiernych czytelników jego bloga przeliczeni.box.pl. Pozdrawiam serdecznie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polikulturalizm

Głos przeciw dochodowi podstawowemu

Czekając na drugą falę