Dochód podstawowy w USA

Już wspominałem w jednym z ostatnich artykułów, że Dolina Krzemowa, będąca liderem przemian gospodarczych w Stanach Zjednoczonych, jest owładnięta obsesją dochodu podstawowego. Automatyzacja produkcji, prowadząca do technologicznego bezrobocia wśród amerykańskich pracowników, budzi niepokój.

Ponieważ to właśnie w Dolinie Krzemowej rodzi się najwięcej pomysłów, które mogą unieważnić dużą liczbę miejsc pracy w najbliższej przyszłości, miejscowi przedsiębiorcy szukają zadowalających rozwiązań dla kształtu społeczeństwa ery post-pracy. Najbardziej zaawansowane rozstrzygnięcia nad wdrożeniem dochodu podstawowego proponuje inkubator Y Combinator, oferujący na co dzień wsparcie startupom.

Liderem projektu została doktor Elizabeth Rhodes, która prowadziła badania nad świadczeniem opieki zdrowotnej i edukacji w biednych dzielnicach Nairobi, stolicy Kenii. Jej podanie zostało wybrane z ponad 1000 zgłoszeń. W procesie rekrutacji odrzucono aplikacje profesorów z Uniwersytetów Oksford, Columbii i Harvarda.
Doktor Rhodes podkreśla, że przedmiotem doświadczenia jest poszukiwanie alternatyw do obecnego systemu zabezpieczeń społecznych, który może być niewystarczający gdy rozwój technologii zagrozi miejscom pracy na szerszą skalę. W teorii dochód podstawowy spełnia kryteria zaspokojenia podstawowych potrzeb ludzi, ale bez przeprowadzenia badań w warunkach realnych, nadal będzie tylko konceptem akademickim.

Za cel pilotażu eksperymentu z bezwarunkowym dochodem podstawowym wybrano sto rodzin z miasta Oakland, leżącego w Kalifornii. Jak tłumaczą przedstawiciele Y Combinatora jest to ośrodek o dużej różnorodności społecznej i gospodarczej, w którym istnieją duże rozpiętości majątkowe. Badacze traktują dochód podstawowy jako formę uwolnienia ludzkiej kreatywności, dlatego nie planują nakładać żadnych barier na uczestników eksperymentu. Będą oni mogli podejmować pracę, wolontariat, zakładać własne przedsiębiorstwa, opuścić szeregi sił roboczych, a nawet wyemigrować do innego kraju.

Osoby wybrane do testów rekrutują się z pełnego spektrum społeczności Oakland, są to zarówno ludzie zamożni, jak i bezrobotni. Wstępna cześć doświadczenia będzie trwała od 6-ciu miesięcy do roku. Każdy z uczestników otrzyma od 1000 do 2000 dolarów miesięcznie, którą to kwotą będzie mógł dysponować bez żadnych dodatkowych warunków. Eksperyment ma za zadanie śledzenie ludzkich zachowań, dobrego samopoczucia, kondycji finansowej, a także sposobów spędzania wolnego czasu. Ich doświadczenia posłużą dalszym badaniom, które firma planuje poszerzać na kolejne obszary kraju, wydłużając czas trwania eksperymentu do 5-ciu lat. Wyniki badania zostaną opublikowane i udostępnione chętnym naukowcom, łącznie z metodologią zbierania i analizowania danych.

Działanie Y Combinatora jest dużym krokiem w światowym pochodzie idei uniwersalnego dochodu podstawowego. Już 5-ego czerwca mieszkańcy Szwajcarii będą decydować w referendum o ewentualnym rozpoczęciu prac legislacyjnych nad miesięcznym świadczeniem w wysokości 2 500 franków na głowę. Przygotowania do wprowadzenia podobnych rozwiązań zadeklarowały władze kanadyjskiej prowincji Ontario.

Oczywiście kontrowersje wobec pomysłu dochodu podstawowego nie milkną. Przeciwnicy widzą w nim nie tylko źródła potencjalnej degradacji społeczeństwa. Według nich wpływ pracy na ludzką kondycję psychiczną i fizyczną jest na tyle silny, że nie da się go zastąpić dodatkowym dochodem. Innym argumentem przeciwko są potencjalne koszty działania podobnego systemu. Licząc, że każdy obywatel Stanów Zjednoczonych otrzymywałby 2 000 dolarów miesięcznie – dawałoby to obciążenie budżetu kwotą ponad 6-ciu trylionów dolarów rocznie. Przy założeniu, że większość ludzi nie miałaby pracy, nie widać żadnego źródła finansowania utopii.

Wizja społeczeństwa bez pracy nie jest łatwa, tak jak niełatwo wyobrazić sobie nieistniejące zwierzę. Przy dominującej doktrynie neoliberalnej, głoszącej hymny pochwalne na cześć ciężkiej pracy, która przynosi wymierne efekty finansowe, nie bierze się pod uwagę sytuacji totalnego braku miejsc zatrudnienia. Jeśli praca zarobkowa będzie dobrem rzadkim, a chętnych będą nieprzebrane rzesze, trudno będzie utrzymać spokój społeczny. W przypadku przyszłości, odmalowanej w czarnych barwach, dochód podstawowy jawi się jako sposób na utrzymanie wykluczonych na poziomie wegetacji, aby - niczym luddyści - nie podnieśli rąk przeciw maszynom. Według mnie to obraz skrajny.

Można się zżymać z pomysłów Y Combinatora, kilku miast holenderskich czy Finlandii, dotyczących dochodu podstawowego, jako niepraktycznych fantasmagorii. Nie poznamy przyszłości póki nie stanie się dniem teraźniejszym. Nie możemy - jako społeczeństwo – przypatrywać się problemowi technologicznego bezrobocia z obojętnością. Skoro jest realnym zagrożeniem, badania – podobne do opisanych powyżej - pozwolą nam lepiej poznać kondycję współczesnego człowieka. Jednak to tylko jedna strona medalu, dochód podstawowy sam w sobie nie nada sensu życiu. Otrzymane pieniądze można przejeść, zgubić lub zainwestować. Tworząc model społeczeństwa opartego na dzieleniu się, ograniczając konsumpcję i – wreszcie - aktywizując ludzi, dzięki wspólnotom lokalnym, będziemy w stanie wypracować rozwiązanie, które uwolni nas od konieczności przeliczania każdego aspektu życia na pieniądze. W tym świetle dochód podstawowy nie będzie kołem ratunkowym, utrzymującym ludzkość na powierzchni.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polikulturalizm

Głos przeciw dochodowi podstawowemu

Czekając na drugą falę