Trzeba przemyśleć dochód podstawowy

Nie będę owijał w bawełnę, że zmartwiło mnie odrzucenie przez Szwajcarów pomysłu wdrożenia Bezpośredniego Dochodu Podstawowego (BDP). Wprawdzie już przed głosowaniem było wiadomo, że projekt ma małe szanse na powodzenie z kilku przyczyn: przeciwny był rząd federalny, idea nie osiągnęła poparcia żadnej istotnej siły politycznej – a jedynie wsparcie organizacji obywatelskich, na dodatek – w razie wdrożenia – finansowanie dochodu odbywałoby się przez podniesienie podatków, gdyż przy obecnym kształcie budżetów wyraźnie brakuje środków pieniężnych.

Być może innym poważnym czynnikiem odrzucenia BDP przez Szwajcarię był fakt, że stałaby się ona pierwszą dużą gospodarką, która decydowałaby się na eksperyment. Do tej pory trwają doświadczenia z wypłacaniem świadczeń w Holandii, do swojego programu przygotowuje się Finlandia, a w Stanach Zjednoczonych – prywatna spółka Y Combinator – będzie przeprowadzać próby na grupie mieszkańców Oakland. Zasadniczo, jak widać z mojej wyliczanki, o dochodzie podstawowym się mówi, przymierza się do niego, ale brak konkretów, rozstrzygnięć czy zwykłych danych empirycznych, nie tylko pod względem potrzebnych środków pieniężnych, ale samej organizacji. Należy więc z zrozumieniem odnieść się do obaw większości ludności Szwajcarii, że nie chcieli się stać przedmiotem badania.

W skrócie za i przeciw BDP można przedstawić w prosty sposób. Zwolennicy nieprzeszkadzania rynkowi widzą w rozwiązaniu daleko idące oszczędności w biurokracji opieki społecznej, przeciwnicy mówią o nim jako o zbyt drogiej fantazji, która zniechęci miliony obywateli do pracy, zaś entuzjaści pokładają w nim nadzieję, jako w ostatniej desce ratunku przed zautomatyzowaniem większości obecnie istniejących miejsc pracy.

Naukowcy nie od dziś zastanawiają się jak może zachowywać się społeczeństwo dotknięte brakiem pracy zarobkowej, a jednocześnie otrzymujące finansowe wsparcie. Co więcej w licznych miejscach świata podejmowano testowe próby i eksperymenty. Ogólne konkluzje były mało zachęcające. Powodem było niezrozumienie trzech podstawowych zasad BDP: ma on być uniwersalny, czyli dla wszystkich na danym obszarze (mieście, wiosce, dzielnicy), podstawowy (czyli pokrywać koszty życia, w skromnym zakresie) oraz być długoterminowy (przynajmniej 5-cio letni). Tymczasem w pięciu badaniach prowadzonych w USA i po jednym w Kanadzie, Namibii czy Indiach od lat 60-ych XX wieku brakowało któregoś z elementów. Na przykład tylko dwa eksperymenty były długotrwałe, jedne dotyczył Indian Cherokee i był prowadzony przez 13 lat, drugi – Seattle i Denver, przez 10. Pozostałe trwały około 2-3 lat, a więc trudno mówić w ich wypadku, aby miały w sposób stały wpłynąć na zachowanie ludzi. Podobnie było z dostępnością. Zazwyczaj próbka wytypowanych obywateli była losowa i nie dotyczyła zwartej grupy społecznej. Tylko przykład indyjski i namibijski spełniał te kryteria. Seria nieskoordynowanych i chaotycznych prac badawczych miała zbyt szerokie założenia, aby przynieść sensowne i powtarzalne wyniki. Warto o tym pisać właśnie w perspektywie kolejnych startujących projektów. Ich zakres i długość trwania nie powinny przynieść żadnych pozytywnych konkluzji. Nikt nie zaryzykuje bezrobocia i nie odda się pasji pracy bez wynagrodzenia mając krótką perspektywę trwania badania lub zbyt skromne środki na utrzymanie.

GiveDirectly – organizacja charytatywna zajmująca się krajami afrykańskimi wydaje się lepiej rozumieć przyczyny porażek w poprzednich eksperymentach. Ich strategia zakłada długoterminowe wsparcie kilku tysięcy skrajnie ubogich gospodarstw w Afryce Wschodniej. Organizacja zebrała na ten cel 30 milionów dolarów i cały czas prowadzi zbiórkę środków. Pilotaż ma potrwać ponad 10 lat i będzie wymagać zaciągnięcia długoterminowego zobowiązania, ale badacze mają nadzieję, że dekada trwania projektu da szansę na zaobserwowanie zmian w zachowaniu ludzi. Być może przy bardziej stabilnych warunkach uda się przekonać oponentów, że dawanie pieniędzy nie prowadzi tylko do lenistwa i stoczenia się w alkoholizm. Te objawy częściej towarzyszą zachowaniom bezrobotnych, którzy wyzbyli się nadziei na znalezienie zatrudnienia. Oczywiście krytycy zawsze mogą narzekać, że to co się sprawdzi w biednej Kenii nie musi się przełożyć na bogatsze społeczeństwa. W Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii istnieją całe pokolenia zależne od rent i wsparcia socjalnego. Faktycznie nie są to zachęcające przykłady, ale z drugiej strony ekstrapolowanie doświadczeń grup społecznych objętych wsparciem socjalnym ma mało wspólnego z BDP.

Trudno jest pokusić się o jednoznaczną konkluzję. To dobrze, że eksperymenty z BDP trwają, gdyż są potrzebne. Z drugiej strony badania, które powielają swoje błędy z powodu wąskiej bazy czy krótkiego czasu trwania, mogą prowadzić do mylnych wniosków.
Uczestniczyłem w zeszłym tygodniu w interesującej rozmowie z Roberto Cobasem Avivarem, który ma przygotowany bardzo ciekawy i spójny pomysł na działanie BDP w polskich warunkach. Przy zmianie sposobu opodatkowania, dokonanym na wzór - nomen omen – amerykański, można było by wprowadzić dochód podstawowy w wysokości 1600 złotych na każdego obywatela. Ciekawa perspektywa.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polikulturalizm

Głos przeciw dochodowi podstawowemu

Czekając na drugą falę