Uber mówi: My Way or a Highway

Zasady regulujące działalność Ubera, uchwalane przez kolejne amerykańskie stany czy kraje na całym świecie są wspierane przez władze korporacji. Jo Bertram, dyrektor regionalny odpowiadający za Wielka Brytanię, Irlandię i Skandynawię, w czerwcowym wywiadzie dla Fortune, wyraźnie dawał do zrozumienia, że jest zadowolony z prac legislacyjnych, które budują ramy funkcjonowania jego biznesu. Entuzjazm nie jest jednak bezgraniczny. Uber lubi i wspiera regulacje, o ile są mu na rękę.

Przede wszystkim – sam dyrektor Bertram, ale też inni regionalni – powołują się na bieżący stan regulacji prawnych, który nie zauważa nie tylko firm takich jak Uber, ale też Google’a, Airbnb czy innych nowopowstających startupów. Według wykładni koncernu rodem z San Francisco, należy zaktualizować zasady gry, aby były neutralne dla wszystkich uczestników, a nie preferowały obecnych już na rynku, kosztem nowych. Na prawdziwy żart zakrawa, że Uber chciałby skupiać się na bezpieczeństwie czy ochronie konsumenta, gdy sam jednocześnie wszelkie koszty działalności przerzuca na swoich kontraktorów.

W Stanach Zjednoczonych Uber silnie wspiera lokalne akcje regulacyjne, mające na celu nakładanie na kierowców sankcji w postaci: częstszych przeglądów technicznych pojazdów czy bardziej restrykcyjnych polis ubezpieczeniowych. Oczywiście są to utrudnienia dla jeżdżących w barwach Ubera, czy jego bezpośredniego konkurenta Lyfta, ale podwyższają też koszty działalności pozostałych uczestników rynku, a więc firm taksówkowych. W samym 2015 roku, aż 24 parlamenty stanowe uchwaliły zasady funkcjonowania sektora podwożenia pasażerów zgodnie z wytycznymi Ubera.

Wystarczy jednak, aby coś poszło nie po myśli korporacji z San Francisco, a zaczyna polowanie z nagonką. W maju tego roku, władze Austin, stolicy Teksasu, postanowiły wprowadzić własne ustawy regulujące korporacje taksówkowe. W ramach ujednolicania przepisów, wszyscy jeżdżący dla Uber (czy Lyfta) mieli mieć obowiązek uwierzytelniania się przy rejestracji poprzez pozostawianie odcisków palców oraz wyraźnie oznakowanie pojazdów. Obie korporacje wydały blisko 9 milionów dolarów na akcje propagandową, która miała uświadomić Teksańczykom, że nowe prawa stanowe ograniczą ich wolność, uniemożliwiając działanie Ubera w Austin. Ci, którzy chcieli wziąć udział w głosowaniu mili zapewnioną darmową przejażdżkę do lokalu wyborczego i z powrotem. Niestety, zabiegi PR nie przyniosły zamierzonych rezultatów. Mieszkańcy stolicy Teksasu pokazali, że mają inne pojęcie wolności gospodarczej od dyrektorów zarządzających Ubera i Lyfta. W ramach zemsty obie firmy zawiesiły działalność w mieście. To posunięcie tylko zachęciło inne miasta, do bardziej restrykcyjnych regulacji.

Uber jednak po cichu liczy, że uda się nakłonić władze Austin, do ogłoszenia ponownego referendum w sprawie działalności firm podwożących pasażerów. Brak stolicy Teksasu na mapie obsługiwanych lokalizacji boli, ale właściciele aplikacji wiedzą, że nie można iść na ustępstwa. To mogłoby zachęcić inne stany czy kraje, żeby mocniej przykręcić śrubę. Tymczasem regulacje są ważne i potrzebne, szczególnie te, pisane pod dyktando Ubera.

To nie pierwszy i nie ostatni – z pewnością – przykład, w którym korporacje podsuwają prawodawcom gotowe rozwiązania i regulacje, mające na celu ograniczenie działania konkurencji. Większość obostrzeń, które proponuje Uber nie dotyczą go bezpośrednio. Kierowcy – kontraktorzy, którzy jeżdżą dla niego będą mieli wyższe koszty i niższe zyski. Korporacja i tak zainkasuje swoje. To firmy taksówkowe będą miały kłopot, gdyż przestaną być konkurencyjne i mogą zacząć wypadać z rynku.

Uber już kilka razy pokazał, że nie liczy się z kosztami. Przykładem może być najnowszy pomysł, aby wozić mieszkańców Manhattanu taniej niż publiczny transport. Wykorzystując wakacyjne spowolnienie firma z San Francisco zachęca do przesiadania się z metra i autobusów do samochodów. Zysków z tego nie będzie, ale przynajmniej zwiększy się ilość przejazdów. Cześć osób może w ten sposób dać się przyzwyczaić na stałe.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polikulturalizm

Głos przeciw dochodowi podstawowemu

Czekając na drugą falę