Na Dzikim Zachodzie (prawie) bez zmian

Każdy kto choć raz przeczytał książkę o Indianach wie jak się sprawy miały z rozprzestrzenianiem się osadników. Pierwsi przybysze negocjowali z wodzami zakres ziem, które chcieli mieć na własność w zamian za dary i traktaty o nienaruszalności pozostałych terenów, leżących w gestii szczepu. Kolejni przyjezdni przesuwali granicę, przy czym często dochodziło do krwawych potyczek. W końcu rząd Stanów Zjednoczonych zamknął Indian w rezerwatach, na ziemiach, które dla białych nie przedstawiały większej wartości. Wydawałoby się, że czasy gdy można bezceremonialnie odebrać grunty rdzennym Amerykanom minęły bezpowrotnie.

Tymczasem 10 września sędzia federalny odrzucił wniosek plemienia Standing Rock Sioux o zablokowaniu budowy ropociągu Dakota Access (DA), mającego przebiegać przez indiańskie terytorium.

Proponowany rurociąg DA ma transportować ropę z Dakoty Północnej, przez Dakotę Południową i Iowę, do Illinois. Plemienne Biuro Zachowania Dziedzictwa twierdziło, że lokalne szczepy i narody indiańskie nie zostały poproszone o wyrażenie swojej opinii w ramach konsultacji, wymaganych przez ustawę O Zachowaniu Dziedzictwa Narodowego.

Korpus Inżynieryjny Armii Stanów Zjednoczonych, który pilotuje inwestycję, miał zamiar przeprowadzić ropociąg w pobliżu i pod jeziorem Oahe. Szczep Standing Rock Sioux złożył w lipcu zażalenie do sądu federalnego, twierdząc w nim, że planowana trasa zagraża środowisku oraz gospodarce regionu, a ponadto może zrujnować obszary o szczególnej wartości historycznej, kulturalnej i religijnej, istotnej dla plemienia.

Mimo, że sprawa wydawała się przegrana, na pomoc protestującym ruszyła administracja prezydenta Obamy. We wspólnym komunikacie: Departamentu Sprawiedliwości, Armii Stanów Zjednoczonych oraz Departamentu Spraw Wewnętrznych można przeczytać, że dalsze prace nad ropociągiem zostaną wstrzymane. Armia będzie musiała rozważyć swoje wcześniejsze decyzje o budowie infrastruktury przesyłowej w kontekście zgodności z ustawami Krajowej Polityki Ochrony Środowiska.

Ponadto administracja federalna planuje zaprosić przedstawicieli lokalnych plemion do dyskusji nad reformą podejścia do projektów infrastrukturalnych. Agencje rządowe liczą, że w trakcie negocjacji i spotkań uda się wypracować nowe podejście, które będzie uwzględniało potrzeby rdzennej ludności, a jednocześnie nie hamowało potrzebnych inwestycji.

Dawniej wysłano by karną ekspedycję – najlepiej pod wodzą kandydata na prezydenta, aby przywróciła spokój i porządek, a akcja miałaby szeroką akceptację społeczeństwa. Dziś sympatia zwykłych ludzi stoi po stronie rdzennych Amerykanów, dlatego władze zaproszą Indian i będą ich urabiać, aby podjęli jedynie słuszną decyzję. Można więc powiedzieć, że jest jakiś postęp.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polikulturalizm

Głos przeciw dochodowi podstawowemu

Czekając na drugą falę