Maszyny kontratakują

Od czasu publikacji raportu Uniwersytetu Oksfordzkiego na temat przyszłości rynku zatrudnienia minęły już niemal cztery lata i powoli widać już zarysy czekającej nas rewolucji. Naukowcy początkowo twierdzili, że najbardziej narażone są zawody wymagające rutynowych, powtarzalnych czynności, ale mieszczące się gdzieś pośrodku listy płac. Niżej wyceniane prace miały się oprzeć automatyzacji, gdyż ich oddanie maszynom miało być po prostu nieopłacalne.

Jednak rzeczywistość szybko weryfikuje te założenia. Nagle najbardziej zagrożone stały się posady zawodowych kierowców: ciężarówek, autokarów czy taksówek. Roboty czy drony chętnie przejmą zajęcia od kurierów i dostawców posiłków. Nawet chińscy robotnicy przy liniach produkcyjnych są zbyt drodzy, jak na wymogi dzisiejszej gospodarki. Na szczycie listy zawodów, które mogą zostać odhumanizowane znajdują się też pracownicy centrów telefonicznych czy recepcjonistki. Tak wygląda jedna linia automatyzacji, o której często można przeczytać w prasie zagranicznej.

Okazuje się jednak, że także pracownicy umysłowi, tak zwane białe kołnierzyki, powinni się zacząć obawiać o swoje posady.

Jeszcze w maju zeszłego roku pojawiały się pogłoski o pewnej amerykańskiej kancelarii prawniczej, pragnącej zrewolucjonizować branżę. Miał tego dokonać automat ROSS, wersja słynnego superkomputera IBM’a, Watsona. Wiadomo, że dużą cześć czasu pracy młodych adeptów prawa pochłania szukanie odpowiednich przepisów, orzeczeń czy kruczków, które mogą pomóc starszym kolegom w wygraniu spraw. Teraz ich zadanie mogła przejąć maszyna. Interakcja z automatem odbywa się ustnym zadawaniu pytań i otrzymywaniu pisemnych odpowiedzi, ze wskazaniem odpowiednich źródeł oraz szkicem dokumentów. Dodatkowym atutem jest ciągłe śledzenie przez system aktualizacji przepisów i odnoszenie ich do spraw, które interesują zlecającego kwerendę. Przyznam, że nie znam dalszych losów podboju branży prawniczej przez automaty, ale nawet jeśli nie była zbyt udana nie powinniśmy przesadnie świętować tryumfu.

Rok 2017 przyniósł nowe wieści z frontu walki o miejsca pracy pomiędzy ludźmi i maszynami. Przykładem może być firm ubezpieczeniowa Fukoku Mutual Life Insurance z Japonii, która postanowiła od stycznia zatrudnić IBM Watson Explorer w miejsce 34-ech pracowników, rozpatrujących do tej pory roszczenia klientów.

Japońska spółka ujawnia zakres działania maszyny. Ma ona - między innymi - przeglądać rejestry szpitalne w celu ustalania zasadności wniosku o odszkodowanie. Chodzi o sprawdzanie historii medycznej poszkodowanych, pod kątem przebytych chorób, stwierdzonych urazów czy procedur, którymi byli poddani. Kompleksowość przeszukiwanych danych, dokładność i przede wszystkim szybkość są kluczowymi czynnikami, które zdecydowały o „zatrudnieniu” maszyny. Oczywiście zarząd ubezpieczyciela mówi o szybszym wypłacaniu należnych odszkodowań, ale wiadomo, że chodzi o dokładne prześwietlenie ubezpieczonego, aby żadna procedura medyczna, mogąca wpływać na wysokość roszczenia nie została zgubiona. Zakładana poprawa wydajności to 30%.

Przeszukiwanie danych medycznych to nie jedyne zadanie Watsona. Dodatkowym atutem systemu ma być zamiana treści rozmów telefonicznych z klientami na wersję tekstową oraz określanie stanu emocjonalnego dzwoniących na podstawie intonacji czy brzmienia głosu.

Koszty wdrożenia Watsona nie są banalne. Fukoku zainwestowała blisko 2 miliony dolarów w instalację systemu, a roczna opłata za utrzymanie wyniesie jedyne 130 000. Nie chodzi jednak o to ile się wydało, ale ile zostało. Otóż dzięki wdrożeniu „sztucznej inteligencji” spółka zmniejszyła koszty personalne o ponad milion dolarów. Tak więc cała inwestycja zwróci się w dwa lata.

Firmy ubezpieczeniowe, zatrudniające duże rzesze pracowników, aby przeglądać, porównywać i szacować gromadzone dane, są celem nacisków ze strony spółek technologicznych. Proste czynności, objęte procedurami, odpowiedzialne za 70% - 80% wykonywanej pracy będą łatwe do oprogramowania i przejęcia przez automaty. Systemy, które mogą wyręczyć w przeszukiwaniu informacji, a jednocześnie przyniosą w dłuższej perspektywie oszczędności kosztów - kuszą zarządzających. Według Harvard Business Review to już tylko kwestia czasu, gdy maszyny zastąpią pracowników biurowych nie tylko sektora finansowego.

Z naszej perspektywy masowa automatyzacja to wciąż pieśń przyszłości. Pytanie jak odległej? Polska pozostaje krajem taniej siły roboczej, nie tylko fizycznej, ale też umysłowej. Nie bez przyczyny można obserwować rodzące się jak grzyby po deszczu centra usług wspólnych (tak zwane shared services). Inwestycja w przypadku spółki japońskiej ma się zwrócić po dwóch latach. W naszej rzeczywistości – przy założeniu niższej produktywności i o zarobkach na miarę średniej krajowej – zautomatyzowanie podobnych miejsc pracy trwało by sześć. To bardzo długa – niemal niewyobrażalna perspektywa dla spółek notowanych na giełdzie, ale dla prywatnych przedsiębiorców - działających w dłuższym horyzoncie czasowym - już nie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polikulturalizm

Głos przeciw dochodowi podstawowemu

Czekając na drugą falę