Tako rzecze Bill: opodatkujmy automaty

Wielokrotnie pisałem, że obecny rozwój technologiczny – automatyzacja i robotyzacja – prowadzą do eliminacji niżej płatnych miejsc pracy. Raport oksfordzki z 2013 roku, czy zeszłoroczna analiza doradców Białego Domu, kładą nacisk na spodziewaną redukcję etatów, które wymagają niskich kwalifikacji i rutynowej, powtarzalnej pracy.

Wysokiej klasy specjaliści czują się zwolnieni z obaw o swoje miejsca pracy. Nawet spektakularne osiągnięcia IBM’owskiego Watsona, który pomaga w diagnostyce medycznej, testach leków czy pracy kancelarii prawniczych, nie czują zagrożenia. Wszyscy mają poczucie własnej wyjątkowości. Panuje przekonanie, że maszyna zawsze będzie potrzebowała eksperta od: kreatywności czy empatii, zdolnego do podjęcia osądu moralnego.

Richard i Daniel Susskind, na łamach Harvard Business Review, próbują popsuć dobre samopoczucie „niezastępowalnym” specjalistom i ekspertom. Według ich badań za kilkanaście lat nie będzie miejsca dla wysoko płatnych stanowisk profesjonalistów. Zostaną one zastąpione na rzecz nowej klasy fachowców. Pracowników o mniejszej wiedzy eksperckiej, wspieranych przez skuteczniejsze maszyny. Co więcej – być może niepostrzeżenie dla nas – duża część zmian dzieje się już teraz.

Susskindowie podają kilka przykładów, w których automatyzacja już wygrywa z tradycyjnymi specjalistami. Amerykańscy podatnicy dużo częściej korzystają z programów rozliczających ich roczne zeznania podatkowe, niż z porad ekspertów. Platforma rozstrzygania sporów serwisu aukcyjnego eBay, rozwiązuje corocznie więcej nieporozumień na linii kupujący – sprzedawca, niż ilość wszystkich zgłoszonych pozwów sądowych całego aparatu sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych.

Oczywiście powyższe przykłady są jedynie zapowiedzią zmian, a nie przełomem. Widać jednak wyraźnie, że użytkownicy ufają rozwiązaniom, które nie wymagają kontaktu z wiedzą specjalistyczną. Proste programy są w stanie ułatwić skomplikowane i pracochłonne procedury, które – w normalnych warunkach – zajmowały by czas i podnosiły koszty. Zamiast budować złożoną aplikację, która miałaby być lekiem na wszystkie bolączki, wyłącza się najbardziej popularne czynności i poddaje je automatyzacji. Wiedza profesjonalna, która była niegdyś domeną niewielu staje się dostępna za darmo – lub za małą opłatą – w internecie.

Oczywiście całościowe rozwiązania, które miałyby zastąpić wiedzę ekspercką nie powstaną jeszcze długo. Jednak sam pomysł, aby rozbić pracę ekspercką na części składowe, a następnie te powtarzalne zautomatyzować, jest realne i wykonalne. Działanie rutynowe, oparte na powtarzalnych procedurach jest wprost idealne dla maszyny. Wiedza eksperta, która dotychczas wydawała się niezbędna do zapewnienia usług na najwyższym poziomie, może być zastąpiona w wyniku robotyzacji. Wystarczy, że nie będzie wymagała kreatywności i empatii.

Chociaż z drugiej strony nawet oba wymienione przed chwilą czynniki są obiektem zainteresowania specjalistów od budowy sztucznej inteligencji. Zanim jednak uda się naukowcom osiągnąć tak wysoki poziom samoświadomości u maszyn, wystarczy ich moc obliczeniowa, zdolność analizy wielopoziomowej czy gromadzenia i przetwarzania olbrzymich ilości danych, aby pozostawić człowieka, z jego wiedzą i umiejętnościami daleko w tyle. Specjaliści mogą się zarzekać, że wszystko jest wytworem ich inteligencji, ale jak bardzo już dziś są zależni od wyniku pracy komputerów, aby móc podjąć konkretną decyzję. A nawet ona – w dużej ilości przypadków – może okazać się gorsza, niż wskazanie maszyny oparte na statystyce. Do tego akurat nie trzeba „myślącej” i „czującej” maszyny.

Bardzo się cieszę, że liczne moje artykuły dotarły do najwyższych czynników. W zeszły weekend o automatyzacji wypowiedział się sam Bill Gates. Zwraca on uwagę na wyjątkowo interesujący element, który już teraz budzi olbrzymią kontrowersję – opodatkowanie maszyn. Wielu moich adwersarzy, zżyma się, że fiskalizacja automatów jest nielogiczna i przeciwskuteczna. Będzie jedynie hamowała rozwój gospodarczy państw, które się zdecydują na podobne rozwiązanie. Może to i racja, ale maszyny to kapitał, dlaczego więc go nie opodatkować? Państwo żyje z dochodów podatkowych, wszyscy na tym korzystamy. Przez lata skala udziału podatków od firm malała – na przykład w Polsce, w latach 2007-15, mieliśmy 51% wzrostu PKB, ale udział podatku CIT spadł w tym czasie o 30%.

Skoro maszyny mają zastąpić człowieka w wykonywaniu pracy w jaki sposób – zachowując obecne reguły gry – utrzymać dochody budżetowe? Opodatkowanie bezrobotnych konsumentów nie wchodzi raczej w grę. Może jednak warto zacząć się zastanawiać nad nowymi rozwiązaniami. Tym bardziej, że kapitał nadal jest opodatkowany na dużo łagodniejszych warunkach, niż osoby prywatne.

Drugim interesującym wątkiem, który wychodzi przy okazji automatyzacji, jest przyszłość rynku pracy. Keynes - wiek temu - wieszczył nam 15-to godzinny tydzień pracy. Jeśli maszyny zabiorą dużą część obecnych stanowisk, pozbawieni zajęcia będą musieli coś z sobą począć. Futurolodzy przewidują powrót do pracy rzemieślniczej, artystycznej czy dorywczej, która nie podda się procesowi automatyzacji. Skoro jednak czeka nas tak świetlana przyszłość, czemu już dziś nie powstają te „przyszłe” zawody. Jeśli gdzieś tam są te bardziej odpowiadające naszym naturalnym zdolnościom zajęcia, czemu siedzimy po 8-10 godzin w robocie, tracąc godziny na dojazdy?

Czy możemy być absolutnie pewni, że gwałtowna automatyzacja stworzy nagle – w krótkim czasie - odpowiednią dla nas wszystkich ilość satysfakcjonujących miejsc pracy?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polikulturalizm

Głos przeciw dochodowi podstawowemu

Czekając na drugą falę