Chiny otwierają Afrykę na świat

Afryka jest miejscem, w którym – jak w soczewce – skupiają się efekty polityczne i gospodarcze, zarówno Brexitu jak i izolacjonistycznej polityki administracji Donalda Trumpa. Jeszcze w 2014 roku Stany Zjednoczone oraz Wielka Brytania były na czele zestawienia krajów, które otwierały najwięcej projektów inwestycyjnych, w sumie 148 na 660. Tymczasem według najnowszego raportu EY, z danymi za rok 2016, wpływy obu potęg wyraźnie się zmniejszają. Nie będzie chyba dla nikogo zaskoczeniem, że największym beneficjentem są Chiny.

Zeszły rok stał pod znakiem geopolitycznej niestabilności, która kładła się cieniem na relacjach biznesowych. Dla Afryki - choć trudno patrzeć na ten wielonarodowy i wielokulturowy kontynent jako na jeden twór – był to okres spowolnienia gospodarczego, które - w jakimś sensie - odzwierciedlało obawy jakim żył świat. Mimo, że Czarny Ląd stał się drugim najchętniej wybieranym przez inwestorów regionem na świecie (po Azji) i przyciągnął aż 94 miliardy dolarów (wzrost o 32% w stosunku do roku ubiegłego), to jednak znacząco spadła ilość nowych projektów o 12% (z 771 do 676) i tworzonych nowych miejsc pracy – o 13%.

Największym beneficjentem globalnego zamieszania stały się Chiny, choć one również przeżywają okres spowolnienia ekonomicznego i głębokich reform (na przykład sektora bankowego i wydobywczego) oraz przestawiania modelu gospodarczego z eksportu na konsumpcję lokalną. Dzięki zwiększeniu liczby bezpośrednich inwestycji o 106% rok do roku (z 32 do 66), Państwo Środka ma ponad 38% udziałów puli zaangażowanego w Afryce kapitału (36 miliardów dolarów) oraz jest liderem kreatorów miejsc pracy (niemal 30% nowych stanowisk).

Pierwsze miejsce wśród państw otwierających najwięcej projektów inwestycyjnych zajmują od lat Stany Zjednoczone – 91 (spadek o 5%), wyprzedzając Francję – 81 (wzrost o blisko 40%). Bardzo wyraźnie spało zaangażowanie Wielkiej Brytanii z 77 do 41 inwestycji (-46%) oraz Niemiec (-50%). Bardzo szybko rośnie zaś znaczenie Japonii z 12 do 27 projektów (125% wzrostu).

Ilość środków finansowych (94 miliardy), przyciągniętych przez kraje afrykańskie, była najwyższa w historii – za wyjątkiem rekordowego roku 2008 (140 miliardów). Jak już wcześniej zwracałem uwagę, ilość projektów i wygenerowanych dzięki nim miejsc pracy spadła w porównaniu do lat ubiegłych. Jednak znacznie poprawiła się wartość inwestycji -140 milionów dolarów w porównaniu z 92 w zeszłym roku.

Zagraniczni, ale też afrykańscy, inwestorzy od lat wybierają te same kraje, jako cele angażowania kapitałów: Republikę Południowej Afryki (RPA), Maroko, Egipt, Nigerię i Kenię. W stosunku do lat ubiegłych rośnie pozycja państw z Afryki Północnej (Maroko, Egipt, Tunezja i Algieria) kosztem potęg z nad Zatoki Gwinejskiej (Nigeria, Wybrzeże Kości Słoniowej, Ghana) oraz Kenii i Tanzanii.

Z publikacji EY można wyczytać wiele ciekawych informacji na temat zacieśniającej się współpracy na linii Chiny – Afryka. Państwo Środka jest dla Czarnego Lądu największym partnerem handlowym, choć relacje odwrotne są skromniejsze (Afryka to zaledwie 4% chińskiej wymiany handlowej). Chiński eksport do krajów afrykańskich osiągnął w 2016 roku ponad 100 miliardów dolarów (cała Unia Europejska – 28 krajów – miała wynik około 160 miliardów dolarów). Chiny wysyłają głównie dobra konsumpcyjne, ale są też obecne przy projektach inwestycyjnych. Państwa afrykańskie mogą liczyć na chińskie pożyczki oraz pomoc w realizacji inicjatyw infrastrukturalnych (drogi, mosty, linie kolejowe, lotniska czy porty). Dekadę chińskiego zaangażowania można przeliczyć na blisko 300 inwestycji bezpośrednich, także w sektor wydobywczy, usługowy i produkcyjny.

Wzrost obecności Chin w Afryce to wynik konsekwentnych działań Pekinu, często na przekór realiom geopolitycznym. Jest to diametralnie różne podejście od aktywności zachodnich koncernów, które uzależniają zaangażowanie od warunków gospodarczych, poddając się globalnym trendom. Dla nich nie ma szerszej wizji rozwoju, liczy się tu i teraz, fabryka lub kopalnia i droga do najbliższego portu. Z kolei systematyczność i uporczywość Chin przynosi realne efekty. Nie bez znaczenia jest też atrakcyjność modelu gospodarczego i politycznego Państwa Środka, który jest łatwiejszy do zaimplementowania w afrykańskich realiach, niż formy zachodniej demokracji. Chiny są w Afryce popularne, daleko bardziej, niż byłe kraje kolonialne.

Istotnym elementem chińskiej polityki dla Afryki jest budowa nowego Jedwabnego Szlaku, zwanego też OBOR (One Belt, One Road), który ma być strategią na połączenie i współpracę Państwa Środka z innymi krajami, głównie kontynentu Euroazjatyckiego. Fakt, że państwa Czarnego Lądu zostaną włączone do inicjatywy będzie dla nich wyjątkowo korzystne. Nie dość, że zyskają dostęp do chińskich nadmiarów oszczędności, to jeszcze poszerzą swoje rynki zbytu, dzięki uczestnictwu w globalnym łańcuchu handlowym.

Lata kolonizacji, a potem era postkolonialnego pseudo rozwoju, stworzyły z Afryki rezerwuar taniej siły roboczej. W najlepszym przypadku Czarny Ląd był postrzegany jako kontynent o dużym potencjale na przyszłość, gdy produkcja i konsumpcja na innych rynkach będzie traciła na efektywności. Dzięki Jedwabnemu Szlakowi ta wersja rzeczywistości może nigdy nie nadejść. To Chiny mogą otworzyć Afrykę na świat bez czekania, aż nadejdzie jej czas.

Link do raportu EY.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polikulturalizm

Głos przeciw dochodowi podstawowemu

Czekając na drugą falę