Automatyzacja w Afryce

Kilkukrotnie poruszałem wątek państw afrykańskich, w których nie powstał jeszcze odsetek miejsc pracy – szczególnie w przemyśle – charakterystyczny dla krajów rozwijających się, a już są one zagrożone przez automatyzację. Dzięki globalizacji, rozwojowi technologicznemu, ciągłemu poszukiwaniu źródeł taniej siły roboczej oraz korzystnej demografii, Afryka wydawała się idealnym miejscem na przeniesienie światowej produkcji. Tak się jednak nieszczęśliwie złożyło, że to co miało być wykonywane rękami afrykańskich robotników, maszyny potrafią zrobić szybciej, a przede wszystkim ... taniej.

Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że gospodarki krajów afrykańskich oraz miejsca pracy były historycznie uzależnione od sektora wydobywczego oraz rolnictwa. Automatyzacja obu sektorów zmusiła rządy do większej dywersyfikacji. Dzięki własnym zasobom oraz inwestycjom zagranicznym, utworzono wiele miejsc pracy w przemyśle przetwórczym oraz handlu detalicznym. Niestety szybki wzrost populacji oraz automatyzacja znacznie ograniczają szansę na znalezienie zatrudnienia. W przypadku Republiki Południowej Afryki można nawet zaobserwować ubytek miejsc pracy, szczególnie w przemyśle tekstylnym, kosztem krajów azjatyckich.

Ekonomista Dani Rodrik, w swoim artykule „Przedwczesna deindustrializacja”, sugeruje że kraje afrykańskie przechodzą obecnie szybki okres urbanizacji, a więc migracji ludzi trenerów rolniczych do miast, której towarzyszy wzrost popytu na zatrudnienie w przemyśle lub usługach. Niestety temu ruchowi nie wtóruje odpowiedni przyrost miejsc pracy. W dużej mierze część stanowisk nie opuszcza krajów rozwiniętych czy innych rozwijających się, gdyż zostaje przejęta przez sztuczną inteligencję oraz automaty.

Powszechnie wiadomo, że gospodarki krajów rozwiniętych straciły w wyniku globalizacji znaczny odsetek nisko wykwalifikowanych miejsc pracy, na rzecz krajów rozwijających się. Jednak zdaniem Rodrika utrzymały udziały w światowej produkcji oraz ceny. Co więcej pomimo tego, że – według Banku Światowego - kraje OECD (czyli Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, zrzeszającej 35 najwyżej rozwiniętych państw świata – bez Rosji i Chin) są w największym stopniu zagrożone utratą miejsc pracy z tytułu automatyzacji (może ona dotknąć nawet 60% stanowisk), to jednak ryzyko wydaje się być dobrze oszacowane. Tymczasem w przypadku Chin, Indii czy krajów afrykańskich (Angoli, Etiopii) – głównie z powodu ich ciągłego rozwoju – nieoszacowana groźba utraty miejsc pracy w przemyśle i usługach może sięgać nawet 70% czy 80% ogółu.

Dodatkowo Rodrik zauważa, że wraz ze rozszerzaniem się procesu globalizacji na kolejne kraje, ich industrializacja przebiega na dużo płytszym poziomie niż tych państw, które włączyły się w globalny łańcuch dostaw wcześniej. Oznacza to, że spóźnialscy nie tylko nie uprzemysławiają się na taką samą skalę jak kraje już rozwinięte (czy rozwijające się), ale też – co jest naturalną konsekwencją - czerpią dużo niższe korzyści.

Powyżej opisane zjawisko dobrze widać porównując rozwój Chin – czy szerzej regionu Azji Południowo-Wschodniej – i państw Ameryki Łacińskiej. Według Rodrika, późne dołączenie do wyścigu krajów afrykańskich nie wróży im sukcesu na miarę chińskiego czy nawet indyjskiego, mimo porównywalnego zasobu taniej, nisko wykwalifikowanej i młodej siły roboczej.

W kilku artykułach zwracałem już uwagę, że obecnie zarówno kraje rozwinięte (Niemcy, Szwajcaria czy Japonia), jak również rozwijające się (szczególnie Chiny) łożą ogromne ilości środków inwestycyjnych w produkcję i zakup robotów przemysłowych, które mają jeszcze bardziej usprawnić produkcję, zapewniając przychody oraz konkurencyjność. Afryka z oczywistych względów odstaje od reszty. Według danych Banku Światowego, na kontynencie na 10 tysięcy robotników przypada 0,2 robota przemysłowego. Średnia dla Unii Europejskiej, za rok 2015, to 69, w przypadku Chin jest to ponad 530. Przy braku odpowiednich nakładów przepaść w stosunku do reszty świata będzie tylko rosła.

Wspomniałem już powyżej, że Afryka – pomimo swojej różnorodności – jest kontynentem demograficznie młodym. Brak perspektyw znalezienia zatrudnienia dla średnio i nisko wykwalifikowanych pracowników będzie silnie rzutował na sytuację ekonomiczną, ale przede wszystkim społeczną.

Oczywiście, nie można w żadnym wypadku przekreślać szans Afryki na skok technologiczny. Jeśli historia potoczy się zgodnie z przewidywaniami rysowanymi choćby przez PwC, w przyszłości pojawi się sporo miejsc pracy, w których człowiek będzie współpracował – a nie rywalizował – z maszyną. Młoda populacja kontynentu, przy starzejącej się reszcie świata będzie wówczas sporą przewagą konkurencyjną.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polikulturalizm

Głos przeciw dochodowi podstawowemu

Czekając na drugą falę