Dochód podstawowy z Doliny Krzemowej

Thomas Piketty w książce „Kapitał w XXI wieku”, opierając się na badaniach swoich oraz Emmanuela Saeza, przedstawił historię bogactwa ostatnich kilku wieków. Wykazał on, że wąska grupa najbogatszych rodzin gromadziła niebotyczne majątki, pozwalające na kontrolowanie sytuacji politycznej i ekonomicznej świata.

Znaczenie najbogatszego 1ego procenta mocno zmalało po dwóch Wojnach Światowych oraz Wielkiej Depresji lat 30-tych XX wieku. Lata 50-te i 60-te zeszłego stulecia to okres bardziej egalitarnego podziału bogactwa i rozkwitu zjawiska społecznego zwanego „klasą średnią”.

Jednak idylla okresu przejściowego – do którego wielu już się zdołało przyzwyczaić – przemija. Wraz z wprowadzeniem do polityki gospodarczej neoliberalnego paradygmatu oraz podporządkowaniem wszystkich aspektów życia dyktatowi rynku, poziom nierówności niebezpiecznie zbliżył się do rekordów sprzed I Wojny Światowej (a według niektórych badaczy nawet je przebił).

Choć zjawisko rosnących dysproporcji się nasila, trudno znaleźć proste recepty, które mogłyby je ograniczyć. Ciekawe propozycje płyną z Doliny Krzemowej, postrzeganej jako miejsce, w którym rodzą się technologie, zakłócające obecny porządek gospodarczego świata.

Sam Altman, szef firmy Y Combinator - inkubatora startupów - proponuje nową umowę społeczną. Amerykańska Sprawiedliwość, bo tak nazywa się inicjatywa, zakłada równy podział zysków, wypracowanych przez gospodarkę Stanów Zjednoczonych, pomiędzy jej obywateli.

Początkowo byłyby to nieduże kwoty – rzędu kilkuset dolarów rocznie, rosnące wraz z rozwojem gospodarczym, osiągając docelowo około 20% PKB. Jak twierdzi Altman obciążenie nie byłoby zauważalne dla budżetu, gdyż dokładnie tyle samo stanowią obecnie wydatki na pomoc socjalną, oferowane przez rząd federalny.

Komentatorzy zauważają, że pomysł nie jest przesadnie nowatorski, gdyż podobny programy jest już realizowany choćby przez władze Alaski. Administracja wypłaca każdemu pełnoletniemu mieszkańcowi stanu 1000 dolarów rocznie. Pieniądze pochodzą od firm, które działają na terenie Alaski, czerpiąc zyski z wydobycia surowców naturalnych. Innym przykładem jest norweski fundusz państwowy, zasilany przez dochody spółek wydobywczych, pozyskujących gaz ziemny i ropę naftową z dna Morza Północnego.

Propozycja Altmana nie odbiega znacząco od idei Bezwarunkowego Dochodu Podstawowego (BDP). Zresztą Y Combinator planuje swój własny eksperyment w tym zakresie w Oakland.

Altman zauważa, że w XIX wieku rząd Stanów Zjednoczonych rozdawał osadnikom ziemię (Homestaed Act), licząc, że dzięki wypracowanemu na niej majątkowi, osiągną one dużo większe korzyści w przyszłości. W dzisiejszych czasach, zapewnienie stabilności finansowej – poprzez rozdawanie pieniędzy ze wspólnego majątku - da szansę na powstanie nowych pomysłów, które napędzą działanie gospodarki i dostarczą jej nowych bodźców do rozwoju. Obecny wkład finansowy będzie zatem obrócony na korzyść przyszłych pokoleń, podobnie jak miało to miejsce w przypadku wspomnianego już Homestead Act.

Zapewnienie każdemu Amerykaninowi środków finansowych na podstawowe potrzeby, nie tylko wyeliminowałoby ubóstwo. Posiadanie dałoby obywatelom stabilizację, a także uwolniło od strachu o poziom egzystencji, jako głównej motywacji w poszukiwaniu zatrudnienia.

Dziś pomysł na wprowadzanie BDP brzmi jak utopia. Przeciwnicy łatwo dowiodą, że żadnego kraju nie stać na rozdawanie wszystkim swoim obywatelom pieniędzy na utrzymanie, nawet na najbardziej podstawowym poziomie. Michael Coren z Quartza przypomina, że podobne obawy towarzyszyły debatom parlamentarnym, dotyczącym wprowadzeniu ubezpieczeń społecznych. Jeszcze 80 lat temu, to co wydaje się naturalne i konieczne dla sprawnego działania społeczeństwa, było postrzegane jako rozwiązanie socjalistyczne, zniewalające obywateli i uzależniające ich od dyktatury rządzących.

Demiurdzy z Doliny Krzemowej mają świadomość, że kierunek proponowanych przez nich przemian technologicznych, może doprowadzić do utraty pracy przez większość współobywateli. Być może jakimś rozwiązaniem byłoby zbudowanie elitarnego ośrodka - na wzór tego z filmu „Elizjum” - i odcięcie się od problemów świata.

Martin Ford, autor książki „Rise of Robots Technology and the Threat of Jobless Future” przekonuje, że beneficjenci cyfrowej rewolucji - Apple, Microsoft, Google czy Facebook - są coś winni społeczeństwu. Ich potęga bazuje na wynalazkach, które powstały z pieniędzy podatników. To federalna agencja DARPA (Defense Advanced Research Projects Agency) kładła podwaliny pod sieci komputerowe, które znamy dziś jako internet. Podobnie było z badaniami nad pojazdami autonomicznymi, czy półprzewodnikami. To setki milionów dolarów płaconych przez klasę średnią w podatkach, stały się fundamentem dzisiejszych sukcesów Doliny Krzemowej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polikulturalizm

Głos przeciw dochodowi podstawowemu

Czekając na drugą falę