Koniec branży motoryzacyjnej ... jaką znamy

Na portalu Automotive News, ukazał się bardzo ciekawy artykuł Boba Lutza, byłego prezesa General Motors, na temat przyszłości rynku motoryzacyjnego. Lutz rozpoczął swoją karierę w 1963 roku w GM. Następnie piął się po szczeblach korporacyjnych w Fordzie, Chrystlerze, aby na koniec spocząć w fotelu dyrektora zarządzającego GM. Swoją przygodę z biznesem motoryzacyjnym zakończył w 2010 roku, po niemal półwieczu spędzonym w jednym z najszybciej rozwijających się sektorów gospodarki.

Obecnie Lutz jest niezmiernie krytycznie nastawiony do swojej macierzystej branży. Uważa on, że zbliżamy się do jej końca, przynajmniej w takim zakresie, w jakim działa ona obecnie. Były prezes GM wieszczy, że pojawienie się pierwszych komercyjnych pojazdów autonomicznych, zmienią sposób w jaki konsumenci postrzegają samochód. Lutz sądzi, że w ciągu 5-ciu lat samojazdy zdominują transport publiczny, stając się alternatywą, dla obecnych środków transportu. Zaś w ciągu dwóch dekad spowodują, że samochody kierowane przez ludzi nie będą mogły poruszać się po drogach publicznych.

Dzisiejsze samochody trafią więc na złom, ale konsumenci nie będą sięgać po nowe pojazdy, gdyż zmieni się filozofia podróżowania. Będzie ona – zdaniem Lutza – bliższa dzisiejszemu korzystaniu z taksówek, czy usług przewoźników typy Uber czy Lyft. Żaden z podróżnych nie jest przecież właścicielem pojazdu, który zamawia, a jednak bez przeszkód może się przemieścić z punktu A do punktu B. Stanem końcowym ma być w pełni automatyczny moduł, który zamówiony przewiezie chętnych do wyznaczonego celu, bez możliwości kierowania pojazdem przez człowieka.

Lutz uważa, że kontrolę nad branżą motoryzacyjną przejmą firmy technologiczne, pokroju Google’a, Apple’a czy od biedy Ubera. Faktyczni producenci samochodów zostaną zepchnięci w cień, a tym samym stracą swoją obecną wartość. Staną raczej tym czym jest Foxxcon dla Apple’a. Będą dostarczać półprodukty, które następnie firmy technologiczne będą „uzbrajały” w swoje gadżety, aby stały się w pełni funkcjonalne.

Będzie to miało oczywiście olbrzymi wpływ na kształt branży. Nie chodzi o same montażownie, czy producentów podzespołów. Głęboka transformacja – a raczej likwidacja – czeka rozbudowane sieci dystrybucyjne.

Gros pieniędzy ze sprzedaży pojazdów autonomicznych pójdzie do kieszeni spółek technologicznych, zaś obecna branża motoryzacyjna będzie konkurować kosztami, aby zyskać - podtrzymujący jej życie gospodarcze - kontrakt na dostawę „surowego” pojazdu.

Poglądów, podobnych do tych wyrażanych przez Lutza, jest więcej. Kalifornijski think tank, RethinkX, również uważa że od 2030 roku, pojazdy autonomiczne będą odpowiadały za prawie wszystkie podróże samochodowe. Korzyści są oczywiste: niższe koszty utrzymania, mniejsze zużycie paliwa, zdolność do pracy non-stop czy znikoma wypadkowość (dzięki likwidacji zawodnego czynnik ludzkiego). ReThinkX bardziej niż na przejazdach osób prywatnych skupia się na rynku transportowym. Przedstawiciele think tanku sądzą, że oszczędności generowane przez pojazd autonomiczne zostaną od razu dostrzeżone i wykorzystane przez firmy spedycyjne typu DHL, FedEx czy UPS, co natychmiast przełoży się na gwałtowną transformację branży.

Nie trzeba brać wszystkiego, co mówi podstarzały prezes, za dobrą monetę. Już wcześniej potrafił wielokrotnie głosić ryzykowne tezy. Udało mu się barwnie porównać globalne ocieplenie do „totalnej kupy gówna”, jak również skrytykować perspektywy popytu na samochody elektryczny Tesli, tuż przed tym, jak Elon Musk ogłosił początek zamówień na Model 3. Jednym zdaniem, Bobowi Lutzowi zdarza się czasem solidnie pomylić. I – optymistycznie kończąc – tego się trzymajmy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polikulturalizm

Głos przeciw dochodowi podstawowemu

Czekając na drugą falę