Czym jest franczyza? Fakty i mity

Franczyzę w nowoczesnym wydaniu wymyślił i wdrożył w życie Isaac Singer, założyciel „Singer Sewing Machine Company. Był on protoplastą współczesnego franchisingu. Od 1851 roku firma Singer zawierała pisemne umowy z dystrybutorami, które pozwalały i dawały prawo do sprzedaży i naprawy maszyn do szycia na określonym obszarze Stanów Zjednoczonych.

Zaś osobą, która najbardziej kojarzy się z franchisingiem i sukcesem, jest Ray Kroc, założyciel sieci McDonalds (koniecznie obejrzyjcie film „McImperium” z rewelacyjnym Michaelem Keatonem).W roku 1954 roku odwiedził on restaurację braci McDonalds i - będąc pod wrażeniem ich sukcesu - namówił właścicieli, aby sprzedali mu licencję do rozpowszechniania tego typu biznesu. W 1955 założył własną firmę: McDonald’s System, Inc. Z tej jednej restauracji na amerykańskiej prowincji powstała sieć ponad trzydziestu tysięcy placówek na całym świecie. ¾ z nich są w rękach biorców franczyzowych.

Definicję franczyzy można znaleźć niebywale łatwo. Ot, choćby poręczna, internetowa Wikipedia podpowie, że jest "to system sprzedaży towarów, usług lub technologii, który jest oparty na ścisłej i ciągłej współpracy pomiędzy prawnie i finansowo odrębnymi i niezależnymi przedsiębiorstwami - franczyzodawcą i jego indywidualnymi franczyzobiorcami."

Chętni mogą prześledzić kolejne akapity z Wikipedii, ale nie dowiedzą się z nich wiele więcej o charterze inwestowania we franczyzy, ewentualnych zagrożeniach czy szansach na sukces.

Z kolei w literaturze naukowej – tak bardzo nastawionej na badanie najróżniejszych zjawisk gospodarczych – znajdziemy mnóstwo rodzajów franczyz. Jest więc franczyza: handlowa, usługowa, produkcyjna i mieszaną. Ale także: bezpośrednia, pośrednia, indywidualna, wielokrotna, podporządkowana, subfranczyza, wiązana czy „sklep w sklepie”.

Uwierzcie mi na słowo, że akademicy potrafią zaszufladkować każdą odmianę franczyzy. W opracowaniach naukowych, z których czerpią wiedzę studenci i ewentualni franczyzobiorcy, można znaleźć jeszcze ponad dwadzieścia kategorii i subkategorii franchisingu. Niewiele to wnosi do naszej wiedzy o istocie fenomenu, ale powoduje, że czujemy, że ktoś dokonał poważnych badań i sumiennie opisał osobliwość.

Prawda jest jednak taka, że zarówno naukowcy jak i ekonomiści nie potrafią jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie czym jest franczyza, czy co to jest franczyza, czy systemy franczyzowe jako takie. Dostępne na rynku quasi-podręczniki stanowią w zasadzie zbiór przedruków materiałów promocyjnych franczyzodawców. Możemy się więc dowiedzieć, że franczyza jest najlepszym sposobem do podjęcia działalności gospodarczej, dla osób kreatywnych i ambitnych, ale nie mających swojego pomysłu na biznes. Franczyza jest więc owym „pomysłem”. Sprawdzonym i przetestowanym. Nie gwarantuje powodzenia, ale – z grubsza biorąc – jest skazana na sukces.

Szczerze? To kompletna bzdura.

Na szczęście pojawiła się właśnie nowa pozycja skupiająca się na zjawisku franchisingu. To książka „Franczyza. Fakty i mity”, napisana przez Daniela Dziewita. Jej przewaga nad resztą podobnych publikacji wynika z doświadczenia samego autora w obszarze szeroko pojętego handlu detalicznego, prowadzenia działalności w centrach handlowych i osobistego zetknięcia się ze światem franczyzy.

Książka „Franczyza. Fakty i mity” zaczyna się w miejscu, w którym kończy się większość publikacji akademickich. Kwestie definicji oraz uszeregowania rodzajów franchisingu to zaledwie punkt wyjścia.

Czytelnik będzie miał okazję poznać nie tylko prezentowane przez franczyzodawców w kolorowych folderach reklamowych blaski biznesu, ale przede wszystkim prawdziwe relacje ludzi, którzy na franchisingu stracili majątek i dobre imię. Mamy więc historię między innymi: produktów benedyktyńskich, pijalni czekolady Mount Blanc, biznesu spod znaku Muszkieterów (Intermarche i Bricomarche), dżinsów Big Star, marketów Żabka, księgarni Matrasa, salonów Empiku, dilerów samochodowych, placówek bankowych Aliora, a także wielu, wielu innych.

Przytoczone w książce przykłady skłaniają do refleksji, że obraz polskiego rynku franchisingu to Dziki Zachód, gdzie nie panują żadne reguły albo tylko jedna – prawo silniejszego, czyli franczyzodawcy.

Wiele znanych marek – zarówno banków, jak i uznanych detalistów - wykorzystuje system franczyz do zbudowania silnej sieci sprzedaży. Schemat działania jest prosty. Spółka nie ma pieniędzy na rozwój, ale za kilkanaście tysięcy złotych oferuje prowadzenie salonów sprzedaży czy usług pod swoją – rozpoznawalną – marką. Zgłaszają się franczyzobiorcy, wpłacają odpowiednie sumy, ponoszą dodatkowe koszty zlokalizowania punktu sprzedaży i jego wyposażenia, dopłacają procent od obrotów oraz „niespodziewane” opłaty manipulacyjne, reklamowe, itp. Jeśli biorcom się uda, i będą mieli szczęście, po kilku latach właściciel marki odkupi ich biznes, oferując ajencję. Jeśli polegną – franczyzodawca odbierze im lokalizację i pozostawi z długami.

Jednak, żeby książka nie została uznana za obraz jednostronny, Danielowi udało się porozmawiać z Adamem Krawczykiem z Akademii Systemów Sieciowych, wydawcą portalu franczyzawpolsce.pl oraz dwumiesięcznika branżowego Franczyza&Biznes, a także Arkadiuszem Słodkowskim, szkoleniowcem i członkiem Polskiej Organizacji Franczycodawców, zarządzającym witryną franchising.pl i periodyku „Własny Biznes Franchising”.

Obaj panowie podkreślają, że w Polsce – ale też na świecie – działa mnóstwo niesprawdzonych pomysłów biznesowych, które są odsprzedawane w formie franczyz nieświadomym zagrożenia biorcom. Ich szansa na sukces jest znikoma, a wejście do systemu kończy się fiaskiem i bankructwem. Rozmówców razi brak regulacji prawnych, mogących zaprowadzić porządek i uchronić ludzi przed oszustwami i długami.

Interlokutorzy Daniela zwracają też uwagę na podstawowe zasady, którymi powinni się kierować chętni do wzięcia franczyzy. Sprawdzania danych finansowych, dokonywania analiz i wywiadów na własną rękę, nie wierzenia we wszystko co napisano w folderach reklamowych. Zalecają kontakt z prawnikami. Okazuje się, że chętni do prowadzenia biznesu pod cudzym szyldem są czasem tak „urobieni” przez sprzedawców, że tylko 10% z nich przyprowadza własnego doradcę, który mógłby spojrzeć na umowę chłodnym okiem.

Przysłowiową „truskawką na torcie" książki jest końcowy wywiad z Bogusławem Fijałkowskim, weteranem rynku detalicznego, posiadającym wiele punktów sprzedaży markowej odzieży. Jego relacje czyta się jak raport z placu boju. Nie brakuje w nim dosadnego słownictwa, anegdot i mądrości życiowych, których nabycie kosztowało rozmówcę sporo nerwów i gotówki.

Pan Fijałkowski wspomina między innymi, że franczyzodawcy wymuszają na franczyzobiorcach przenoszenie się z lokalizacji przy głównych ulicach do centrów handlowych. Jest to często warunek dalszej współpracy. Oto jak „przekonują” galeryjni naganiacze:

„Sklep przy ulicy będzie pracował w dni powszednie 10-18, sobota 10-16 max, niedziela zamknięte. To daje 46 godzin tygodniowo. W galerii masz 9-21 dzień w dzień, co daje 84 godziny tygodniowo, więc bez mała dwa razy więcej. Dwa razy więcej możesz zarobić. Zatem dwukrotnie większy czynsz - niż przy ulicy - jest zupełnie normalny, jak dodasz do tego wyższy standard, otoczenie, marketing to i trzykrotny jest jak pół darmo.”

Również ja miałem swój mały wkład w powstanie książki „Franczyza. Fakty i mity”. Daniel poprosił mnie o napisanie obszerniejszego fragmentu tekstu na temat działalności franchisingowej w Stanach Zjednoczonych. Pierwotnie miały być to rozdziały, które pokażą lepszy, bardziej cywilizowany i zabezpieczony prawem obraz działalności pod cudzym szyldem. Niestety. Okazało się, że również w dalekiej Ameryce franczyzobiorcy nie mają łatwego kawałka chleba, ale o tym napiszę w kolejnym wpisie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polikulturalizm

Głos przeciw dochodowi podstawowemu

Czekając na drugą falę