Klimatyzacyjna spirala

W skali globalnej zużywamy około 2 tysięcy terawatogodzin (TWh) energii rocznie – 10% całej energii konsumowanej przez człowieka – na schładzanie powietrza. Oczywiście powoduje to zwiększoną emisję gazów cieplarnianych do atmosfery i dalszy postępujący wzrost średniej temperatury na Ziemi. Co z kolei skutkuje jeszcze większym zużyciem energii, koniecznej do obsłużenia rosnącej liczby klimatyzatorów. Ot, taka pętla bez wyjścia.

Międzynarodowa Agencja Energii (MAE) przytacza liczby według, których od 1990 roku potroiliśmy emisję dwutlenku węgla, towarzyszącą rosnącemu zapotrzebowaniu na energię do klimatyzatorów. Jakiś czas temu pisałem, że cały transport morski generuje średnio 1 miliard ton CO2 rocznie. W przypadku klimatyzatorów mamy 1,16 miliarda ton CO2 rocznie i - jak przewiduje MAE - ta liczba będzie szybko rosnąć, osiągając swoją trzykrotność w połowie wieku.

Oczywiście możemy sobie wyobrazić, że kolejne generacje klimatyzatorów będą bardziej wydajne, lub ich zasilane będzie się odbywało ze źródeł odnawialnych, tak więc sumarycznie emisja dwutlenku węgla pozostanie na tym samym poziomie co obecnie lub nawet spadnie. Problem polega jednak na tym, że z pewnością schładzanie powietrza będzie pochłaniało coraz większy ułamek generowanej energii, gdyż na świecie notuje się gwałtowny przyrost liczby urządzeń.

Pora przytoczyć kilka liczb posiłkując się danymi z raportu Międzynarodowej Agencji Energii. Obecnie najwięcej energii na klimatyzację konsumują Stany Zjednoczone – ponad 600 TWh rocznie, Chiny dorzucają do tego 450 TWh i już mamy dwóch odbiorców, którzy pożytkują połowę światowego zużycia.

Tyle, że Amerykanie mają bardzo nasycony rynek klimatyzatorów. Na blisko 330 milionów mieszkańców działa około 375 milionów urządzeń. 90% gospodarstw domowych ma urządzenia chłodzące powietrze. Tylko Japonia może się pochwalić wyższym odsetkiem – 91 na 100.

Tymczasem w Chinach, w których od niedawna panuje prawdziwy boom na te urządzenia, przy populacji sięgającej 1,38 miliarda zainstalowano „zaledwie” 570 milionów klimatyzatorów. Przykład amerykański, czyli ponad 1,1 klimatyzatora na mieszkańca, powinien nam dawać wskazówkę, wiele mówiącą o potencjale rynkowym Państwa Środka. Obecnie procent mieszkań z własnym systemem chłodzącym powietrze zbliża się do 60ciu.

Nie trzeba kryształowej kuli, ani zdolności wróżbity, żeby przewidzieć, iż Chińczycy będą szybko zwiększać liczbę klimatyzatorów, a co za tym idzie - poziom konsumpcji energii, potrzebnej do ich obsługi. Od 1990 roku – gdy urządzenia były jeszcze rzadkością – zużycie wzrosło prawie 70-krotnie. Nie ma wątpliwości, że wkrótce Chiny staną się światowym liderem konsumpcji energii na cele schładzania powietrza – pozostawiając daleko w tyle Stany Zjednoczone. Niestety, efektem ubocznym – przynajmniej do czasu wynalezienia bardziej efektywnych i bezpiecznych dla środowiska technologii – będzie zwiększenie emisji gazów cieplarnianych oraz wzrost średniej temperatury. Co da kolejny bodziec do zakupu klimatyzatorów.

Wiem, że opisana powyższej spirala może niepokoić. Trzeba jednak wyraźnie powiedzieć, że wzrost zainteresowania urządzeniami chłodzącymi powietrze w Chinach nie jest jedynym zagrożeniem dla stanu naszego klimatu. Wiele krajów rozwijających się będzie podnosić standardy mieszkań, biur czy fabryk instalując klimatyzatory. Najgęściej zaludniony obszar Azji Południowo-Wschodniej ze swoim potencjałem gospodarczym z pewnością będzie chciał szybko dogonić resztę świata. Dla przykładu, w Indiach żyje porównywalna ilość mieszkańców co w sąsiednich Chinach, ale jedynie 5% gospodarstwa domowych ma urządzenia chłodzące powietrze...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polikulturalizm

Głos przeciw dochodowi podstawowemu

Czekając na drugą falę