Może i inteligencja, ale żeby od razu sztuczna?
Bycie młodym
przedsięwzięciem nie jest łatwe. Brak doświadczenia, pieniędzy i kontaktów
biznesowych, może zadecydować o przyszłości. Wiadomo, że gdy chce się zwiększyć
szansę na przedłużenie trwania, trzeba się dobrze sprzedać.
Tak więc – przede wszystkim - nie jesteśmy nową inicjatywą, tylko startupem, albo start-up’em (w zależności od tego którą wersję
podkreśli nam na czerwono edytor tekstu). W ten sposób - na dzień dobry - mamy
+5 do charyzmy.
Potem warto dobrze
zlokalizować branżę, w której będzie działać przedsięwzięcie.
Biotechnologia czy przemysł kosmiczny to kuszące propozycje, ale niestety
wymagają jakiejś głębszej wiedzy. Wybór
powinien zatem paść na IT. W końcu każdy przeszedł w procesie edukacji
przez informatykę.
Mamy więc startup IT. To dobrze, ale nie rewelacyjnie.
Podobnych inicjatyw są dziesiątki tysięcy. I to tylko w samej Unii
Europejskiej.
Nadchodzi więc właściwy moment, aby wyróżnić się mocnym słowem. Pada więc magiczne: „blockchain”. A następnie szybko
kontrujemy „sztuczną inteligencją”.
I poprawiamy - dla lepszego efektu - „cloud
computingiem” oraz „nauczaniem
maszynowym”. Niby cztery hasła, ale połączone razem dają piorunująca
mieszankę. Inwestorzy będą walić
drzwiami i oknami.
Może myślicie, że robię sobie jaja, ale wszystko co napisałem powyżej jest prawdą.
Według badania przeprowadzonego przez londyńską firmę MMC -
z branży venture capital, czyli
szukającej młodych, przyszłościowych spółek do inwestowania – 40% europejskich startupów z sektora IT,
nadużywa określenia „sztuczna inteligencja”.
Analizie poddano ponad 2800 przedsięwzięć, działających w 13
krajach Unii Europejskiej. Jak wspomniałem powyżej, 40 procent z nich wykorzystują określenia AI i SI w swoich reklamówkach,
ale nie działalności.
Co więcej pozostałe 60%
też nie jest takie święte. Duża
część z nich nie oferuje własnych pomysłów, ale wspiera się rozwiązaniami
innych dostawców, modyfikując je jedynie na potrzeby klientów.
Europejskie startupy IT stawiają
na instalowanie dedykowanych chatbotów (26%) oraz wykrywanie ewentualnych oszustw
przy transakcjach online (21%). Trudno
podobne rozwiązania uznać za rewolucję. Zarówno technologiczną, jaki i biznesową.
Oba pomysły służą raczej wsparciu dla głównej działalności potencjalnych
klientów. Również wykorzystanie w nich sztucznej inteligencji należy uznać za
przełomowe.
Tymczasem gra idzie o
spore różnice w dofinansowaniu. Hasło „sztuczna
inteligencja” jest doskonałą przynętą na inwestorów. Dają oni od 15 do 50 procent więcej pieniędzy, gdy usłyszą, że
przedsięwzięcie wspierane jest przez SI lub AI.
Można powiedzieć, że mamy tu przykład pięknego oszustwa, ale
tak naprawdę sztuczna inteligencja jest pojęciem nowym, modnym ... i szalenie
niekonkretnym. Wiadomo jednak, że może dawać znaczącą przewagę technologiczną
nad konkurencją, stąd owczy pęd inwestorów Wszystko co ma w sobie choć ślady
AI, albo stało na tej samej półce w magazynie, co rozwiązania AI, zyskuje.
W końcu: klient ma zawsze rację.
Komentarze
Prześlij komentarz