Pieniądze dla ludzi, nie korporacji
Koronowirus jest problemem globalnym, a jego
następstwem będzie dramatyczna sytuacja ekonomiczna. Słowa: recesja,
spowolnienie, załamanie gospodarcze są odmieniane w mediach przez
wszystkie przypadki.
Specjaliści rynkowi, analitycy i lobbyści wzywają
decydentów, a więc rządy i legislatorów, aby wyprzedzić nadciągający kryz i już
teraz aktywnie stymulować zagrożoną gospodarkę.
Jak pisze Joe Nocera z Bloomberga, najbardziej
denerwującym aspektem pomocy rządowych wobec skutków Wielkiej Recesji, była ich
jednokierunkowość. Wielkie sumy zostały przekazane na ratowanie „zagrożonych”
instytucji finansowych, które są uważane za układ krwionośny gospodarek
oraz największych korporacji przemysłowych, aby podtrzymały produkcję.
Wtedy działano w panice, wdrażając programy ad hoc,
licząc, że szybkie działanie zamknie temat i pozwoli wrócić gospodarce na ścieżkę
wzrostu. Efekt ostateczny – jak wszyscy dobrze wiemy – był daleki od
oczekiwań. Setki miliardów dolarów nie uchroniły przed: spadkiem
produkcji, pauperyzacją społeczeństwa, zwolnieniami i zapaścią, za to giełdy - rozkwitły.
Działalność administracji rządowych, które wsparły
pieniędzmi podatników największe korporacje i banki, a nie przyznały adekwatnej
pomocy obywatelom, miało swoją konsekwencje. Ludzie przestali
ufać rządzącym i kwestionować zasady demokracji. Tu i ówdzie do władzy
doszli politycy, którzy otwarcie kwestionowali zastały porządek, uznając siebie
za głos ludu.
Dobrze byłoby, aby rządzący wyciągnęli wnioski ze skutków
społecznych Wielkiej Recesji, ale ostatnie doniesienia medialne temu
przeczą. Do władz w różnych krajach zgłaszają się przedstawiciele branży
turystycznej, linie lotnicze, hotelarze, aby wesprzeć ich w czasie zarazy.
Podobno – jak donosi The Economist – również sektor bankowy
zauważył, że może coś „ugrać” na powszechnej panice. Już teraz pojawiają się
prośby, aby pomóc bankom, które – z powodu spowolnienia gospodarczego – mogą
mieć kłopoty z płynnością, bo cześć przedsiębiorstw i klientów indywidualnych
zawiesi spłaty kredytów.
Administracja amerykańska już kombinuje przy ulgach
podatkowych, a bank centralne tną stopy procentowe, żeby pieniądz nie spał
na kontach, ale krążył po gospodarce.
Nie krytykuję lobbystów i przedstawicieli zagrożonych sektorów
gospodarczych, których koronowirus dotknął jako pierwszych. Ich świat się
chwieje, więc idą po pomoc do rządzących. Jednak ci muszą mieć
świadomość, że konsekwencje wirusa będą odczuwalne dla wszystkich podmiotów
gospodarczych i to w długiej perspektywie. Nie ma takiego państwa na świecie
– szczególnie teraz w epoce globalizacji, które mogłoby wesprzeć wszystkich
potrzebujących przedsiębiorców i firmy.
Dlatego według mnie ważne jest, żeby już teraz przestać o
tym myśleć. Jakakolwiek pomoc rządowa, powinna być kierowana bezpośrednio do
ludzi, w formie pieniężnej.
Być może teraz pomocy potrzebują linie lotnicze, hotele czy
organizatorzy turystyki oraz eventów. Za chwilę będą to kiniarze, restauratorzy,
właściciele teatrów, centrów rozrywkowych, siłowni i basenów. Potem z pewnością
przyjdą inni, kolejni.
Nie da się im wszystkim pomóc, nie mamy takiej mocy.
Ale ich firmy, to nie są prawdziwe byty. Nie cierpią
z powodu koronowirusa, podobnie jak z powodu zmian klimatycznych czy głodu. To
tylko wymyślone koncepty prawne, dzięki którym właściciele (i ich rodziny),
a także zatrudnieni (oraz ich bliscy) mogą pracować i zarabiać.
Kwintesencją systemu są ludzie. To oni są zagrożeni. Ich
byt, zdrowie i bezpieczeństwo. Nie dajmy sobie wmówić – jako społeczeństwo,
że wymyślone twory są ważniejsze od nas. Panika związana z koronowirusem uderzy
w miejsca pracy. Już teraz ludzie są zwalniani, w obawie, że nie będzie dla
nich pracy, gdy gospodarka stanie.
Pomyślcie o tym przez chwilę, stracić pracę – i możliwość
zarabiania pieniędzy - w obliczu nadciągającego kryzysu, to jak stracić dach
nad głową tuż przed uderzeniem huraganu. To jest bezduszne, ale takie
właśnie są firmy. Są nieludzkie, bo nie mają ciała, ani ducha, a kierują się danymi
finansowymi, a nie dobrobytem.
Zresztą ci sami, który teraz „dostrajają poziom zatrudnienia
do panujących warunków gospodarczych” za klika miesięcy przyjdą po pieniądze
podatników, aby się odbudować i rozwinąć.
Zamiast majstrować przy ulgach podatkowych, czy dawać
posłuch bardziej spanikowanym przedsiębiorcom lub lobbystom, lepiej się
przygotować, na rozdawanie ludziom pieniędzy.
W obliczu zamknięcia szkół, miejsc publicznych, a być może nawet
czekającej nas kwarantanny i kolejnych obostrzeń – musimy mieć pewność, że
pomoc finansowa trafi do wszystkich potrzebujących.
A nie tylko tych najsilniejszych i najgłośniejszych, którzy
mogli wywrzeć presję na rząd.
Komentarze
Prześlij komentarz